Ogromne znaczenie dla losów tego pojedynku miała sytuacja z 2. minuty, gdy gospodarze uzyskali prowadzenie za sprawą Rafała Murawskiego. Reprezentacyjny pomocnik trafił do siatki, wykorzystując bardzo dobre dośrodkowanie Marcina Zająca z prawej strony boiska. Fatalnie zachowali się natomiast obrońcy Dyskobolii, którzy zupełnie odpuścili krycie i pozostawili Murawskiemu sporo miejsca i swobody.
W kolejnych minutach Lechici oddali pole rywalom i nastawili się na grę z kontry. Groclin przejął inicjatywę, ale z długiego utrzymywania się przy piłce dla podopiecznych Jacka Zielińskiego nic wielkiego nie wynikało. Grodziszczanie z uporem maniaka wymieniali dziesiątki podań na połowie rywala, a na strzały decydowali się rzadko, co sprawiało, że czas mijał, a dobrych sytuacji było jak na lekarstwo.
W 23. minucie powinno być jednak 1:1. Znakomitej szansy nie wykorzystał Filip Ivanovski, który dość niespodziewanie zamykał akcję na krótkim słupku po zupełnie nieudanym uderzeniu Piotra Świerczewskiego. Macedończyk nie sięgnął jednak piłki. Już po chwili grodziszczanie mieli kolejną wyborną wręcz okazję. Tym razem zagrożenie pod własną bramką sprokurował Dawid Kucharski, który czując presję ze strony Adriana Sikory wykonał bardzo niefortunne podanie do tyłu, czym zupełnie zaskoczył Krzysztofa Kotorowskiego. Golkiper Lecha pospiesznie cofał się do linii bramkowej, by nie zostać przelobowanym i w ostatniej chwili udało mu się odbić futbolówkę.
Odpowiedź Lecha była jednak natychmiastowa i w 27. minucie, po przytomnym zagraniu Murawskiego, oko w oko z golkiperem Dyskobolii stanął Hernan Rengifo. Goście zdołali jednak opanować sytuację, gdyż Przyrowski skrócił kąt na przedpolu, a na Peruwiańczyka nacierał również Pance Kumbev. W efekcie snajper Kolejorza musiał uderzać w pośpiechu i cała akcja skończyła się tylko jękiem zawodu poznańskiej publiczności.
W 31. minucie miała miejsce sytuacja, która sprawiła, że już do końca spotkania Lechici musieli bronić skromnego prowadzenia. Za faul na wychodzącym na czystą pozycję Ivanovskim drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Djurdjević. Sędzia Jarosław Żyro, który wyrzucił z boiska defensora gospodarzy, nasłuchał się przy tej okazji inwektyw ze strony kibiców, a także sztabu szkoleniowego Lecha, jednak trudno przyznać rację krytykantom i kwestionować zasadność decyzji arbitra. Pierwszą kartkę Djurdjević otrzymał bowiem za dość subtelny, ale jednak taktyczny faul na Radosławie Majewskim, natomiast druga była już absolutnie bezdyskusyjna.
Grając w przewadze, grodziszczanie niemal permanentnie przebywali na połowie Lecha, bardzo długo utrzymując się przy piłce. Swoich kibiców, którzy przybyli do Poznania w sporej liczbie, mogli jednak doprowadzić do frustracji, bowiem z przewagi w środku pola przez długie minuty zupełnie nic nie wynikało. Skrzydłowi wykonywali mało dośrodkowań, brakowało również strzałów z drugiej linii, choć takowe powinny mieć miejsce, gdyż szczególnie w tej strefie boiska dominacja biało-zielonych była nadto widoczna.
Dopiero w 66. minucie zakotłowało się w polu karnym gospodarzy. Po centrze Piotra Rockiego, z ostrego kąta potężnie uderzał Ivanovski. Kotorowski wyczuł jednak intencje Macedończyka, odpowiednio skrócił kąt i obronił.
