Pierwsza połowa nie wyszła przedstawicielowi PKO Ekstraklasy. Nie dość, że stracił gola po uderzeniu Dawida Błanika, to jeszcze odpowiedział na niego zaledwie jednym strzałem Damiana Gąski. Górnik Łęczna miał problem z przeniesieniem piłki na połowę Korony Kielce, dlatego to pierwszoligowiec wydawał się być bliżej awansu.
- Lepiej przemilczę naszą grę od 10. minuty do końca pierwszej połowy, ponieważ wyglądała ona fatalnie. Zgubiliśmy schemat rozegrania piłki, budowania gry. Poszliśmy na walkę i długie podania. Ten mecz stał się słaby i nijaki. W przerwie zmieniliśmy ustawienie i manewr nam się sprawdził. Zdominowaliśmy zasłużenie drugą połowę i awansowaliśmy. Ten mecz daje nam optymizm oraz energię przed wyjazdem do Białegostoku - mówi po zwycięstwie 2:1 Kamil Kiereś, trener Górnika.
- Dla nas ten awans to historyczny moment. Górnik jest dopiero po raz drugi w historii w ćwierćfinale Pucharu Polski i będziemy mieć jeszcze szansę na półfinał. Jesteśmy dumni z tego osiągnięcia, ponieważ droga nie była łatwa - dodaje Kiereś i podkreśla kontekst tego meczu.
ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Jak on to zrobił?!
- Dla obu zespołów to było wielowątkowe spotkanie. Na pewno Korona chciała podbudować morale po zmianie trenera i ułożyć coś personalnie na najbliższe spotkanie ligowe. My z kolei jesteśmy w strefie spadkowej w ekstraklasie i sprawiliśmy sobie przykrą niespodziankę w meczu z Górnikiem Zabrze - wspomina szkoleniowiec łęcznian.
Za przygotowanie i prowadzenie kielczan odpowiadał Kamil Kuzera. Przejął on obowiązki zwolnionego w poniedziałek trenera Dominika Nowaka. Pierwsza połowa była obiecująca w wykonaniu Korony, ale jej gra kompletnie się rozsypała. Podopieczni Kuzery zostali zdominowani i prawie nie wychodzili z własnej części boiska.
- Górnik był lepszy w całym meczu. To spotkanie to dla nas drogowskaz. Poziom koncentracji i gry trzeba utrzymać przez 90 minut, jeżeli chce się rywalizować z przeciwnikiem z ekstraklasy - podsumowuje Kuzera.
Czytaj także: Wszedł i zrobił show. Wielki mecz "Grosika"
Czytaj także: Kosta Runjaić był zachwycony. Wskazał jednak mankament