Łodzianie formalnie występowali w piątkowym meczu w roli gości, ale okazało się, że na boisku również byli dość gościnni, bo pozwolili rywalom zdobyć jeden punkt. ŁKS miał przewagę optyczną i w wielu statystykach, ale to nie przełożyło się na zdobyte bramki (więcej o meczu TUTAJ).
- Brakowało strzelenia bramki w pierwszej połowie. Mieliśmy kontrolę nad meczem. Po przerwie powinniśmy być bardziej cierpliwie i lepiej zorganizowani taktycznie. Wyglądało, jakbyśmy chcieli, ale nie mieli siły - przyznał na konferencji prasowej szkoleniowiec biało-czerwono-białych Kibu Vicuna.
- Druga połowa nie była dobra, mimo że wciąż mieliśmy piłkę przy nodze częściej niż przeciwnik. Schodziło z nas powietrze jak z balona. Szanujemy ten punkt, choćby dlatego, że dobrą sytuację miała Skra pod koniec meczu. Częstochowianie to trudny zespół. W ostatnich meczach z ich udziałem - z wyłączeniem starcia kilka dni temu z Koroną - jeśli pada gol w ich meczach, to raczej jeden - dodał Hiszpan.
ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Jak on to zrobił?!
Ełkaesiacy mają czego żałować, bo od początku gry zdominowali przeciwników i kreowali okazje pod ich bramką. W ważnych momentach brakowało jednak dokładności przy wykończeniu.
- Nie jestem do końca w stanie wytłumaczyć, co stało się z nami po przerwie. Uważam, że nie graliśmy dobrze piłką. Byliśmy zbyt wolni, nie robiliśmy przewagi. Mieliśmy piłkę na połowie przeciwnika, ale to były raczej pojedynki, a nie gra zespołowa. Zabrakło nam szybkiego przejścia z obrony do ataku. W takich meczach ważne jest to, jak grasz bez piłki - podkreślił Vicuna.
Umiarkowanie zadowolony po piątkowym meczu był za to trener Skry Częstochowa Jakub Dziółka, który podkreślił, że zespół wywiązał się z zakładanego planu.
- Mieliśmy dwie dobre sytuacje w pierwszej połowie i powinniśmy strzelić przynajmniej jedną bramkę. To mogłoby wystarczyć przynajmniej na remis. Taki był cel - zagrać skutecznie w obronie. Stoczyliśmy wiele pojedynków w defensywie. Sytuacji nie mieliśmy za dużo, ale chcieliśmy je tworzyć. Mój zespół stać na jeszcze lepszą grę - przyznał trener "gospodarzy".
- Wiemy, że statystyki posiadania piłki nie dają zwycięstw, jednak brakowało agresywności w grze 1 na 1. Przegrywaliśmy za dużo pojedynków. Ale nasza reakcja po stratach ŁKS-u była bardzo dobra. Chciałbym też, byśmy lepiej przechodzili z obrony do ataku. To jest nasz największy problem. W drugiej połowie chcieliśmy to naprawić, wyglądało trochę lepiej - analizował Dziółka.
Po znakomitej serii czterech wygranych częstochowianie nieco przyhamowali, ale szkoleniowca Skry cieszy fakt, że zdołał wyrwać jedno oczko rywalowi z czołówki.
- To cenny punkt, tym bardziej że ŁKS w ostatnich meczach rósł z formą i to było widać. Scenariusz był taki, jak zakładaliśmy: rywale prezentowali dużą jakość. Mieliśmy plan i starliśmy się go realizować najlepiej jak tylko potrafimy. Dużo czasu spędzaliśmy w obronie, ale wielu przeciwników grających z tą drużyną tak ma - zakończył.
Do końca 2021 roku beniaminkowi pozostał jeszcze mecz z Resovią w sobotę 4 grudnia o 20:30. ŁKS z kolei tego dnia o 15:00 zagra u siebie z Puszczą Niepołomice, ale jeszcze wcześniej, bo w środę 1 grudnia o 18:00, łodzian czeka zaległe wyjazdowe spotkanie z Chrobrym Głogów.
Sprawdź również: Legia idzie na całość! Potężna oferta dla nowego trenera