Na pierwszy rzut oka mówienie o kryzysie Bayernu Monachium wydaje się nieco śmieszne. Drużyna z Monachium ma sześć punktów przewagi nad Borussią Dortmund w Bundeslidze, pewnie zmierza po tytuł mistrzowski, jest faworytem przed rewanżem 1/8 finału Ligi Mistrzów z Red Bull Salzburg. A jeszcze nasz Robert Lewandowski ma szansę pobić swój własny rekord goli strzelonych w jednym sezonie w lidze.
Można wokół tego zbudować narrację sukcesu. A przecież to nie koniec argumentów. W tym samym momencie poprzedniego sezonu Bayern miał w Bundeslidze trzy punkty mniej, osiem bramek strzelonych mniej i sześć bramek straconych więcej. Można więc mówić raczej o mini-kryzysie niż o kryzysie. Można mówić o objawach choroby niż o chorobie. Nie przejdą więc nagłówki z serii: "Co za kryzys w Bayernie, tak źle jeszcze nie było". Co to, to nie.
Najlepsi od dekady?
Zresztą ledwie 2-3 tygodnie temu Uli Hoeness, były prezes klubu, po wygranej z Herthą przekonywał, że Bayern pod wodzą Juliana Nagelsmanna gra najlepszą piłkę w historii. Biorąc pod uwagę sukcesy z ostatniej dekady, to naprawdę odważna deklaracja. Wygląda na to, że również było to na wyrost. Na pewno Bayern znalazł się w sytuacji, której nie można lekceważyć, mówić, że nic się nie stało.
ZOBACZ WIDEO: Miliony obejrzały filmik "Ibry". Nic dziwnego!
Niewiele bowiem było trzeba, żeby od zachwytów przejść do niepokoju. Dziś widzimy, że Bayern jest niepewny i mocno niestabilny, o czym świadczy kilka zdarzeń.
- 27 października drużyna odpadła z Pucharu Niemiec, przegrywając 0:5 z Borussią Moenchengladbach.
- W poprzedni weekend zespół stracił aż cztery bramki w spotkaniu z bardzo przeciętnym Bochum.
- W środku tygodnia miał spore problemy w Lidze Mistrzów z Red Bull Salzburg, gdyby rywale mieli więcej szczęścia, wygraliby 2:0 i sytuacja Bayernu byłaby naprawdę ciężka.
O ile w lidze niemieckiej Bayern wciąż ma na tyle siły, żeby utrzymywać bezpieczną przewagę nad rywalami, to na rynku międzynarodowym nie wygląda to dobrze. Owen Hargreaves, były zawodnik Bayernu, po meczu z Salzburgiem powiedział rozmowie z UEFA.com: - Bayern nie jest już w gronie faworytów. Może jak wrócą Neuer i Davies, ale nie po tym co zobaczyliśmy w Salzburgu. City i Liverpool są daleko przed nimi.
W podobnym tonie pisze "Bild". Publicysta dziennika zauważa, że Bayern spadł w rankingu europejskim: "Chelsea, Real czy Manchester nie straszą obecnie Bayernu. Raczej Bochum i Salzburg. Obrona zbudowana wokół Pavarda, Hernandeza i Suele wydaje się pogrążona w głębokim śnie i wielokrotnie zapraszała szybki zespół z Salzburga do niebezpiecznych strzałów".
Bayern dziś nie jest w stanie zdominować drużyny z Salzburga składającej się przecież z zawodników na dorobku. 11 z 14 piłkarzy mistrza Austrii to byli chłopcy i młodzi mężczyźni w przedziale wiekowym 17-23. W Bayernie mieliśmy zawodników dojrzałych z pewnym ugruntowanym statusem w świecie futbolu.
Dwa mecze bez wygranej to wystarczająco dużo, by w Bayernie mówić o kryzysie. Wygląda na to, że problem jest w klubie. Joshua Kimmich po meczu z Bochum użył dość wymownych słów, powiedział głośno, że każdy z zawodników musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy dał z siebie wszystko.
Oczywiście to stary oklepany frazes, ale jeśli niemiecki pomocnik używa takich słów, to jest to cios wymierzony w kolegów z drużyny.
Uli Hoeness w jednym z wywiadów przyznał, że szatnia musi być niegrzeczna, zaś w Bayernie zawodnicy przebywają w strefie komfortu. - Nasi zawodnicy czytają w gazetach, że są niepokonani. Słyszałem, że atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Może aż za dobra, jeśli nie ma tam żadnych tarć. W meczach ze słabszymi rywalami grają na 50 lub 70 procent swoich możliwości, a to już nie wystarcza - mówi.
Bayern potrzebuje wstrząsu
Nagelsmann od jakiegoś czasu apelował o transfery w przerwie zimowej. Marzył mu się Denis Zakaria. Szwajcarski pomocnik Borussii Moenchengladbach ostatecznie wylądował w Juventusie. Nagelsmann myślał też o Joao Cancelo, ale pozyskanie prawego obrońcy z Manchesteru City to zadanie z serii niemożliwych. Ostatecznie transferów Bayern nie zrobił, w tym roku przybyli jedynie Dayot Upamecano i Marcel Sabitzer, zaś odszedł David Alaba. Mistrz Niemiec bez dwóch zdań przysypia na rynku transferowym, drużyna zaczyna się kisić we własnym sosie.
Wiele wskazuje na to, że w Bayernie doszło do poważnego sporu kompetencyjnego między trenerem a dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem, nie wszyscy wiosłują w tę samą stronę, co przyznał w wywiadzie Nagelsmann. - Możemy stworzyć rywalizację poprzez bycie aktywnym na rynku. Nie należę do osób, które dyskutują o pewnych sprawach publicznie. Marzy mi się wielu piłkarzy i wysyłam listy z nazwiskami do klubu, ale tu musi być gra drużynowa. A takiej zimą nie było. I dlatego nic nie zostało zrobione. Nie ma to sensu, jeśli ja chcę piłkarza, a Salihamidżić nie chce. Albo odwrotnie.
Bośniak podszedł do tematu na dużym luzie albo też dyplomatycznie. Powiedział, że to zwykła dyskusja, a stosunki między nim a dyrektorem są bardzo dobre. Na pewno problemem w Bayernie są problemy kadrowe. Brak Manuela Neuera to nie tylko brak wspaniałego bramkarza, ale też wielkiej osobowości na boisku, motywatora. Brak Alphonso Daviesa to brak motoru napędowego na jednym skrzydle.
Tak naprawdę Bayern to dziś wielka niewiadoma. Może zaskoczy, może nie. Z jednej strony wiadomo, że to zespół, który stać na to, by wygrać Ligę Mistrzów. Z drugiej niektórzy zawodnicy wyglądają momentami jak upasione koty, którym nie chce się ruszyć. Pewne jest, że drużynie potrzebny jest wstrząs. Pytanie tylko, jak go wywołać.