W 81. minucie goście zaprezentowali natomiast nieprawdopodobną indolencję strzelecką, nie potrafiąc aż trzykrotnie skierować piłki do siatki z najbliższej odległości! Najpierw z ostrego kąta w poprzeczkę huknął Rocki, głową z ok. pięciu metrów dobijał Mariusz Muszalik, ale Kotorowskiego zaasekurował Grzegorz Wojtkowiak, który wybił piłkę z linii bramkowej. To jednak nie koniec, gdyż po raz kolejny i znów z bliska dobijał Muszalik. I tym razem jednak graczowi Dyskobolii zabrakło zimnej krwi, w efekcie Kotorowski złapał piłkę, a kibicom Lecha kamień spadł z serca. Doprawdy trudno wyobrazić sobie lepsze sytuacje do uzyskania gola wyrównującego.
Nieporadność grodziszczan w ofensywie musiała się na nich zemścić i w 85. minucie było po meczu. Drugi gol dla Lecha padł po kolejnym kosmarnym błędzie obrońców, którzy najpierw pozwolili Tomaszowi Bandrowskiemu swobodnie pomknąć z piłką w kierunku bramki Przyrowskiego, następnie źle ustawił się Radek Mynar, w efekcie pomocnik Lecha stanął niemal oko w oko z golkiperem gospodarzy. Jemu zimnej krwi już nie zabrakło i poznańska publiczność miała powody do ogromnej radości.
W samej końcówce Dyskobolia zdołała wreszcie trafić do siatki, lecz była to już bramka na otarcie łez. Jej autorem okazał się Muszalik. Były pomocnik Odry Wodzisław wykorzystał fatalny błąd Kotorowskiego, który najpierw złapał, a następnie wypuścił piłkę z rąk, i strzałem wślizgiem z bliskiej odległości uzyskał trafienie honorowe. Ten gol losów rywalizacji nie odwrócił, lecz jest o tyle istotny, że daje podopiecznym Jacka Zielińskiego lepszy bilans bezpośrednich spotkań z Lechem (w Grodzisku Wlkp. Dyskobolia wygrała 1:0), a to może mieć spore znaczenie w przypadku, gdy oba zespoły zgromadzą na koniec sezonu tyle samo punktów. Wówczas wyższe miejsce w tabeli przypadnie biało-zielonym.
Trzeba jednak przyznać, że po zwycięstwie w derbach piłkarze Lecha są w zdecydowanie najlepszej sytuacji w walce o wicemistrzostwo Polski. W ostatnich czterech kolejkach trwających rozgrywek drużyna Franciszka Smudy, w przeciwieństwie do Legii i Groclinu, zmierzy się bowiem wyłącznie z rywalami z dolnych rejonów tabeli.
Lech Poznań - Groclin Grodzisk Wlkp. 2:1 (1:0)
1:0 - Murawski 2'
2:0 - Bandrowski 85'
2:1 - Muszalik 90+3'
Składy:
Lech Poznań: Kotorowski - Kucharski, Bosacki, Wojtkowiak, Djurdjević, Zając, Murawski, Bandrowski, Cueto (34' Henriquez), Reiss (62' Injać), Rengifo (90' Pitry).
Groclin Grodzisk Wlkp.: Przyrowski - Mynar, Yunisoglu (46' Muszalik), Sokołowski, Kumbev, Piechniak (46' Rocki), Świerczewski, Lato, Majewski (83' Batata), Ivanovski, Sikora.
Żółte kartki: Djurdjević (Lech) oraz Rocki (Groclin).
Czerwona kartka: Djurdjević /31' za drugą żółtą/ (Lech).
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz).
Widzów: 16 500.
Najlepszy piłkarz Lecha: Rafał Murawski.
Najlepszy piłkarz Groclinu: Piotr Świerczewski.
Najlepszy piłkarz meczu: Rafał Murawski.