Patrząc na piłkarskie początki Jamesa Rodrigueza, można stwierdzić, że Kolumbijczyk nie miał oporów przed opuszczeniem ojczyzny. Już w wieku 17 lat przeniósł się do argentyńskiego CA Banfield, gdzie najpierw był w drużynie młodzieżowej, aby następnie występować w seniorskim zespole.
Momentem kulminacyjnym, rozpoczynającym złoty okres młodego pomocnika był mundial w 2014 roku. Kolumbijczyk spisał się na nim świetnie, pokazując się przy tym całemu futbolowemu światu. Był na tyle skuteczny, aby zgarnąć "koronę króla strzelców" tego prestiżowego turnieju.
Jego drużyna zaszła aż do do ćwierćfinału tej edycji mistrzostw świata. Na tym etapie imprezy trafiła ona na gospodarzy, czyli reprezentację Brazylii. Kolumbijczycy przegrywali w tym spotkaniu 0:2 aż do 80. minuty, kiedy to właśnie Rodriguez trafił z rzutu karnego i wlał nadzieję w serca zespołu i całego narodu. Jednak to nie wystarczyło, Kolumbia pożegnała się z turniejem.
W świetle jupiterów
Po znakomitym turnieju w wykonaniu Jamesa, zainteresował się nim m.in. Real Madryt. Królewscy zapłacili za niego blisko 75 mln euro i tym samym fenomen brazylijskiego mundialu zameldował się na Santiago Bernabeu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić
Rodriguez miał swój złoty okres w barwach Realu. W pierwszym sezonie notował bardzo dobre występy, jednak w późniejszym czasie nie błyszczał, tak jak od niego wymagano. Zinedine Zidane niechętnie stawiał na niego, co bardzo nie podobało się pomocnikowi.
- Brak gry jest frustrujący. Wiem, że byłem w formie, ale nie mogłem grać z powodu innych osób. Gdybym był słaby, byłbym w stanie to zaakceptować, ale ja taki nie jestem. Zawsze chcę rywalizować i wygrywać - opowiadał w podcaście pt. "Realeza del Futbol Latino" meksykańskiego trenera osobistego Daniela Habifa.
Kolumbijski zawodnik w swoim ostatnim sezonie zagrał zaledwie w 14 meczach, zdobywając tylko jedną bramkę i notując dwie asysty. Podczas jego przygody z Realem, piłkarza nie omijały także kontuzje, co dopiero utrudniało mu rywalizację o pierwszy skład.
W 2019 roku Los Blancos zdecydowali się na wypożyczenie kolumbijskiego pomocnika do Bayernu Monachium. W Bawarii James spędził dwa lata, lecz po tym okresie czasu niemiecki klub nie chciał go wykupić. Po powrocie do stolicy Hiszpanii, Rodrigueza sprzedano w celu pozbycia się strat finansowych. Były one wtedy nadzwyczaj widoczne z powodu wybuchu pandemii koronawirusa.
Nadzieja na odbudowę
Pojawienie się Kolumbijczyka w Evertonie wywołało wielkie poruszenie w światowym futbolu. Wielu ekspertów mówiło wówczas o momencie odbudowy kariery, powrotu na właściwe tory.
- Jestem naprawdę szczęśliwy, że trafiłem do tak wspaniałego klubu z tak długą historią oraz z menadżerem Carlo Ancelottim, który zna mnie naprawdę dobrze. Jego osoba była jednym z głównych powodów, dla których zdecydowałem się podpisać kontrakt z Evertonem - zapewnił kolumbijski zawodnik, cytowany przez serwis evertonfc.com.
It's official... @jamesdrodriguez is a Blue!#AlóJames pic.twitter.com/hNDsLvtqtT
— Everton (@Everton) September 7, 2020
Niebieska część Liverpoolu oszalała ze szczęścia. Koszulki z nazwiskiem najnowszego nabytku rozchodziły się w ogromnej liczbie. Kibice wyczekiwali już debiutu kolumbijskiego pomocnika i wiązali z jego przybyciem wiele nadziei. Jak się okazało później, na próżno.
James rozegrał kilka dobrych spotkań. Często jednak nie wyróżniał się, tak jak od niego oczekiwano. W 26 spotkaniach w barwach Evertonu zdobył zaledwie sześć goli.
Kolumbijczyk stanął na rozdrożu po odejściu z klubu Ancelottiego, którego był ulubieńcem. Zespół objął Rafael Benitez, a on nie był przekonany do pomocnika. Rodriguez nie rozegrał ani jednego oficjalnego meczu pod wodzą tego szkoleniowca.
Wszystko sprowadzało się do opuszczenia The Toffees przez pomocnika. Tak się też stało, 22 września 2021 roku odszedł on z Evertonu.
"Chcę podziękować moim kolegom z drużyny, którzy dobrze mnie przyjęli, życzę im wszystkiego najlepszego, także dziękuję fanom Evertonu" - napisał na swoim Instagramie.
Inny świat futbolu
Wielu spodziewało się, że James zmieni klub, ale takiego kierunku nikt nie przypuszczał. Król strzelców mundialu z 2014 roku przeniósł się do Kataru, czyli miejsca, do którego zmierzają gwiazdy futbolu dopiero pod koniec swojej kariery.
We wrześniu Al-Rayyan SC ogłosiło 30-latka jako swój nowy nabytek. Pomocnik ma występować z numerem 10.
Our player @jamesdrodriguez pic.twitter.com/Bvu7u60JN9
— AlRayyanSC (@AlrayyanSC) September 23, 2021
Jednak to nie koniec zaskoczeń związanych z tym piłkarzem. Jak twierdzi "AS", Paris Saint-Germain jest zainteresowane nowym nabytkiem katarskiego klubu. Co więcej, jeśli zaoferują mu kontrakt, to Al-Rayyan, który jest zarządzany przez ich byłego menedżera Laurenta Blanca, musi pozwolić mu odejść za darmo.
To bardzo zaskakujące doniesienia, które niezwykle szybko obiegły piłkarski świat. Może się więc jednak okazać, że równia pochyła kariery Rodrigueza ma swój bliski koniec, a zaraz za nią czeka trampolina do europejskiego futbolu.
Błysk "polskiego Messiego"! Dał nadzieję swojej drużynie [WIDEO]
Barcelona o krok od arcyważnego ruchu. Katalończycy blisko zachowania gwiazdy