Paula Duda: Jeszcze nie tak dawno mówił pan, że nie ma pan żadnych ofert i że do grudnia na pewno zostaje pan w Zagłębiu. Skąd więc ta niespodziewana zmiana zdania?
Michał Goliński: Sam do końca nie wierzyłem w to, że zmienię tego lata klub. Akurat tak się złożyło, że Cracovia kilka dni przed zamknięciem okna transferowego przysłała ofertę do Zagłębia. Rozmowy trwały trzy albo cztery dni. Później zadzwonił do mnie menedżer i poinformował, że dostałem zielone światło i mogę odejść. Z Cracovią dogadałem się w dwie godziny.
Propozycja z Cracovii musiała więc być dla pana sporym zaskoczeniem.
- I była! Myślałem, że na pewno do końca rundy zostanę w Lubinie.
Miał pan ważny kontrakt z Zagłębiem jeszcze przez rok. Nie było rozmów o jego przedłużeniu?
- Nie. Żadnych rozmów nie było. Nie tylko ja byłem w takiej sytuacji. Oprócz mnie, kontrakty kończą się też Michałowi Stasiakowi, Grzegorzowi Bartczakowi, Robertowi Kolendowiczowi i Łukaszowi Hanzelowi. I z nikim z nas nie prowadzono rozmów na temat przedłużenia umów.
Dlaczego?
- Ciężko mi to ocenić. Sytuacja finansowa w klubie nie była i nie jest najlepsza. Ale o takich sprawach decyduje prezes czy dyrektor sportowy. Skoro oni do tej pory nie rozmawiali z nikim na temat nowych kontraktów, to albo chodzi im o to, żeby tych piłkarzy sprzedać, albo po prostu się ich pozbyć.
Nie ma pan o to żalu do działaczy?
- O to raczej nie. Jak już mówiłem, sytuacja klubu nie jest najlepsza, więc na moim transferze zyskano. Transfer był warty około 170 tysięcy euro, więc jakąś tam dziurę budżetową klub zapchał. Mogę natomiast mieć żal o co innego. Zagłębie prowadziło rozmowy z Cracovią, a mnie nawet nikt o tym nie poinformował. Dopiero po dwóch dniach dowiedziałem się o ofercie, która napłynęła z Krakowa i o tym, że toczone są negocjacje. Cieszę się jednak, że to wszystko tak się skończyło. Szybko przeniosłem się do Cracovii, ale na siłę odchodzić nie chciałem. Zostałem praktycznie zmuszony do tego, bo jeśli się robi tajemnicę, że jakaś oferta wpłynęła, to trochę jest to nie fair.
Oferta z Cracovii była jedyną?
- Tak. Ja byłem przygotowany na to, że zostanę do grudnia w Zagłębiu i ewentualnie wtedy dojdzie do jakiegoś transferu. Mój menedżer też namawiał mnie, żebym poczekał już do zimy i spokojnie pograł jesienią jeszcze w Lubinie, ale stało się inaczej i dobrze się stało.
Duży wpływ na pana decyzję miała osoba trenera Oresta Lenczyka? Jeszcze do niedawna pracowaliście razem w Lubinie i to z powodzeniem.
- Bardzo duży. Kiedy trener Lenczyk prowadził Zagłębie cała drużyna grała bardzo dobrze. To świetny fachowiec. Mój transfer do Cracovii, to w dużej mierze jego zasługa. Na nieszczęście ze składu Pasów wypadł z powodu kontuzji Bartek Ślusarski, więc trener Lenczyk sięgnął po mnie.
Cracovia straciła na dłuższy czas Bartosza Ślusarskiego, ale zyskała Radosława Matusiaka. Już po pierwszym meczu, w którym zagraliście razem w barwach Pasów, można stwierdzić, że będziecie tworzyć duet, kierujący grą ofensywną drużyny.
- Przejście Radka do Cracovii to też decyzja trenera Lenczyka. Pracowali razem w Bełchatowie, kiedy Radek był w największym "gazie". Trener Lenczyk bardzo dobrze go zna i wie, jak go przygotować do rundy. A Radek już nie raz pokazał, że jest bardzo dobrym piłkarzem. Cieszę się z faktu, że będę miał okazję znów z nim grać. Znamy się z kadry olimpijskiej, a także z kilku zgrupowań u Leo Beenhakkera. W ogóle w Cracovii zaczyna się lepiej dziać. Przychodzą bardzo dobrzy zawodnicy. Tworzy się tu dobry zespół.
No właśnie. Co takiego zrobił z Cracovią trener Orest Lenczyk, że z miejsca zaczęła gromadzić punkty i to w meczach z takimi rywalami jak Lech i Legia?
- Trener Lenczyk wniósł do zespołu sporo "świeżej krwi" i wygląda na to, że właśnie to było jej potrzebne. Za trenera Płatka Cracovia grała bardzo słabo. Doświadczenie trenera Lenczyka spowodowało, że piłkarze uwierzyli we własne umiejętności i z meczu na mecz grają coraz lepiej.
O co powalczy w tym sezonie Cracovia z trenerem Lenczykiem?
- Jesteśmy w stanie walczyć o miejsca 4-6. Celuje się tu w środek tabeli, ale jeżeli będziemy pracowali tak na treningach, jak dotychczas, to myślę, że możemy zająć wyższe miejsce.
A Zagłębie Lubin? Czy trener Franciszek Smuda zdoła zmienić jego oblicze? Pana były już klub fatalnie poczyna sobie póki co w Ekstraklasie.
- Zgadza się. Ostatnie mecze wyglądały bardzo słabo, a to do tego doszła jeszcze wpadka w Pucharze Polski. Wydaje mi się, że trener Lesiak nie potrafił dotrzeć do wszystkich piłkarzy, nie umiał nas zmobilizować, dlatego takie były wyniki. Uważam, że po przyjściu trenera Smudy chłopaki uwierzą w siebie tak samo, jak stało się w przypadku Cracovii. Myślę, że już od najbliższego meczu, w którym Zagłębie zagra z Polonią Warszawa, zobaczymy zupełnie inny zespół z Lubina.
Na koniec zapytam, jak wrażenia po meczu reprezentacji ze Słowenią?
- Cóż można na ten temat powiedzieć... Szkoda, że w takim stylu odpadliśmy z wyścigu o mistrzostwa świata. Nie chce nikogo krytykować, ale bardzo słabo to wyglądało. Wiele pracy czeka nowego selekcjonera.