Październik 2019. FC Barcelona zaplanowała w sezonie 2019/20 zarobić ponad miliard euro. To byłby zdecydowanie najwyższy budżet w 121-letniej historii Dumy Katalonii. Według planu, mistrzowie Hiszpanii mieli wygenerować dokładnie 1,047 mld przychodu.
- Żaden klub na świecie nie może pochwalić się takimi przychodami - chwalił się Oscar Grau, dyrektor generalny Dumy Katalonii. Oprócz przychodów, większe miały być także wydatki. Wzrosną one z 973 mln euro do 1,007 miliarda euro.
Jedynym problemem dla Barcy były pensje piłkarzy, na które klub przeznaczał wówczas ponad pół miliarda euro. W normalnych okolicznościach ekipa z Camp Nou nie miałaby problemów, aby wypłacić piłkarzom gotówkę. Dopiero kryzys ekonomiczny związany z pandemią koronawirusa, zapalił byłemu prezydentowi Josepowi Bartomeu czerwoną lampkę.
Z nieba do piekła
W kolejnych miesiącach było już tylko gorzej. Bartomeu odszedł ze swojego stanowiska, z szafy zaczęły wypadać kolejne "trupy". Sytuacja finansowa Barcelony jest tak fatalna, że latem z klubu musiał odejść Lionel Messi. Blaugrana nie miała pieniędzy, aby zatrzymać najlepszego piłkarza w historii zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Ale sztuczka! Zobacz piękną bramkę z Ligi Mistrzów
Według sprawozdania finansowego, sezon 2020/21 przyniósł Barcelonie stratę w wysokości 481 milionów euro, a zadłużenie klubu i przyszłe zobowiązania sięgają 1,35 miliarda euro. Dlaczego tyle mówimy o finansach? Bo to właśnie ten czynnik sprawia, że FC Barcelona z piłkarskiego hegemona, stała się zwykłym średniakiem.
Przy problemach finansowych, mocno ucierpiał aspekt piłkarski. Drużyna po raz pierwszy od 2000 roku może nie wyjść z grupy Ligi Mistrzów.
Duma Katalonii zajmuje obecnie drugie miejsce w swojej grupie. Problem w tym, że w środę zagra na wyjeździe z Bayernem Monachium, który nie przegrał u siebie w LM od 8 lat. Ostatnim zespołem, który pokonał mistrzów Niemiec był Manchester City. Jedyną drużyną, która od tego czasu zdołała wyjechać z punktem z Allianz Areny, był Ajax w sezonie 2018/2019 (więcej TUTAJ).
Finansowa katastrofa
Co jeśli spełni się najgorszy scenariusz, a Barcelona zagra tylko w Lidze Europy? Drużynie na pewno przejdzie koło nosa 9,6 mln euro premii za udział w 1/8 finału i straci szansę na zarobek kolejnych 40 mln euro.
Przypomnijmy, że zwycięzca Ligi Mistrzów w tym sezonie otrzyma od UEFA łącznie 85 mln euro. Dla porównania w Lidze Europy można zarobić maksymalnie 23 mln euro, a Lidze Konferencji nieco ponad 15 mln.
Idźmy dalej. W Champions League za awans do 1/8 otrzymuje się 9,6 mln euro. Za ćwierćfinał 10,6 mln, półfinał 12,5 mln, a finał 15 mln.
- Mierzymy się z jednym z najgorszych możliwych rywali, Bayern to jedna z drużyn będących w najlepszej formie. Trudności są duże, ale bardzo chcemy rywalizować. Zależymy od siebie. Damy z siebie wszystko - mówi przed meczem Xavi (cytat za marca.com)
Historia nie daje większych szans Barcelonie. Bawarczycy w 2020 roku rozbili Katalończyków w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, wygrywając aż 8:2. Po tym meczu z drużyny chciał odejść Leo Messi, który był przytłoczony fatalną sytuacją klubu.
Oba zespoły spotkały się niedawno w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów. Bayern Monachium ponownie rozbił Dumę Katalonii (3:0), która momentami wyglądała jak dziecko we mgle. Dwie bramki strzelił wówczas Robert Lewandowski, który ma wystąpić także w środowym spotkaniu.
- Mamy nadzieję, że poprzednie porażki z Bayernem nie wpłyną na naszą psychikę. Staram się powiedzieć zawodnikom, że cała presja ciąży na mnie, nie na nich, a ja jestem tutaj, by im pomóc. W środę postaramy się przejąć kontrolę, dominować poprzez posiadanie piłki, ale wiemy, że przed nami trudny przeciwnik - dodaje.
Początek meczu Bayern Monachium - FC Barcelona w środę o godz. 21:00.
Zobacz także: Lewandowski wydał oświadczenie w niemieckich mediach