Marek Wawrzynowski: Legia Warszawa bardziej przeszkadza niż gra w piłkę [OPINIA]

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Lorenzo Insigne (z lewej) i Artur Jędrzejczyk
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Lorenzo Insigne (z lewej) i Artur Jędrzejczyk

Legia Warszawa do Włoch pojechała po to, żeby przetrwać. Broniła się długo bardzo mądrze, ale na nic więcej nie było jej stać. Dziś mistrzowie Polski to zespół, który głównie przeszkadza grać rywalom.

W Neapolu Legia Warszawa nie przyniosła wstydu, bo broniła się wysoko, więc nie było poczucia, że rywal Legię miażdży. Ale też nie pokazała niczego, co chciałby zapamiętać przeciętny kibic piłki nożnej. Głównie przerywała akcje, wybijała piłki i liczyła na farta. Dwa razy było nawet blisko zdobycia bramki. Moment zagapienia i Mahira Emreliego oraz Lirima Kastratiego dzieliły od gola centymetry lub ułamki sekund.

Ale nie ma sensu rozpamiętywać straconych sytuacji, warto podejść do meczu uczciwie. Zero celnych strzałów oddali legioniści na bramkę gospodarzy. Od kibiców Alex Meret, bramkarz Napoli, różnił się tylko tym, że nie musiał płacić za bilet. Nawet zapłacono jemu. Miał jednak pecha, bo dostał słabe miejsce i akcja toczyła się dość daleko od jego bramki. Stał sobie przez 90 minut na bramce i patrzył, co wyprawiają jego koledzy.

Przewaga SSC Napoli nad Legią była bardzo duża, momentami przygniatająca. To wiele nam mówi o granicach możliwości mistrza Polski. Gospodarze podeszli do naszych zawodników bardzo wysoko, nie dali możliwości kontry. Efekt był taki, że zawodnicy Legii nie byli w stanie wymienić trzech celnych podań, nie byli w stanie wytrzymać z piłką przy nodze dłużej niż dosłownie ułamek sekundy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!

Dało znać o sobie słabe wyszkolenie techniczne zawodników Czesława Michniewicza. Piłkarze Napoli po przechwycie spokojnie wymieniali piłkę, pokazali dużą mobilność, przemieszczali się, szukali gry, stwarzali przede wszystkim opcje podania koledze. Bardzo dobrze się to oglądało. Zawodnik, który ma piłkę ma zawsze jakieś możliwości gry, często nieoczywiste. Nigdzie się nie spieszyli jakby i tak wiedzieli, że bramka w końcu wpadnie.

Z drugiej strony zawodnik Legii, mając piłkę, nie miał często do kogo zagrać, więc panikował, wybijał ją byle gdzie, w krzaki, w trybuny, byle dalej od własnej bramki. Nie ma przypadku w tym, że znowu najlepsi w barwach Legii byli bramkarz i środkowi obrońcy. A więc Cezary Miszta, Maik Nawrocki, Artur Jędrzejczyk i Mateusz Wieteska.

Niestety wyszło to, o czym pisaliśmy wcześniej. Legia nie ma dziś wystarczającej grupy zawodników, którzy potrafią stworzyć przewagę jeden na jednego, którzy są dobrzy w szybkiej kombinacji, którzy są w stanie utrzymać się przy piłce. To oczywisty błąd w konstrukcji drużyny. Świetnie to widać w naszej lidze, gdzie drużyna Michniewicza przegrywa z przeciętniakami, ponieważ nie jest w stanie zdominować rywala, prowadzić gry.

Piłkarze Legii głównie przeszkadzają. Do tej pory przy odrobinie szczęścia i dobrym planie taktycznym Legia była w stanie wywalczyć sześć punktów w meczach z dużo mocniejszymi Spartakiem i Leicester City. Oczywiście Anglicy też wyszli w rezerwowym składzie.

Czesław Michniewicz świetnie reaguje na ruchy przeciwnika, ma wyczucie, wie, kiedy zaryzykować, robi mądre zmiany. To wystarczyło, żeby osiągnąć wyniki ponad stan. Zresztą Legia, żeby było jasne, po 3 kolejkach jest liderem grupy i to jest ogromny sukces.

Ale, nie oszukujmy się, Michniewicz nie jest w stanie stworzyć nowoczesnej drużyny grającej dobrze piłką. Jego Legia jest jednowymiarowa. Nie jest to wina trenera. Tak krawiec kraje, jak materii staje. Zarzut jest raczej do dyrektora sportowego, który tak a nie inaczej zbudował zespół.

Żeby było jasne, nie oczekiwałem, że Legia zagra jak równy z równym z Napoli, tym bardziej nie oczekiwałem że rywala zdominuje. Dobrze by jednak było, gdyby piłkarze z Warszawy potrafili raz na jakiś czas utrzymać się przy piłce, zbudować akcję inną niż przechwyt po wywaleniu i szybkie pozbycie się piłki - byle była jak najdalej od bramki.

ZOBACZ Inne teksty autora

Źródło artykułu: