Deszcz silniejszy niż strzały - relacja z meczu GKS Katowice - Dolcan Ząbki

Spotkanie GKS - Dolcan miało być pojedynkiem drużyn, które walczą o wejście do ścisłej czołówki I ligi, jednak na boisku obie ekipy grały tak, jakby miana czarnego konia rozgrywek chciały uniknąć. W pierwszej połowie na boisku rządziła nuda i deszcz, w drugiej emocje już były, ale zabrakło bramek. Remis bez goli po w sumie słabym meczu, nikogo nie mógł zadowolić a szczególnie kibiców dość licznie zebranych na stadionie przy Bukowej.

Na 15 minut przed rozpoczęciem gry, swój spektakl rozpoczęła pogoda. Zawodnicy wyszli więc na plac w strugach deszczu. Aura senna i taki też początek meczu, w którym w pierwszych minutach, poza żółtą kartką dla Bartosza Hinca, nie działo się nic specjalnie ciekawego.

Sytuację na boisku starał się nieco ożywić nieco Benjamin Imeh, który najpierw w 20 minucie przedarł się w pole karne GKS, ale oddał anemiczny i dodatkowo niecelny strzał. Lepiej było w 23 minucie. Imeh uderzał z 30 metrów bardzo silnie, tyle, że wprost w Jacka Gorczycę. Nie zmienia to faktu,, że było to pierwsze uderzenie w światło bramki w spotkaniu.

Dalsza część pierwszej połowy dalej wyglądała jak środek nasenny a piłkarze jak uczuleni na deszcz. Wymienienie 3 celnych podań było dla zawodników obu drużyn zadaniem ciężkim a często niewykonalnym. Brak ryzyka w zagraniach i przesadnia nerwowość owocowały jedynie tym, że kibice mogli się pocieszyć jedynie po komicznych kiksach.

Tym milej odnotować, że w 39 minucie Grzegorz Goncerz celował z 30 metrów w okienko i zabrakło naprawdę niewiele. Blisko powodzenie był również w 44 minucie ponownie Imeh, jednak by sięgnąć głową piłki zabrakło kilku centymetrów wzrostu. Katowiczanie zrewanżowali się niecelną główką Krzysztofa Kaliciaka i sędzia mógł zakończyć pierwszą, czyli bezbarwną i żenująco słabą część gry.

Przerwa w grze dobrze podziałała na aktorów piątkowego widowiska. Mimo, że deszcz ciągle padał, zawodnicy obu drużyn w końcu postanowili spróbować szczęścia w ataku.

Najpierw przycisnął GKS. Zaczął ni to strzałem ni to dośrodkowaniem Piotr Plewnia, później Kaliciak niecelnie uderzał zza pola karnego. Najlepszą sytuację po dośrodkowaniu Mateusza Niechciała miał Goncerz, jednak piłkę pewnie zmierzającą do bramki wybił świetnie interweniujący Marcin Hirsz.

Stoper Dolcanu był tez pierwszym który dał sygnał przyjezdnym do ataku. Niecelnie główkując z 3 metrów. Dalszą część popisu dał Benjamin Imeh, który dwukrotnie był bardzo bliski upragnionej bramki. Czarnoskóry napastnik w 70 minucie wpadł w pole karne i pięknie uderzył - niestety dla gości - tylko w boczną siatkę, Minutę później po przeciwnej stronie pola karnego sytuacja powtórzyła się, tym razem Imeh przymierzył celnie ale efektowną paradą popisał się Gorczyca.

Końcówka meczu należała już do gospodarzy. W 81 minucie kąśliwy strzał zza pola karnego oddał Goncerz, jednak świetnie spisał się Rafał Misztal, który odbił sunącą po ziemi futbolówkę. W 84 minucie Gieksa ponownie była bliska szczęścia, bowiem Marcin Warakomski po rzucie rożnym interweniował tak niefortunnie, że omal nie trafił do własnej bramki. Po chwili katowiczanie wykonywali kolejny rzut rożny, po którym... znów mógł paść samobój ale po raz kolejny świetnie spisał się Misztal.

GKS Katowice - Dolcan Ząbki 0:0

Składy:

GKS Katowice: Gorczyca - Sroka, Kamiński, Uszalewski, Niechciał, Cholerzyński, Hołota (74' Nowak), Goncerz (89' Siedlarz), Plewnia, Iwan, Kaliciak (74' Mikulenas).

Dolcan Ząbki: Misztal - Dadacz (78' Warakomski), Stawicki, Hirsz, Unierzyski, Kosiorowski, Hinc, Lech (60' Stańczyk), Tataj (90' Stretowicz), Imeh, Ziajka.

Żółte kartki: Hinc, Imeh, Stańczyk, Stretowicz (Dolcan).

Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin).

Widzów: 2500

Źródło artykułu: