27 października 2020 roku Josep Bartomeu podał się do dymisji i ustąpił ze stanowiska prezydenta FC Barcelona. Znalazł się pod ścianą, wszyscy byli przeciwko niemu. W końcu poddał się presji.
Bartomeu był 40. prezydentem w 121-letniej historii FC Barcelony. Swój urząd objął 23 stycznia 2014 roku zastępując Sandro Rosella, który ustąpił ze stanowiska w związku z nieprawidłowościami dotyczącymi transferu Neymara.
Końcówka jego rządów była jednak bardzo zła, jeśli chodzi o finanse. Według Bartomeu wszystko popsuła pandemia. Doprowadzając do spadku przychodów o około 500 milionów dolarów. - Istnieje wiele pomyłek między długiem netto i brutto. Dług netto jest liczony w Barcelonie zgodnie z parametrami La Liga i statutem klubu, który ustala dług netto, zmniejszając inwestycje w Espai Barca - tłumaczył w "Mundo Deportivo".
Były prezes uważa, że czuje się odpowiedzialny za zarządzanie do października 2020. Według Bartomeu, przez pandemię spadło 40 procent dochodów, nie było biletów, karnetów, wejść do muzeów ani sklepu klubowego. - Gdyby nie było pandemii koronawirusa, to według naszych wyliczeń, stracilibyśmy 50 milionów euro - podkreślił Bartomeu.
Obecny zarząd mówi jednak o 555 milionach euro długu. Były prezydent klubu tłumaczył rozbieżności, odwołując się jednak cały czas do pandemii, a nie do swojego złego zarządzania.
- W ostatnich latach lokomotywą europejskiego i światowego futbolu były wielkie kluby. Jedną z nich była FC Barcelona, ale w Europie były też Juventus, Bayern, Manchester United i City, Chelsea czy Paris Saint-Germain. Jednak to Barcelona była najważniejszym klubem przed innymi, to uznanie dla dobrego zarządzania. Dziedzictwo, które obecny zarząd musi przejąć i sprawić, by się rozwijał - podsumował.
Czytaj też:
Wszystko jasne ws. Kamila Glika! FIFA podjęła decyzję po oskarżeniach Anglików
Będą kary po meczu Albania - Polska! Ekspert nie ma wątpliwości
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!