[b]
Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Najbardziej paląca dziś kwestia w polskiej piłce, to bez wątpienia wybór nowego selekcjonera reprezentacji. Pana zdaniem powinniśmy go szukać w Polsce czy za granicą? [/b]
Artur Wichniarek, były reprezentant Polski oraz piłkarz takich klubów, jak Arminia Bielefeld czy Hertha Berlin, dziś ekspert Kanału Sportowego: Na pewno za granicą znaleźlibyśmy trenera, który ma więcej jakości i w perspektywie dłuższego czasu byłby w stanie zbudować dobrą, silną reprezentację. Pytanie brzmi, czy mamy na to czas. Uważam, że dziś go nie mamy. Baraże z Rosją, bardzo ważne dla rozwoju polskiej piłki, są już za kilka tygodni i moim zdaniem nie ma czasu, by brać trenera, który nie zna tej drużyny.
Obojętnie jakiego trenera zagranicznego byśmy zatrudnili, to on tej drużyny nie będzie znał. Tak samo było w przypadku Paulo Sousy. Potrzebował on pół roku, by wystawić na mecz ze Słowacją taką jedenastkę, jaką my byśmy wystawili już w styczniu.
Zatem na kogo by pan dzisiaj postawił?
Dla mnie najrozsądniejszym rozwiązaniem byłby Adam Nawałka. Zna tę reprezentację, jej trzon. Za jego czasów byliśmy z tymi chłopakami w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Oczywiście popełnił swoje błędy przed mundialem, a także w jego trakcie. Popełnił je również obejmując Lecha. Od tej pory minęło jednak trochę czasu i mam nadzieję, że przeanalizował swoje błędy i będzie potrafił się dostosować do dzisiejszej, nowoczesnej, piłki nożnej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: solówka a la Messi! Mijał rywali jak tyczki
A co uważa pan o takich kandydaturach jak chociażby ostatnio często wymieniany w mediach Fabio Cannavaro?
Cannavaro już długo jest w Chinach, doświadczenie na pewno ma, ale nie reprezentacyjne. To był wspaniały piłkarz, jest dobrym trenerem, ale tak jak mówiłem, nie wydaje mi się, byśmy mieli teraz czas na to, aby przychodził trener, który nie zna naszych piłkarzy. Nie oszukujmy się, Fabio Cannavaro będąc w Chinach nie interesował się tym, jak gra reprezentacja Polski. Jeżeli nawet by tak powiedział na spotkaniu z prezesem Kuleszą, to na pewno skłamał. To że ktoś się przygotował i zebrał kilka informacji na temat naszej kadry, to nie jest odzwierciedlenie tego, czy ktoś tę reprezentację zna. Czy zna chłopaków, wie jak oni funkcjonują w szatni, na boisku czy poza boiskiem. To teraz jest bardzo ważne.
Piłkarzem, który bez wątpienia był jednym z największych przegranych kadencji Paulo Sousy jest Krzysztof Piątek, który w hierarchii reprezentacyjnych napastników wydaje się spadł na 5. miejsce. Z czego pana zdaniem wynika fakt, że jego przygoda w Niemczech okazała się tak wielkim niewypałem?
Na pewno nie pomógł mu transfer akurat do Herthy Berlin. Uważam, że w momencie, gdy przechodził do klubu, za kadencji trenera Klinsmana, to nie był to zespół dobry dla żadnego napastnika. Hertha stwarzała mało sytuacji, była pogrążona w chaosie, który z czasem się tylko pogłębiał. Moim zdaniem to była zła decyzja o wyborze klubu. Lepiej było mieć trochę cierpliwości w Milanie i być tam nawet zmiennikiem dla Ibrahimovicia, od którego bez wątpienia Krzysiek mógłby się wiele nauczyć, chociażby tego, jak grać tyłem do bramki, czego akurat nie potrafi.
To niestety okazało się także jednym z powodów, dlaczego Krzyśkowi się nie udało w Bundeslidze. Na samym końcu Pal Dardai powiedział wyraźnie, że nie jest on piłkarzem, który potrafi grać tyłem do bramki, brać udział w grze kombinacyjnej, że jest to typowy napastnik pola karnego, a w tym polu karnym Hertha jest i była rzadko.
Czego spodziewa się pan po jego transferze do Fiorentiny?
