Paweł Patyra: Bramka strzelona przez pana Górnikowi Łęczna to po prostu stadiony świata. Cieszy szczególnie?
Paweł Kaczorowski: Udało mi się strzelić ładną bramkę i na pewno jest z tego powodu duża satysfakcja.
Nie był to jednak efekt składnej akcji, a raczej trochę chaotycznej kontry.
- Nie pamiętam dokładnie jak to było. Wiem, że od Łukasza Maliszewskiego dostałem podanie bodajże ze środka boiska. Możliwe, że był to błąd rywali przy wyprowadzaniu piłki. Najistotniejsze jest to, że wpadło.
W Łęcznej Łukasz Maliszewski zaprezentował się jak rasowy asystent...
- Dokładnie. Łukasz to bardzo dobry zawodnik. Dzięki jego strzałowi zdobyliśmy trzy punkty z Górnikiem Zabrze. Teraz zanotował dwie asysty. To bardzo wartościowy i pożyteczny piłkarz.
Przed niedzielnym meczem GKP i Górnika dzieliła niemal cała tabela. Spodziewał się pan takiego obrotu sprawy?
- Wydaje mi się, że nie tylko dla mnie jest zaskoczeniem, iż Górnik plasuje się na tak niskiej pozycji. Aczkolwiek to tylko kwestia czasu - ta drużyna zacznie wygrywać.
A GKP pozostanie w czołówce?
- My mamy proste zadanie - musimy utrzymać się w lidze. Myślę, że na razie realizujemy to, co trener zakłada i jesteśmy na dobrej drodze, żeby już w pierwszej rundzie zapewnić sobie jak największą ilość punktów.
W ubiegłym sezonie bardzo długo walczyliście o utrzymanie. Teraz chyba nie chcecie takiej końcówki rozgrywek?
- Na pewno nie chcielibyśmy powtarzać takiego horroru, jak w zeszłym sezonie. Wydaje mi się, że to jest drużyna, którą stać na to, by bez horrorów w końcówce utrzymać I ligę i spokojnie myśleć o przyszłości.
Po pięciu meczach GKP ma na koncie jedną porażkę. To chyba dobry wynik?
- Myślę, że tak. Ta jedna porażka była trochę nieszczęśliwa, bo w Pruszkowie przez większość meczu to my dyktowaliśmy tempo, ale zabrakło tej jednej akcji i niestety nie udało nam się wygrać. Wydaje mi się, że wyciągnęliśmy wnioski z tego meczu, bo jeśli nie można wygrać na wyjeździe, to trzeba przynajmniej zremisować i tak zrobiliśmy w Łęcznej.
Mówi się, że drugi sezon jest najtrudniejszy dla beniaminka, ale GKP ma w składzie kilku doświadczonych piłkarzy, którzy chyba i z tym mogą sobie poradzić?
- Jestem ja, jest Artur Andruszczak, Maciek Truszczyński. Można powiedzieć, że jest to mieszanka doświadczonych zawodników z młodzieżą. Jak na razie daje to efekty.
W poprzednim sezonie wrócił pan do GKP w końcówce sezonu, kiedy trenerem został Adam Topolski. Teraz zanosi się na to, że będzie pan podstawowym piłkarzem.
- Tak to wyglądało. Trener Topolski przyszedł właściwie w ostatniej chwili do GKP i ja razem z nim wróciłem po banicji, która miała miejsce za czasów pana Broniszewskiego. Myślę, że było to dobre posunięcie zarówno ze strony trenera, jak i mojej. Szczerze mówiąc, zastanawiałem się nad tym wszystkim, ale teraz tego nie żałuję.