Mieli być przyszłością kadry. Kontuzje skutecznie stopują ich rozwój

To miały być nadzieje polskiej kadry. Sebastian Walukiewicz, Krystian Bielik oraz Arkadiusz Reca w sumie zagrali w niej jednak za kadencji Paulo Sousy zaledwie 83 minuty. Wydaje się, że pociąg z napisem "Mundial 2022" coraz bardziej im odjeżdża.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Sebastian Walukiewicz Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Sebastian Walukiewicz
Wspomniane na wstępie 83 minuty w całości są zasługą Arkadiusza Recy. Lewy defensor wziął udział w pierwszym zgrupowaniu reprezentacji pod wodzą Paulo Sousy,  w którym zagrał 79 minut z Węgrami i 4 z Anglią. Krystiana Bielika i Sebastiana Walukiewicza Portugalski selekcjoner nie miał jeszcze nawet okazji bliżej poznać.

Jest to o tyle problematyczne, że cała trójka miała na pewnym etapie być przyszłością kadry. Dziś jednak perspektywa ich występu na przyszłorocznym mundialu coraz mocniej się oddala.

Sousa jak dotąd poprowadził kadrę w 13 meczach. Coraz mocniej zarysowuje się trzon drużyny, na której chciałby się opierać. A co za tym idzie, z czasem może być coraz trudniej wkomponować do niej nowe elementy.

W grze były potęgi

Końcówka 2020 roku. Złoty czas w karierze Sebastiana Walukiewicza. Polak zalicza dwa bardzo dobre mecze w reprezentacji - z Włochami (0:0) oraz Ukrainą (2:0). W kraju powstaje mała euforia, że mamy nowego obrońcę na lata.

ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni

Te nastroje jeszcze mocniej podsycają zagraniczne media, gdzie wyczytać możemy, że młodym obrońcą interesują się Atletico Madryt, Inter Mediolan, Chelsea, Liverpool, Manchester United... lista wydaje się nie mieć końca.

Nikt wówczas nie przypuszczał, że wspomniany mecz z Ukrainą będzie ostatnim, jaki Walukiewicz zagra z orzełkiem na piersi.

- Wytworzyła się ciekawa sytuacja. Nie ukrywam, że w meczach październikowych i po części w meczu z Ukrainą, Walukiewicz bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Udowodnił, że jest kolejnym stoperem, którego można brać pod uwagę do gry od pierwszej minuty - mówił wtedy na naszych łamach Tomasz Kłos.

Kariera urodzonego w Gorzowie Wielkopolskim piłkarza znacząco jednak wyhamowała. Nie pomaga mu przede wszystkim sytuacja w klubie. O czasach, gdy był uznawany za ostoję defensywy Cagliari nikt już nie pamięta.

Ostatecznie w lutym stracił definitywnie miejsce w składzie. Kolejne szanse zaczął dostawać na początku bieżącego sezonu, ale wszystko zastopowała jednak kontuzja. Po badaniach okazało się, że u Walukiewicza  uszkodzeniu uległ lewy staw udowo-biodrowy.

- W pewnym momencie wydawało się, że kariera stoi przed nim otworem. Jednak Cagliari całkowicie zawodziło w poprzednim sezonie, przez co także Walukiewicz nie prezentował się tam dobrze - tłumaczył nie dawno w rozmowie z WP SportoweFakty były reprezentant Polski i komentator Serie A, Piotr Czachowski.

Wielki cios, także dla klubu

Jeszcze większe nadzieje niż z Walukiewiczem wiązano w naszym kraju z osobą Krystiana Bielika. Wielu fanów do dziś ubolewa, że zamiast młodego talentu w reprezentacji wciąż muszą oglądać topornego Grzegorza Krychowiaka.

Bielik jednak w ostatnich latach, zamiast kolejne stadiony Championship, zwiedza gabinety lekarskie. W ilości pecha w naszej reprezentacji mógłby konkurować z nim tylko Arkadiusz Milik.

23-latek zerwał więzadła krzyżowe w styczniu 2020 roku, a gdy zdążył dojść do siebie, to ponownie zerwał więzadła na początku tego roku.