Powrót Piątka do Serie A to przede wszystkim nadzieja, że odzyska swoją skuteczność, wróci do optymalnej dyspozycji. Każdy zawodnik w wysokiej formie będzie przydatny naszej reprezentacji. A jeżeli był powoływany nawet gdy nie grał w Hercie, to tym większa szansa, że będzie powoływany, jeżeli zacznie grać w Fiorentinie.
Piątek to nie jedyny Polak, który odbił się od Bundesligi. Podobny los w ostatnim czasie spotkał też Tymoteusza Puchacza, Pawła Wszołka... Kiedyś Bundesliga tak przyjazna Polakom, dziś wydaje się dla nas coraz trudniejszą ligą.
Nie można powiedzieć czy liga jest przyjazna czy też nie. Na samym końcu zawsze decydują umiejętności. Albo się je ma, albo nie. Puchacz jest tego dobitnym przykładem. Trener Fischer dawał pograć mu w Lidze Konferencji, ale w lidze nie dostał już ani minuty. Bundesliga to wymagająca liga. Tu nie jest ważny wyłącznie mecz, ale także postawa na każdej jednostce treningowej. To często jest przekleństwem dla naszych piłkarzy. Ja również przechodząc do Bundesligi musiałem zmierzyć się z inną intensywnością treningów, musiałem do tego przywyknąć, zaakceptować to w głowie. Bundesliga jednak w dalszym ciągu nie boi się Polaków i to jest najważniejsze, mimo tego, że niektórym się nie udaje. Pokazuje to chociażby teraz transfer Kamińskiego do Wolfsburga.
Jeżeli natomiast chodzi o Tymoteusza Puchacza, to najbliższe pół roku spędzi na wypożyczeniu w tureckim Trabzonsporze. Pana zdaniem to dobry ruch?
Zdecydowanie. Taki młody zawodnik musi grać regularnie, same treningi, jak dobre by nie były, nie zastąpią meczu.
Puchacz miał jednak także ponoć ofertę z Werderu, którą odrzucił. Czy w jego przypadku pozostanie w Niemczech nie byłoby lepszą decyzją?
Werder także jest targany sporym chaosem wewnętrznym i po spadku gra poniżej oczekiwań. Na razie walczy o to, by załapać się w ogóle do czołowej trójki w lidze. Trabzonspor walczy jednak o inne cele, o mistrzostwo Turcji, o Ligę Mistrzów. Nie jest też powiedziane, że to wypożyczenie nie skończy się latem transferem definitywnym. Oczywiście, jeżeli Puchacz i jego menedżer planują jednak zostać w Niemczech, to być może faktycznie taki mały krok wstecz, zejście do 2. Bundesligi i pozostanie na niemieckich boiskach w dobrym klubie, bo bez wątpienia renomę Werder ma dobrą, byłoby lepszym rozwiązaniem.
Jeżeli już jesteśmy przy transferach z Bundesligi - coraz częściej mówi się o tym, że Niemcy może opuścić także Robert Lewandowski. Według pana powinien odchodzić z Bayernu?
Robert ma jeszcze półtora roku kontraktu i nie zapominajmy też, że młodszy już nie będzie. Patrząc jednak na kolejne pobijane przez Roberta rekordy, tak jak ten w liczbie bramek w jednym sezonie Gerda Muellera, to na pewno Bayern zdaje sobie sprawę z tego kogo ma w swoich szeregach. Moim zdaniem w Monachium zrobią wszystko, by przedłużyć kontrakt z Robertem. Oczywiście, jeżeli znajdą się na niego chętni w wieku 35 lat, gdy po zakończeniu kontraktu będzie wolnym zawodnikiem, to będzie mógł odejść. Myślę jednak, że do tego momentu Bayern się Roberta nie pozbędzie. To jest zbyt cenny zawodnik, by z niego rezygnować.
Czy zatem możemy liczyć, że Lewandowski pobije jeszcze ostatni z wielkich rekordów Muellera i zostanie najskuteczniejszym napastnikiem w historii Bundesligi? [obecnie Lewandowski 297 bramek, Mueller 365, przyp. red.]
Na pewno jest w stanie to zrobić, jeżeli tylko przedłuży umowę i zostanie do końca kariery w Bundeslidze. Wówczas na pewno ten rekord zostanie pobity. Warunkiem jest jednak przedłużenie kontraktu.
Czytaj także:
- "To mija się z celem". Ekspert mówi wprost, kto powinien prowadzić kadrę
- Dramatyczne sceny na boisku. Medycy musieli ratować życie zawodnika