Legia na samym dnie! Gorzej być nie może

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa - Tomas Pekhart (z lewej) i Mateusz Wieteska
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa - Tomas Pekhart (z lewej) i Mateusz Wieteska

Po odpadnięciu z Ligi Europy Legia może, jak mawia klasyk, skupić się na lidze. Jest na czym, bo w niedzielę mistrz - po raz pierwszy od 28 lat - wylądował na samym dnie tabeli PKO Ekstraklasy. Nie ma dziś w Europie słabszego obrońcy tytułu.

Występy w fazie grupowej Ligi Europy były dla Legii jak podróż do lepszego, kolorowego świata. Zwycięstwa nad Spartakiem i Leicester City i pozostałe mecze rozświetlały ponurą jesień przy Łazienkowskiej 3, ale teraz mistrzowi Polski pozostał jedynie trud i znój ligowej rzeczywistości.

Wojskowi przegrali 12 z 16 ligowych spotkań - nigdy na tym etapie rozgrywek nie mieli na koncie tylu porażek. Nawet gdy w sezonie 1936 jedyny raz w historii spadli z ligi. Dziś Legia jest krok od wyrównania ustanowionego wtedy niechlubnego rekordu klubu pod względem porażek w trakcie jednego sezonu (13).

W dno od spodu

Gdy po meczu 13. kolejki z Pogonią Szczecin (0:2) stołeczna ekipa wylądowała w strefie spadkowej po raz pierwszy od 28 lat, wydawało się, że gorzej być nie może. W końcu, gdy upadasz na dno, nie pozostaje ci nic innego, jak się od niego odbić. Warszawianie udowodnili jednak, że nie ma takiej kompromitacji, której nie przebiją.

ZOBACZ WIDEO: Ale sztuczka! Zobacz piękną bramkę z Ligi Mistrzów

Przegrali też dwa następne mecze i wyrównali niechlubny rekord klubu pod względem kolejnych porażek w lidze (7) sprzed 85 lat. A niedzielna porażka z Wisłą Płock (0:1) oznacza, że nie opuszczą strefy spadkowej przez sześć kolejek z rzędu - ostatni raz ugrzęźli w niej na tak długo w sezonie 1954.

Po przegranych derbach Mazowsza Wojskowi spadli natomiast na ostatnie miejsce w ligowej tabeli. W poniedziałek opuszczą je, jeśli Warta Poznań przegra ze Śląskiem Wrocław, ale warto przy tej okazji wspomnieć, że Legia nie była czerwoną latarnią Ekstraklasy po pełnej kolejce od 2. serii gier sezonu 1993/94, do którego przystąpiła z karą ujemnych punktów za udział w "Niedzieli cudów".

Bilans wstydu

Legia bije rekordy nieporadności nie tylko w skali klubu, ale całej ligi. W 94-letniej historii ligowych rozgrywek o mistrzostwo Polski nikt nie bronił tytułu równie nieudolnie co teraz ekipa z Łazienkowskiej 3.

Wojskowi wygrali tylko 4 z 16 rozegranych w lidze spotkań, a pozostałe 12 przegrali. Tak fatalnego bilansu na tym etapie rozgrywek nie miał dotąd żaden panujący mistrz Polski. Wydawało się, że kompromitacji Lecha Poznań z sezonu 2015/16 (4-4-8) nikt nie powtórzy, tymczasem przy Łazienkowskiej 3 udało się ją przebić.

Trzeba to głośno powiedzieć: Legia jest realnie zagrożona spadkiem z PKO Ekstraklasy. Już raz zdarzyło się, że mistrz Polski spadł z ligi rok po wywalczeniu tytułu. W latach 1954-55 na taką przejażdżkę emocjonalnym rollercoasterem swoich kibiców wzięła Polonia Bytom. Ale nawet ona po 15 kolejkach nie miała wtedy tak słabego bilansu (4-6-6) jak dziś Legia (4-0-12).

Pośmiewisko Europy

75 procent porażek, średnia 0,75 punktu na mecz i tonięcie w strefie spadkowej - to smutna prawda o ligowej Legii w sezonie 2021/22. Nie ma dziś w Europie równie słabego obrońcy tytułu.

UEFA zrzesza 55 państw-członków, a 54 z nich organizuje ligowe mistrzostwa kraju. Wyjątkiem jest Liechtenstein, który wyłania mistrza systemem pucharowym, a jego kluby występują na co dzień w lidze szwajcarskiej.

Od Portugalii po Kazachstan i od Turcji po Islandię nie ma na Starym Kontynencie tak słabego mistrza jak Legia. Spośród 53 innych mistrzów, najsłabiej wiedzie się Besiktasowi Stambuł, ale przy Łazienkowskiej 3 dziś bez wahania zamieniliby się z Turkami miejscami.

Czarne Orły zdobywają średnio 1,4 pkt/mecz, co daje im 9. miejsce w Super Lig. Mają 7 "oczek" przewagi nad strefą spadkową i taką samą stratę do miejsca premiowanego awansem do europucharów. Tymczasem mistrza Polski od ligowego podium dzieli aż aż 21 punktów.

Dla Legii pożar taki jak na Vodafone Arenie byłby powiewem świeżego powietrza. Dość powiedzieć, że Wojskowi są w tej chwili jedynym obrońcą tytułu w Europie, który ugrzązł w strefie spadkowej.

Nawet jeśli wygraliby dwa zaległe mecze, to mieliby na koncie tylko 18 punktów. To umożliwiłoby im wynurzenie ze strefy spadkowej, ale pozwoliło ledwie na zrównanie się dorobkiem z 14. w tabeli Wisłą Kraków. Wciąż byliby najsłabszym mistrzem Polski w historii i pozostaliby najsłabszym w Europie obrońcą tytułu w sezonie 2021/22.

Źródło artykułu: