W Salzburgu zderzyli się liderzy niemieckiej i austriackiej Bundesligi. Red Bull bronił twierdzy przed teoretycznie potężnym szturmem. Gospodarze nie przegrali w niej ani jednego z 16 meczów pod wodzą Matthiasa Jaissle. Tym razem atakował Bayern, a zespół Roberta Lewandowskiego jest niepokonany od 22 meczów na wyjeździe w Lidze Mistrzów.
Energia, odwaga, młodość - to wszystko pokazał Red Bull od początku meczu. Bayern postanowił dać się gospodarzom wyszaleć i zobaczyć, na jak długo wystarczy im entuzjazmu. Czas pokazał, że mieli go w sobie bardzo dużo.
Już w 12. minucie trener Red Bulla zmienił kontuzjowanego Noaha Okafora na Juniora Adamu. Awaryjny ruch okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ to zmiennik zdobył gola na 1:0 w 21. minucie. Gospodarze przeprowadzili błyskawiczny atak, a Adamu przymierzył do bramki w Lidze Mistrzów po raz pierwszy. Wielka radość w Salzburgu, ponieważ ogranie mocarnego Bayernu stawało się realne.
ZOBACZ WIDEO: Miliony obejrzały filmik "Ibry". Nic dziwnego!
Obecne na trybunach władze Bayernu wyglądały na znudzone tym, co oglądają. Mocne słowa Juliana Nagelsmanna i Uliego Hoennesa, po porażce 2:4 z Bochum, nie przyniosły diametralnej poprawy w grze. Od czasu do czasu mistrz Niemiec przyspieszał, ale nie tworzył dobrych sytuacji podbramkowych. W pierwszej połowie nie pachniało golem Lewandowskiego, a Nagelsmann notował coś nerwowo przed zejściem na przerwę do szatni.
Trener Bayernu zapowiadał na konferencji prasowej, że jego drużyna ustabilizowała grę w obronie, ale nie było tego ponownie widać. Kerim Adeyemi utrudniał życie gościom swoimi energicznymi rajdami, a Benjamina Pavarda dzieliły centymetry od sprokurowania rzutu karnego po nieodpowiedzialnym wyrzucie z autu Niklasa Suele.
Bayern nie potrafił zdominować przeciwnika, który we wcześniejszych meczach edycji Ligi Mistrzów strzelił mniej goli niż sam Lewandowski. Kompani szukali podaniami czy to prostopadłymi, czy to dośrodkowaniami Polaka, a ten był starannie pilnowany. Drużynie z Monachium nic nie przychodziło łatwo, a Lewandowski denerwował się i miał coraz więcej do powiedzenia sędziemu.
Po godzinie były triumfator Ligi Mistrzów na dobre przeniósł piłkę na połowę Red Bulla. W 73. minucie Kingsley Coman zakręcił przeciwnikiem i strzelił niebezpiecznie. Nie doszło do wyrównania dzięki bramkarzowi. Philipp Kohn zdał jeszcze kilka egzaminów, ale równie dobrze gospodarze mogli strzelić drugiego gola w ostatnim kwadransie. Bayern wrócił z dalekiej podróży dzięki interwencji Benjamina Pavarda.
Bramka na 1:1 padła w 90. minucie. Bayern pozbawił gospodarzy prowadzenia rzutem na taśmę, po dośrodkowaniu Benjamina Pavarda przedłużonym przez Thomasa Muellera. Lewandowski ściągnął uwagę obrońców, a Kingsley Coman wykorzystał możliwość strzelenia z bliska do sieci.
Kamil Piątkowski był na ławce gospodarzy.
Red Bull Salzburg - Bayern Monachium 1:1 (1:0)
1:0 - Junior Adamu 21'
1:1 - Kingsley Coman 90'
Składy:
Red Bull: Philipp Kohn - Rasmus Kristensen, Oumar Solet, Maximilian Woeber, Andreas Ulmer - Nicolas Capaldo, Mohamed Camara, Nicolas Seiwald (80' Luka Sucić) - Brenden Aaronson - Noah Okafor (12' Junior Adamu), Karim Adeyemi (87' Maurits Kjaergaard)
Bayern: Sven Ulreich - Benjamin Pavard, Niklas Suele, Lucas Hernandez - Serge Gnabry (77' Eric Maxim Choupo-Moting), Joshua Kimmich, Corentin Tolisso (80' Marcel Sabitzer), Kingsley Coman - Thomas Mueller, Leroy Sane - Robert Lewandowski
Żółte kartki: Coman, Sabitzer (Bayern)
Sędzia: Michael Oliver (Anglia)
Czytaj także: Mbappe cudotwórcą PSG. Wymęczona wygrana w hicie Ligi Mistrzów
Czytaj także: Demolka w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Faworyt pokazał siłę!