Jeszcze do niedawna kibice Realu Madryt byli przekonani, że zespół zmierza w dobrym kierunku. Świetnie punktował w lidze, wygrał swoją grupę w Champions League, w zasadzie odprawiał niemal każdego rywala z kwitkiem. Porażki z Sheriffem, Getafe czy Espanyolem nie mogą mocno boleć, gdy za chwilę nie dajesz szans na zwycięstwo Sevilli, Interowi czy Atletico, a także wygrywasz El Clasico dwa razy w przeciągu trzech miesięcy.
Pucharowe trudności
Pierwsze oznaki małego kryzysu pokazały się 20 stycznia. W 1/8 finału Pucharu Króla "Los Blancos" pojechali na stadion Elche. Awansowali do następnej rundy, ale potrzebowali do tego dogrywki. Do 108. minuty przegrywali w niej 0:1, ale zdołali odwrócić wynik. Carlo Ancelotti postawił na kilku zmienników, którzy podołali wyzwaniu. W tym gronie byli Rodrygo, Luka Jović czy Marcelo, który obejrzał czerwoną kartkę.
Trzy dni później obie drużyny zmierzyły się ponownie, tym razem w ramach rozgrywek ligowych. Na Santiago Bernabeu padł remis 2:2. Elche na kwadrans przed końcem prowadziło 2:0, lecz kolejny raz nie potrafiło dowieźć korzystnego wyniku do ostatniego gwizdka sędziego. Gospodarzy zgubił brak skuteczności. Nie wykorzystali oni dogodnych okazji do komfortowego ułożenia sobie tego spotkania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego jeszcze nie widzieliśmy! Kapitalna obrona rzutu karnego
Po tym meczu miała miejsce przerwa na zgrupowania reprezentacji. W kadrze Brazylii byli Vinicius, Rodrygo i Casemiro. W nocy z wtorku na środę europejskiego czasu grali z Paragwajem, a konfrontacja Realu z Athletikiem w ćwierćfinale Copa del Rey została zaplanowana na godzinę 21:30 w czwartek. Wspomniana trójka przyleciała do stolicy Hiszpanii 25 godzin przed jej rozpoczęciem. Na miejscu odbyła lekki trening, a mimo to w całości wyszła w podstawowym składzie.
Niezrozumiałe decyzje
- Vinicius i Rodrygo mają po 20 lat, a 60 jak ja - żartował Ancelotti. Na San Mames nie mogło być mu jednak do śmiechu. Zespół z Bilbao wygrał 1:0 i wyrzucił "Królewskich" z rozgrywek. "Vini" nie wnosił niczego do gry i zszedł z boiska już w 60. minucie, ciężko oddychając. Zmienił go Isco, co niesamowicie zezłościło fanów.
Nie potrafili oni zrozumieć, dlaczego hiszpański pomocnik, którego dni na Bernabeu są już policzone, znajduje się w hierarchii wyżej niż Eden Hazard i Gareth Bale, którzy nie otrzymali ani minuty. Belg rozgrzewał się w drugiej połowie, ale kazano mu wrócić na ławkę rezerwowych, co spotkało się z niedowierzającym, ironicznym uśmiechem Walijczyka. - Nie mam nic do powiedzenia. Dlaczego pytacie o nich, a nie o Carvajalu czy Ceballosie? Trzeba też rozmawiać o innych graczach, którzy nie grali, a są na tym samym poziomie - bronił się włoski szkoleniowiec.
- Zmieniłem Kroosa i Viniciusa, ponieważ byli zmęczeni. Zostało mi kilka zmian i myślałem o dokonaniu ich w dogrywce, ale rywale strzelili bramkę w końcówce i nie miałem na to czasu - dodał. Tymi słowami niejako wskazał jeden z zarzutów stawianych mu przez fanów klubu. Nie może zamazać ich minimalna wygrana nad Granadą w ostatniej kolejce.
