Alarm w Niemczech. "Jak można było do tego dopuścić?!"

Getty Images / Na zdjęciu: kibice RB Lipsk
Getty Images / Na zdjęciu: kibice RB Lipsk

Rekordowe wskaźniki zakażeń koronawirusem w Niemczech doprowadziły do powrotu surowych obostrzeń, które dotykają także tamtejszy sport. Kluby piłkarskie z Saksonii, w tym RB Lipsk, są wściekłe na miejscowych polityków, że do tego dopuścili.

W tym artykule dowiesz się o:

- Sytuacja jest dramatyczna - mówi Angela Merkel. Z każdym dniem w Niemczech odnotowuje się kolejne rekordy zakażeń koronawirusem - we wtorek poinformowano aż o 45 326 nowych przypadkach, zmarło 309 chorych. - Do końca zimy większość Niemców będzie zaszczepiona, ozdrowiała lub martwa - grzmi minister zdrowia Jens Spahn.

Koszmarne statystyki w niektórych landach, jak Bawaria, czy Saksonia sprawiły, że już od poniedziałku obowiązują tam nowe obostrzenia. Ograniczenia nie ominęły także niemieckiego sportu, w tym oczywiście piłki nożnej. Kluby są jednak wściekłe, że z powodu dotychczasowych decyzji polityków stracą ogromne pieniądze.

Powrót obostrzeń

W piątek 19 listopada władze Saksonii, gdzie w ubiegłym tygodniu odnotowano 14-krotny wzrost nowych przypadków koronawirusa, ogłosiły nowe regulacje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rozklepali rywala, a potem... Kapitalna bramka piłkarza Realu Madryt!

Wszystkie obiekty kulturalne i rekreacyjne, biblioteki, bary, kluby i dyskoteki będą zamknięte aż do 12 grudnia, wprowadzono także godzinę policyjną dla osób niezaszczepionych. Ci nie będą mogli opuszczać domów po godzinie 22. - Wolność bez odpowiedzialności nazywa się egoizmem - powiedział premier Saksonii Michael Kretschmer (WIĘCEJ TUTAJ).

Wcześniej podobne obostrzenia wprowadziła Bawaria, z tym że tam przepisy zaczną obowiązywać od 24 listopada. Z jedną różnicą, niezwykle istotną dla klubów - stadiony będą dostępne tylko dla 25 procent pojemności obiektu, dostaną się tam jedynie osoby zaszczepione (WIĘCEJ TUTAJ).

O tym nie ma mowy w Saksonii, co bardzo dotyka jeden z najlepszych niemieckich klubów RB Lipsk.

"Jak można było do tego dopuścić?"

W ostatni weekend RB Lipsk doznało kolejnej porażki w tym sezonie i przegrało wyjazdowe starcie z Hoffenheim (0:2). Sytuacja wicemistrza Niemiec jest zła - w tabeli Bundesligi drużyna spadła na siódme miejsce i traci dziewięć punktów do drugiej Borussii Dortmund. Jeszcze gorzej jest w Lidze Mistrzów.

"Byki" straciły wprawdzie już szanse na wyjście z grupy (1 punkt w czterech kolejkach), jednak wciąż mogą zająć trzecią pozycję i zagwarantować sobie grę w Lidze Europy. Wszystko może wyjaśnić się w ostatniej kolejce, gdy na Red Bull Arena przyjedzie Manchester City.

Już jednak wiadomo, że przeciwko czołowej drużynie Europy gospodarze zagrają na pustym stadionie. Trudno się dziwić rozczarowaniu władz klubu, który zdaje sobie sprawę z rangi meczu i ile siły piłkarzom dają pełne trybuny. Klub akceptuje nowe obostrzenia, jednak ma ogromne pretensje do władz landu o doprowadzenie do tak dramatycznej sytuacji.

"Szanujemy nową sytuację, ponieważ rozumiemy, że teraz należy zrobić wszystko, aby powstrzymać dalszy wzrost zakażeń. Nie rozumiemy jednak, że rząd Saksonii nawet dopuścił do takiej sytuacji - najwyższy wskaźnik zarażeń we wszystkich krajach związkowych, wraz z najniższym wskaźnikiem szczepień, jest dowodem na to, że polityka w Saksonii jak dotąd nie wdrożyła realnej koncepcji, aby skutecznie powstrzymać pandemię" - przekazał klub.

RB Lipsk nie jest w swojej krytyce odosobniony.

"To dla nas cios"

- Ponowne wprowadzenie restrykcji i związany z nim zastój to poważny cios dla całego systemu - przekonuje Christian Dahms, sekretarz generalny Krajowego Związku Sportowego Saksonii.

- Wiele klubów już jest na granicy przetrwania. Doprowadzenie do tak poważnej sytuacji zagraża ich przyszłości. Proponowaliśmy wprowadzenie innych rozwiązań, jednak nasze propozycje odrzucono. Politycy wiedzą swoje - dodaje Dahms, nie ukrywając rozczarowania. Jego zdaniem problem zaniedbano.

Po decyzji władz Saksonii i wprowadzeniu godziny policyjnej pojawił się problem, który może wyjść na wierzch podczas wspomnianego spotkania RB Lipsk z Manchesterem City. Po godz. 22:00 osoby niezaszczepione mają zakaz wychodzenia z domu. Co jednak z piłkarzami, którzy nie są zwolennikami szczepionki?

Jeszcze we wtorek klub jednak przekazał oficjalnie, że wszyscy zawodnicy pierwszej drużyny RB Lipsk są zaszczepieni. Nie uchroniło to jednak Petera Gulacsiego oraz trenera Jessego Marscha od zakażenia się koronawirusem.

W Niemczech już jest bardzo głośno o zawodnikach Bayernu Monachium, którzy nie zamierzają szczepić się na COVID-19. Trafili przez to na kwarantannę, stawiając całą drużynę w niekorzystnej sytuacji. Według mediów klub zdecydował się obciąć więc pensje graczom. Można wyczytać, że Joshua Kimmich i Serge Gnabry złożą w tej sprawie pozew sądowy.

Priorytety

Czy w Niemczech może dojść do sytuacji, które w ostatnich dniach działy się w Holandii? Tam przy okazji meczów Eredivisie doszło do starć chuliganów z policją, dziesiątki osób zostały ranne. Powód? Wprowadzenie ostrzejszych obostrzeń związanych z dużym wzrostem chorych na koronawirusa. Tam sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Wydaje się jednak, że nastroje w Niemczech są mniej radykalne. Także w RB Lipsk zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.

- Oczywiście, jesteśmy rozczarowani tą decyzją. Sytuacja w kraju jest jednak tak poważna, że to, co dzieje się na stadionie, musi zejść na dalszy plan - ocenił trener wicemistrza Niemiec.

Aby jednak spotkanie z The Citizens miało jakiekolwiek znaczenie, drużyna musi odnieść zwycięstwo w wyjazdowym spotkaniu z Club Brugge. A na tym boisku w tym sezonie punkty straciło już nawet Paris Saint-Germain.

Początek meczu w środę o godz. 21:00.

Źródło artykułu: