Błysnął w Wiśle Kraków, przepadł w Jagiellonii

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Martin Kostal (w środku)
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Martin Kostal (w środku)

Martin Kostal miał być gwiazdą Jagiellonii Białystok, ale rozczarował i obecnie nie ma szans na grę w pierwszej drużynie. W III lidze obecnie wyróżnia się... najwyższym kontraktem. Na WP SportoweFakty sprawdzamy sytuację Słowaka.

Na początku 2019 roku Jagiellonia Białystok długo walczyła o jego transfer, by ostatecznie zapłacić za niego spore jak na siebie pieniądze. Martin Kostal miał zostać jej  gwiazdą, ale oczekiwań nie spełnił. W 30 meczach zaliczył jedynie 4 asysty, nie potrafił przebić się na dłużej do podstawowej jedenastki i w końcu został skreślony.

W tym sezonie 25-latek występuje jedynie w drugiej drużynie podlaskiego klubu. W III lidze zagrał 12 razy i strzelił 6 goli. - Nadal wierzymy, że byłby w stanie pomóc pierwszemu zespołowi - mówi nam jego agent Pavol Juhas.

Błysk w Wiśle i rozczarowanie w Jadze

Kostal trafił do Polski w połowie 2017 roku, gdy zasilił Wisłę Kraków. W pierwszym sezonie nie udało mu się jednak przebić do podstawowej jedenastki, zagrał tylko w pięciu meczach i wydawało się, że jego przygoda okaże się nieudaną. Tymczasem w kolejnej rundzie nie tylko niespodziewanie przebił się do składu, ale został jedną z gwiazd zespołu. Szczególnie błysnął w starciach z Lechem Poznań (5:2) i Legią Warszawa (3:3), którymi przyciągnął zainteresowanie kilku dobrych klubów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rozklepali rywala, a potem... Kapitalna bramka piłkarza Realu Madryt!

Wyścig o pozyskanie Kostala ostatecznie wygrała Jagiellonia, która wiązała duże nadzieje z jego transferem. Zaczęło się od asysty w debiucie, ale później było znacznie gorzej. Szybko stracił miejsce w pierwszej jedenastce, nie zachwycał po wejściach z ławki rezerwowych. Przez 1,5 sezonu zaliczył tylko kilka przebłysków pomiędzy kilkunastoma słabymi grami, a w międzyczasie łapał kolejne kontuzje. Krzyżyk na nim postawił już trener Iwajło Petew, a kolejni szkoleniowcy również nie zamierzali na niego stawiać.

Dobry okres na Słowacji nie pomógł

Poprzedni sezon Słowak spędził na wypożyczeniu w rodzimym FK Senica, w którym w 29 meczach strzelił 7 goli i miał 3 asysty. Wydawało się, że to w połączeniu z powrotem Ireneusza Mamrota na stanowisko trenera Jagiellonii pozwolą mu otrzymać kolejną szansę w Polsce. Tak się jednak nie stało i zawodnik wylądował na liście transferowej.

- Kostal miał bardzo udaną rundę wiosenną w Fortuna Lidze, należał do kluczowych zawodników drużyny i znacznie przyczynił się do uniknięcia przez nią spadku. W lecie jednak niewiele klubów było zainteresowanych jego transferem definitywnym, więc zdecydował się na pozostanie w obecnym zespole. Wierzył, że będzie w stanie mu pomóc - nie kryje Juhas.

Wyróżnia się... zarobkami

Ostatecznie Kostal się przeliczył, bo drugiej szansy w Jagiellonii już nie otrzymał. Nie pomogła mu taktyka pierwszej drużyny, w której brak miejsca dla skrzydłowych. Nie widać było też szczególnej chęci do ponownego postawienia na niego ze strony trenera. Nawet bowiem kiedy na początku sezonu szło mu bardzo dobrze w III lidze, a ekstraklasowy zespół rozczarowywał i miał kłopoty kadrowe, to nie było dla niego w nim miejsca.

Przed kilkoma tygodniami słowacki pomocnik przeszedł chorobę i jego forma nieco spadła. Obecnie na trzecioligowych wyróżnia się więc głównie zarobkami, które nieoficjalnie są największymi na tym poziomie. Jego kontrakt jest jednak ważny tylko do 30 czerwca 2022 roku. - Każdy widzi, że jego sytuacja sportowa jest naprawdę trudna. Szukamy jednak rozwiązania korzystnego dla wszystkich. Latem niektóre z rozmów były bliskie finalizacji, a obecnie również prowadzimy jakieś negocjacje i wierzymy w transfer już zimą - kończy Juhas.

Jagiellonia zagra z Wisłą Kraków w sobotę 20 listopada o godz. 15.

Źródło artykułu: