W końcu musieli przegrać. Po dwóch sensacyjnych wygranych, ze Spartakiem Moskwa i z Leicester City, zespół Czesława Michniewicza poległ w Neapolu. Miał swoje szansę, choć trzeba powiedzieć wprost - to gospodarze mieli przewagę, momentami przygniatającą.
Legia Warszawa chyba dość niespodziewanie zaczęła lepiej niż dobrze. Zawodnicy Czesława Michniewicza przechwytywali piłkę, próbowali zdecydowanych ataków. Szarżował Luquinhas, który próbował poluzować szyki defensywne gospodarzy. Było to na pewno dość zaskakujące, ale trwało niewiele ponad 5 minut. Wyglądało to, jakby rywale spali. Niestety w pewnym momencie się obudzili i gra Legii skończyła się.
Od tego momentu SSC Napoli grało, a Legia skoncentrowała się na przeszkadzaniu. Zawodnicy Czesława Michniewicza nie byli w stanie utrzymać się przy piłce, dwa, trzy przypadkowe podania i niewiele więcej. Cezary Miszta wyprowadzał piłkę głównie dalekim podaniem, gdzie mógł liczyć na walkę i farta, ale niewiele więcej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami
Legionistom nie starczało umiejętności na tak mocnego rywala. Trzeba pamiętać, że gospodarze w tym sezonie w Serie A w ośmiu meczach zdobyli komplet 24 punktów, bilans bramkowy to 19:3. Nawet jeśli kilku podstawowych zawodników nie grało, to ci z ławki zagrali bezbłędnie.
Legioniści przez ponad godzinę nie byli w stanie oddać żadnego celnego strzału. Najbliżej był Ernest Muci, ale jego uderzenie zostało zablokowane przez obrońcę. Poza tym jakieś wrzutki, stałe fragmenty gry… nic, czego oczekuje przeciętny kibic futbolu.
Piłkarze Napoli nie forsowali tempa. Grali spokojnie, zdobywali teren krok po kroku, jakby mieli świadomość, że przy tej różnicy umiejętności piłka w końcu wpadnie do siatki. Przy strzałach Driesa Mertensa czy Lorenzo Insigne fantastycznie spisał się Cezary Miszta.
W ostatnim spotkaniu z Lechem nowym bohaterem Legii był Kacper Tobiasz, 18-letni bramkarz. Miszta jest od niego zaledwie rok starszy, więc wciąż mało ograny, niedoświadczony. A jednak dawał sobie radę znakomicie, bronił jak weteran, pewnie, bezbłędnie.
Dla Legii to był taki mecz, gdzie wykazać się mogła defensywna trójka. Mateusz Wieteska raz popełnił fatalny błąd, który mógł kosztować Legię utratę bramki, ale udało się pożar ugasić. Poza tym zagrał bardzo solidnie, podobnie jak Maik Nawrocki czy Artur Jędrzejczyk.
Dla Legii przebieg gry był bardzo korzystny. Każda minuta przy stanie 0:0 działała na korzyść mistrza Polski. Wiadomo było, że Michniewicz dysponuje jeszcze bardzo szybkimi zawodnikami i w każdej chwili może ich wpuścić. Tak jak w Moskwie.
W 71. minucie na boisku pojawili się Lirim Kastrati i Mahir Emreli. A więc król kontrataku i najlepszy snajper drużyny, który niczym "Bello di notte" strzela mało w lidze polskiej ale dużo w Europie, przy światłach jupiterów.
Emreli wkrótce po wejściu na boisko trafił w słupek. Zabrakło naprawdę niewiele, a może minutę później Miszta w końcu skapitulował. Nie miał żadnych szans przy strzale Insigne. Reprezentant Włoch dostał podanie ze skrzydła od Marco Politano i huknął z pierwszej piłki pod poprzeczkę. Nie wiadomo, czy jest na świecie bramkarz, który byłby w stanie to obronić.
Kilka minut później Legia znowu miała okazję, w polu karnym znalazł się Lirim Kastrati, ale zabrakło konkretnej decyzji. W rewanżu szybka akcja gospodarzy, asysta Insigne i Victor Osimhen nie dał szans Miszcie. Dwa razy gospodarze strzelili więc tuż po tym, gdy mogła strzelić Legia. A w doliczonym czasie fantastycznym strzałem popisał się Matteo Politano i dobił Legię.
Statystyka jest brutalna, Napoli oddało 29 strzałów, Legia 8, Napoli 10 celnych, Legia 0. A to znaczy, że wygrać nie mogła. Ale wstydu nie przyniosła. W meczu z liderem Serie A na wiele więcej nie było mistrzów Polski stać.
SSC Napoli – Legia Warszawa 3:0 (0:0)
1:0 Insigne 76'
2:0 Oshimen 79'
3:0 Politano 90'
Składy drużyn
Napoli: Meret – Di Lorenzo, Manolas (72. Manolas), Koulibaly, Juan Jesus – Anguissa (57. Ruiz), Demme, Elmas – Lozano (57. Oshimen), Mertens (72. Petagna), Insigne
Legia: Miszta – Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki – Johansson, Josue, Andre Martins (77. Charatin), Mladenović – Luquinhas (71. Kastrati), Rafa Lopes (59. Slisz), Muci (71. Emreli)
Sędziował: Carlos del Cerro Grande (Hiszpania)
Żółte kartki: Manolas, Jesus - Johansson