[b]
1. Barcelona w końcu dała radość swoim kibicom[/b]
W ostatnich dniach fani "Dumy Katalonii" nie byli rozpieszczani. Ich ulubieńcy przegrali 0:3 z Bayernem Monachium, po czym remisowali z Granadą i Cadizem. Wynik to jedno, ale drużyna Ronalda Koemana w tych spotkaniach albo w ogóle nie nawiązywała walki, albo robiła to pokracznie. W meczu z zespołem Roberta Moreno dośrodkowywała aż 54 razy, a w ostatnich minutach w rolę środkowych napastników wchodzili środkowi obrońcy - Ronald Araujo i Gerard Pique.
Holenderski trener tłumaczył się kłopotami zdrowotnymi kadry. - Zobaczmy na listę powołanych. Co można było zrobić? Grać "tiki-taki"? Wypadli nam piłkarze, którzy wyróżniają się indywidualnymi akcjami. Zrobiliśmy to, co musieliśmy - powiedział na konferencji prasowej. W starciu z Cadizem otrzymał czerwoną kartkę, przez którą zabrakło go na ławce w niedzielnej konfrontacji z Levante. Zawieszenie szkoleniowca obejmie także hitowy mecz z Atletico Madryt.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić
Jego przyszłość na Camp Nou wisi na włosku, a "Blaugrana" faktycznie zagrała tak, jakby była już od niego uwolniona. Kontrolowała przebieg boiskowych wydarzeń przez pełne 90 minut, prowadząc po kwadransie już 2:0. Na bokach defensywy dobrze zagrali Sergino Dest i Oscar Mingueza, nie najgorszy występ zanotował Luuk de Jong, w środku pola z dobrej strony pokazali się Gavi oraz Nico Gonzalez. W 81. minucie Ansu Fati wszedł na boisko po rocznej przerwie i ustalił wynik na 3:0, otrzymując owację od całego stadionu.
Trzeba też zauważyć, że Levante nie wygrało od 15 kolejek ligowych, obejmując także poprzedni sezon. Ostatnie zwycięstwo zawodników Paco Lopeza miało miejsce 10 kwietnia przeciwko Eibarowi. Nie zmienia to jednak faktu, że fani Barcelony mogą mieć po tym meczu pozytywne odczucia.
2. Atletico gra już nie tylko nieefektownie, ale też nieefektywnie
Gracze Diego Simeone ulegli ostatniej drużynie tabeli, Deportivo Alaves, która przed tym spotkaniem nie miała na koncie ani jednego punktu i legitymowała się bilansem bramkowym 1:11.
"Los Rojiblancos" grają toporny futbol od początku tego sezonu, a przecież zostali wzmocnieni Antoine'em Griezmannem, Rodrigo de Paulem czy Matheusem Cunhą. Nie wyglądają dobrze, choć do tej pory udawało im się wychodzić spod opresji. Z Espanyolem i Getafe zawodnicy z Metropolitano musieli gonić wynik, ale udawało im się zwyciężać. Swoje dobre chwile przeżywali Yannick Carrasco czy Luis Suarez, który wykorzystywał proste błędy przeciwnika. W momencie, gdy prezentów od defensywy rywala jest mniej, zaczynają się kłopoty.
Zarówno Athletic, jak i FC Porto nie dały sobie strzelić gola na stadionie mistrza Hiszpanii. W tym sezonie Atletico nie oddaje więcej celnych strzałów niż pięć na mecz. Składa się na to kilka czynników. Niewidoczny jest Griezmann, dla którego poświęcono Angela Correę, który po świetnej formie w sierpniu musi teraz oczekiwać na minuty na ławce rezerwowych. Fizyczność Luisa Suareza także budzi wiele zastrzeżeń. Joao Felix wciąż nie zrobił kroku do przodu - ani piłkarskiego, ani mentalnego. W starciu z drużyną z Bilbao otrzymał kartki za faul, dyskusję z sędzią, dodatkowo kopnął ze złości piłkę w trybuny. Trafiła ona kibica, który postanowił opuścić stadion. To wszystko złożyło się na dwumeczowe zawieszenie.
- Brakowało nam pomysłów na złamanie linii Deportivo. Bardzo dobrze grali w obronie. Musimy ewoluować, zmieniać się. Rywale nas znają i pracują nad naszymi mocnymi stronami. Grają z nami inaczej niż rok temu. Alaves, Espanyol, Porto... oni na nas czekali na swojej połowie. Zawsze w sezonie zdarzają się trudne chwile i prawdopodobnie przez taki przechodzimy - powiedział Simeone. - Ostatnio zbyt częśto zdarza nam się tracić bramkę bardzo szybko. Brakuje nam wyrazistości, pokazywania, że przyjechaliśmy po wygraną. Dobrze zamknęli środek pola i losy tego spotkania nie ułożyły się po naszej myśli - diagnozował Jan Oblak.
3. Manuel Pellegrini "obudził" Williana Jose
Brazylijski napastnik w 2016 roku trafił do Realu Sociedad. Tam przez cztery lata dawał drużynie dwucyfrową liczbę goli w sezonie. Przyszedł jednak sezon 2020/21, w którym trener Imanol Alguacil postawił na Alexandra Isaka, a liczba rozegranych minut przez Jose spadła aż trzykrotnie. W lutym tego roku gracz został wypożyczony do Wolverhampton. Wysp nie podbił i wrócił do San Sebastian. Alguacil nie zmienił zdania i nie widział w swoich planach dla niego miejsca.
29-latek wylądował w Realu Betis na wypożyczeniu, które po osiągnięciu konkretnych celów będzie zawierało obowiązek wykupu. Jak na razie jest to strzał w dziesiątkę. W czterech pierwszych meczach snajper zdobył cztery gole. Zrobił to w 199 minutach gry, więc na ten moment może pochwalić się imponującą częstotliwością trafiania do siatki. Bez jego bramek nie byłoby remisu z Espanyolem i wygranej z Getafe. Gdyby je odjąć, "Los Verdiblancos" mieliby w tabeli trzy punkty mniej.
Dzięki dubletowi w niedzielny wieczór wskoczył do dziesiątki najlepszych strzelców z Kraju Kawy w historii ligi hiszpańskiej. - Nie spodziewałem się takiego początku, chciałem jak najszybciej zaadaptować się i ciężko trenować z kolegami z drużyny. Niektórych z nich znałem już wcześniej, ale zawsze trudno jest od razu zrozumieć, czego potrzebuje zespół. Jestem zadowolony ze startu i mam nadzieję, że tak będzie dalej - skomentował sam zainteresowany. Jeśli podtrzyma swoją dyspozycję, Manuel Pellegrini może poprowadzić Betis do drugiego z rzędu sezonu w europejskich pucharach.
Zobacz też:
Szokująca opinia o trenerze Arsenalu. "To może być nowy Arsene Wenger"
Piotr Zieliński zdradził swoje marzenie. "To plan mój i całego miasta"
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)