- Krystian jest załamany, ale myślę, że jest silny. Jego forma rosła z dnia na dzień, z meczu na mecz. Po tej kontuzji, której doznał, pokazał, że wrócił do formy. Bardzo dobrze mu się grało. Nie odczuwał żadnego bólu w kolanie. Wszystko było dobrze i szło w najlepszym kierunku - mówił zaraz po drugiej kontuzji piłkarza Dariusz Bielik, jego ojciec.

Kolejna kontuzja Bielika była jednak sporym ciosem nie tylko dla reprezentacji, ale przede wszystkim dla jego klubu - Derby County. Gdy tylko był zdrowy, grał wszystko - od pierwszej do ostatniej minuty. - To wielki cios dla wszystkich w klubie, ale przede wszystkim dla niego samego. Dopiero co wrócił, w grudniu, do gry i spisywał się bardzo dobrze - komentował szkoleniowiec Derby, Wayne Rooney.

Choć jak do tej pory Bielik w seniorskiej reprezentacji zagrał zaledwie 3 razy, to był bardzo mocnym kandydatem do wyjazdu na tegoroczne Euro. Dość powiedzieć, że zaraz po odniesieniu przez niego drugiej kontuzji zadzwonił do niego Paulo Sousa by podnieść go na duchu i zapewnić, że o nim pamięta.

Pytanie, czy ta pamięć wystarczy, by dla Bielika znalazło się miejsce w krystalizującej się reprezentacji.

Miał być powrót 

Ostatnim pechowcem na liście jest Arkadiusz Reca. Oczywiście w jego wypadku nikt nie oczekiwał, że wzniesie tę kadrę na nowy poziom, ale jednak lewa obrona bądź wahadło to pozycja, na której od lat czekamy na piłkarza przynajmniej przyzwoitego.  A Reca kimś takim mógł być.

Były gracz Wisły Płock miał powrócić do reprezentacji na ostatnie zgrupowanie. Ostatecznie jednak plany te pokrzyżowała właśnie kontuzja. Wcześniej, był przez Sousę pomijany. Szansę dostał tylko na pierwszym zgrupowaniu. Miała to więc być szansa by pokazać, ze faktycznie może coś dać kadrze. Ostatecznie jednak, w obliczu urazu i Recy i Rybusa, Sousa został z jednym nominalnym lewym wahadłowym - nie grającym w klubie - Tymoteuszem Puchaczem.

Ten ostatni, choć ma problemy z wywalczeniem sobie miejsca w Unionie, w kadrze zagrał w 9 z 10 ostatnich meczów., Opuścił tylko ten najmniej istotny - z San Marino. Nie wykluczone zatem, że gdy Reca dojdzie do siebie, będzie miał spory problem, by znów powalczyć o wyjściowy skład.

Co dalej?

Na dziś zatem cała trójka jest dość daleko od gry w reprezentacji, a przynajmniej w jej wyjściowym składzie. Bielik od początku zeszłego roku poza grą spędził już 549 z 668 dni. Gdy już wróci, to trudno przewidzieć, ile zajmie mu powrót do pełni formy. Walukiewicz natomiast musi zmagać się z coraz większą konkurencją. Gdy pojawiał się w kadrze, był trzeci po Gliku i Bednarku. Dziś dużo pewniejszą pozycję ma Dawidowicz, regularnym reprezentantem jest także Michał Helik.

Paradoksalnie najłatwiejszą drogę powrotną do kadry wydaje się wciąż mieć ten o teoretycznie najmniejszym potencjale, czyli Arkadiusz Reca. Nie ma bowiem w tej chwili piłkarza, który realnie mógłby zagarnąć lewą stronę obrony dla siebie. Dość powiedzieć, że gdy podczas poprzedniego zgrupowania zabrakło Recy i Rybusa, Sousa zamiast dowołać nowego lewego obrońcę, wolał zostać z samym Puchaczem.

Na dziś jednak, zmartwieniem całej trójki jest przede wszystkim powrót do pełni sprawności. To pierwszy, niezbędny krok, który muszą postawić, by wciąż móc marzyć o przyszłorocznym mundialu.

Czytaj także:
"Jak ty to zrobiłeś". Ujawniono treść rozmowy Michniewicza ze znanym trenerem
AC Milan podjął decyzję w sprawie Kjaera

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×