Trenerem Benfiki jest Jorge Jesus, ale jego podopieczni nie miłują bliźniego jak siebie samych. Od pierwszego gwizdka rozpoczęli polowanie na Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski mógł czuć się na Estadio da Luz jak w oktagonie MMA, a nie na piłkarskim boisku.
W 16. minucie przyjął na szczękę cios łokciem od Joao Mario. Raczej nie było to przypadkowe uderzenie, bo żaden piłkarz nie wymachuje w ten sposób rękami tylko po to, by ochronić piłkę. Portugalczyk dobrze wiedział, gdzie jest Lewandowski i musiał liczyć się z tym, że trafi go w twarz.
Sędzia Ovidiu Hategan odgwizdał faul Mario, ale nie zdecydował się na upomnienie go żółtą kartką. Dał tym gospodarzom glejt na ostrą grę, z którego ci skwapliwie skorzystali.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego byś się nie spodziewał po trenerze Roberta Lewandowskiego
Siedem minut później Lewandowski minął przed polem karnym Benfiki Jana Vertonghena, który ratował się faulem i powalił Polaka na ziemię. Gdy "Lewy" był już na kolanach, a sędzia przerwał grę gwizdkiem, bezbronnego napastnika Bayernu staranował jeszcze Nicolas Otamendi, trącając go kolanem w głowę.
Argentyńczyk postąpił bezmyślnie, bo przy odrobinie pecha Lewandowski mógłby skończyć jak Petr Cech, który w wyniku podobnego ataku Stephena Hunta doznał poważnej kontuzji głowy. Zdaniem Hategana, Otamendi nie zasłużył w tej sytuacji na żółtą kartkę.
Ledwie trzy minuty później "Lewy" znów padł ofiarą duetu stoperów Benfiki. Gdy przygotowywał się do wyskoku, by walczyć o piłkę z Vertongheenem, Otamendi wytrącił go z równowagi, a Belg staranował go w powietrzu. Tym razem Lewandowski potrzebował dłuższej chwili, by dojść do siebie, ale Hategan także i w tej sytuacji nie pokazał żadnemu z nich żółtej kartki.
Gospodarze sfaulowali gości 13 razy, w tym czterokrotnie "Lewego" - nie było na boisku częściej nieprzepisowo zatrzymywanego zawodnika. Portugalczycy nie przebierali w pierwszej połowie w środkach, by zatrzymać Polaka, ale ten mimo to doszedł do dwóch bramkowych okazji. Pierwszą zmarnował, uderzając głową w Odisseasa Vlachodimosa. W drugiej trafił do siatki, ale po drodze piłka trafiła go w rękę i gol został anulowany po analizie VAR.
Po przerwie Lewandowski również nie był oszczędzany przez rywali. W 70. minucie na przykład Otamendi kopnął go w łydkę tuż przed swoim polem karnym. Sędzia znów nie sięgnął do kieszonki, ale sprawiedliwość Benfice wymierzył Leroy Sane, który rzut wolny podyktowany za faul na "Lewym" zamienił na gola na 1:0.
Po samobójczym trafieniu Evertona Bayern prowadzi 2:0, Lewandowski utarł nosa Otamendiemu i Vertonghenowi w 82. minucie, zdobywając bramkę na 3:0. A potem na 4:0 trafił jeszcze Sane.
Po trzech kolejkach Bayern ma na koncie komplet 9 punktów i jest liderem grupy E Ligi Mistrzów. Bawarczycy mają fantastyczny bilans bramkowy: 12:0.