Czasy, gdy Philippe Coutinho uznawany był za jednego z najbardziej kreatywnych pomocników na świecie minęły. FC Barcelona w styczniu 2018 roku rozbiła bank dla Coutinho, kupując go z Liverpool FC za 145 mln euro + bonusy.
Wielka gwiazda The Reds miała godnie zastąpić Neymara, który zdezerterował do PSG. Brazylijczyk miał wszystko, by sprawdzić się u boku Lionela Messiego i stać się kluczowym ogniwem Dumy Katalonii.
Wymusił transfer
Piłkarz walczył o ten transfer przez wiele miesięcy. W okresie przygotowawczym do sezonu 2017/2018 uskarżał się na tajemniczą kontuzję pleców. Robił wszystko, żeby spełnić swoje marzenie i trafić na Camp Nou.
ZOBACZ WIDEO: Huknął nie do obrony! Tę bramkę można oglądać godzinami
- Nie było szans, aby go zatrzymać - mówił potem menedżer Juergen Klopp. Niemiec rzadko jest tak bezradny, jak był przy tej sprawie.
Wielkie nadzieje prysły jednak jak bańka mydlana. Coutinho nie wytrzymał oczekiwań i presji, grał zdecydowanie poniżej swoich dużych możliwości. Źle reagował także na odsunięcie od składu.
Coutinho nie sprawdził się na Camp Nou, ale nikt nie zamierzał stawiać "krzyżyka" na pomocniku, dlatego przed sezonem 2019/20 został wypożyczony do Bayernu Monachium.
Były gracz Liverpoolu nie sprawdził się także w Bawarii. W zespole mistrza Niemiec rozegrał 34 spotkania, w których strzelił 9 bramek. Liczby miał solidne, ale szefowie Bayernu spodziewali się po nim o wiele więcej. Po meczach Ligi Mistrzów Coutinho wróci do Barcelony.
Od bohatera do zera
To prawdopodobnie jeden z największych "zjazdów" w historii piłki nożnej. Jego wartość według portalu transfermarkt w 3 lata spadła ze 150 mln do zaledwie... 18 mln. Oczywiście swój wpływ miała na to także pandemia koronawirusa, jednak głównym gwoździem do trumny okazała się fatalna forma.
Coutinho przybył na Camp Nou z łatką najdroższego piłkarza w historii Barcelony. Ciągle wierzył, że jest w stanie zabłysnąć w Katalonii, jednak im dalej las w tym było coraz gorzej.
Brazylijczyk marzy o wyjeździe na mundial w Katarze, a brak gry sprawiłby, że walkę o MŚ przegrałby już na starcie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że musi uciekać z Barcelony. Pomocną dłoń wyciągnęła do niego Aston Villa, która wypożyczyła go do końca sezonu.
Brazylijczyk trafił trzynastej drużyny Premier League, co najlepiej świadczy o tym jak źle potoczyła się jego kariera. Z drugiej strony trenerem zespołu jest legendarny Steven Gerrard, który będzie wiedział jak mentalnie odbudować Brazylijczyka.
Debiut Brazylijczyka w nowych barwach może nastąpić już w sobotę. Aston Villa zagra przed własną publicznością z Manchesterem United. Początek spotkania o godz. 18:30.
Czytaj także:
Włosi znów pod wrażeniem Krzysztofa Piątka. "Wszyscy czekali, aż odpali pistolety!
Marcel Schaefer, dyrektor Wolfsburga: Kupiliśmy Kamińskiego z pięciu powodów