"Masz wódkę? Pijemy". Tak legendarni polscy piłkarze zareagowali na stan wojenny

13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny. - Usłyszałem walenie do drzwi. Otworzyłem, a w progu stał blady Włodek Lubański - wspomina ten dzień Grzegorz Lato w "Fakcie". W poniedziałek przypada 40. rocznica tego wydarzenia.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Grzegorz Lato WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Grzegorz Lato
Stan wojenny wprowadzono w nocy z 12 na 13 grudnia, ale większość Polaków o tym fakcie dowiedziało się rano. Najpierw Polskie Radio, potem programy telewizyjne wyemitowały przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego.

Informacja dotarła również do naszych legendarnych piłkarzy Grzegorza Lato i Włodzimierza Lubańskiego, którzy wtedy występowali w Belgii.

- To była niedziela. Jeszcze spałem, kiedy usłyszałem walenie do drzwi. Otworzyłem, a w progu stał blady Włodek Lubański, przyjaciel, z którym graliśmy razem w ataku Lokeren - wspomina tamten dzień Lato w rozmowie z "Faktem".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: czerwona kartka po zdobyciu bramki? To możliwe

Ten doskonale pamięta dialog, jaki wtedy wywiązał się pomiędzy nimi. - Masz wódkę? - zapytał. Był bardzo zdenerwowany. - Mam - kiwnąłem głową. - A ja mam kawior, to pijemy - wspomina.

Lato jednak nadal nie wiedział o co chodzi. - W Polsce jest stan wojenny. Jaruzelski wyprowadził wojsko na ulicę - wyjaśnił mu wszystko Lubański.

Obaj martwili się o członków swoich rodzin, którzy byli w kraju, a z którymi - ze względu na blokadę informacyjną - nie było żadnego kontaktu. Przyznał, że Belgowie bardzo się zaangażowali, ofiarowali pomoc.

Lato przyznał, że gdy tylko dowiedział się, że w kraju niczego nie ma, natychmiast zaczął wysyłać paczki. Co w nich było? - Kawa, masło, puszki z szynką, słodycze, mąka - wymienia.

Łatwo jednak nie było, żeby paczka w całości dotarła do adresata. Trzeba było stosować odpowiednie sposoby. Kluczowe były... duże ubezpieczenia, po 200-300 dolarów od sztuki. Dla pewności wysyłano też najpierw listę rzeczy, które mają być wewnątrz. Identyczna trafiała do samej paczki.

- Kiedyś teściowa odebrała przesyłkę, a opakowanie miało naderwany róg. Belgijska poczta zwróciła mi pieniądze - przyznał Lato. - Nie było przypadku, żeby coś podczas podróży dostało nóg.

Nasza legenda przyznała też, że nigdy nie zastanawiał się czy nie grać dla kraju rządzącego przez Jaruzelskiego. - Nie grałem dla Jaruzelskiego, tylko dla Polski - stwierdził krótko.

Zobacz także:
Patologia w Polsce. Kibole grożą piłkarzom Wisły Kraków
Jest oświadczenie policji ws. ataku na piłkarzy Legii

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×