Stare grzechy "Carletto"
Ancelotti prowadził wcześniej Real w latach 2013-2015. Można było przypuszczać, że po ostatnim, pragmatycznym sezonie Zinedine'a Zidane'a teraz drużyna będzie grała piękniej. Noty za styl trochę się podniosły, ale analogie do sezonu 2014/15 są także negatywne. Włoch w dalszym ciągu nie lubi rotować składem, a w trakcie spotkań dokonuje boiskowych roszad bardzo późno.
We wspomnianej kampanii "Los Blancos" również osiągali niesamowite wyniki jesienią. Zanotowali aż 22 zwycięstwa z rzędu i zabrakło im dwóch, by wyrównać światowy rekord Guinnessa, należący do brazylijskiej Kurytyby. 2 stycznia przegrali z Valencią na Mestalla, dwa tygodnie później odpadli z Pucharu Króla po dwumeczu z Atletico. Nie byli w stanie wygrywać na trudnych terenach, schodzili z San Mames, Vicente Calderon i Camp Nou pokonani. Kosztowało ich to tytuł mistrzowski. W Champions League wyeliminował ich w półfinale Juventus. Ze świetnie zapowiadającego się sezonu nie zostało nic.
Zarzucano wtedy Ancelottiemu, że w dużym stopniu na te klęski miało wpływ złe zarządzanie kadrą. Trener nie ufał zmiennikom, którymi byli wtedy Asier Illarramendi, Sami Khedira, Chicharito czy Jese Rodriguez. Nie były to oczywiście gwiazdy światowego formatu, ale zasługiwali oni na większą liczbę szans niż dostali. Najlepsi zawodnicy mało odpoczywali i nie skończyło się to dobrze.
Historia lubi się powtarzać
Teraz sytuacja wygląda w pewnym stopniu podobnie. Coraz mocniej zauważalne są problemy fizyczne tercetu Casemiro - Kroos - Modrić. Eduardo Camavinga i Fede Valverde muszą bardzo cierpliwie czekać na swoje szanse. Dani Ceballos ma na liczniku zaledwie cztery mecze, choć faktem jest, że dopiero w grudniu wrócił po urazie stawu skokowego. Nie tylko oni mają problemy z grą. Nacho od października zazwyczaj wchodzi na ostatnie 10 minut, a Luka Jović wciąż nie może zrobić jakościowego kroku do przodu. Czwarty w hierarchii stoperów Jesus Vallejo rozegrał w tym sezonie 13 minut w trzech spotkaniach.
Sam Ancelotti wytłumaczył niedawno swoje podejście w tym aspekcie. - Rotacje pojawiają się, gdy nie masz zaufania do zawodnika. Styczeń był wymagający, pełny meczów i podróży. Nie radziliśmy sobie tak dobrze, jak w grudniu. Teraz zbliża się luty. To kluczowy miesiąc, w którym możemy mieć świeższy skład - powiedział.
Ta wypowiedź sugeruje, że dołek kondycyjny był zaplanowany na początek roku. Specjalistą od przygotowania fizycznego jest w Realu Antonio Pintus. Pracował już w klubie w latach 2016-2019. Był współtwórcą drużyny, która sięgała po Ligę Mistrzów po finałach w Cardiff i Kijowie. W teorii kibice powinni więc być spokojni, jednak mają świadomość, że ten brak rotacji składem już kiedyś widzieli. Wydaje się, że chcą krzyknąć "nie zagrajcie tego jeszcze raz".
Przed "Królewskimi" mecz sezonu. We wtorkowym starciu z Paris Saint-Germain dobre wyniki z jesieni nie będą miały żadnego znaczenia. Liczyć się będzie tylko obecna dyspozycja. W Parku Książąt przekonamy się, ile paliwa zostało tak naprawdę w madryckim baku i czy na Bernabeu po siedmiu latach historia znów może zatoczyć koło.
Zobacz też:
Juskowiak nie ma wątpliwości. Tak powinna wyglądać linia ataku na mecz z Rosją
Pochettino planuje ściągnięcie wielkiej gwiazdy do Manchesteru United