FC Barcelona jak nowa. Rośnie nowy geniusz

Getty Images / Na zdjęciu: radość piłkarzy Barcelony
Getty Images / Na zdjęciu: radość piłkarzy Barcelony

Tak grającej Barcelony jej kibice nie widzieli od kilkudziesięciu miesięcy. Drużyna Xaviego Hernandeza rozbija kolejnych rywali i goni czołówkę La Liga. Jest też u progu ćwierćfinału Ligi Europy. Czy drużyna podnosi się z kryzysu?

Luty miał być dla niego momentem prawdy. Jego przeciwnicy przekonywali że odpadnie z Ligi Europy, a w La Liga wypadnie z czołówki. A nieprzekonanych co do dotychczasowej pracy Xaviego w Barcelonie nie było wcale tak niewielu. Momenty były, ale brakowało konkretów.

Jak więc doszło do tego, że w ostatnich tygodniach to właśnie Blaugrana była najefektowniejszym zespołem w lidze, odniosła cztery efektowne zwycięstwa (14 strzelonych goli!) i rozbiła w Europie SSC Napoli?

Zupełnie niespodziewanie Barca zaczęła grać najlepszy futbol od lat, dziś wielu widzi ją w roli faworyta do zwycięstwa w Lidze Europy i do walki z Sevillą o drugie miejsce w tabeli La Liga. Luuk de Jong już nie jest nazywany najgorszym napastnikiem w historii klubu, Sergio Busquetsa nikt nie wysyła na emeryturę, a Jordi Alba znów jest nazywany najlepszym lewym obrońcą w Europie.

Efekty pracy Xaviego nie przyszły od razu, ale w Katalonii nie mają wątpliwości, że warto było czekać.

ZOBACZ WIDEO: Ukraińscy sportowcy pomagają i walczą na froncie. "Ta armia nas obroni"

Całkiem nowa Barcelona

4:2 z Atletico Madryt, 4:1 z Valencią, 4:1 z SSC Napoli 4:0 z Athletic Bilbao i 2:1 z Elche. Z drużyny przewidywalnej i ospałej Barcelona przeistoczyła się w walec, który miażdży kolejnych, nieprzypadkowych rywali w efektownym stylu, czego na Camp Nou nie widziano od kilkudziesięciu miesięcy.

- Jesteśmy już innym zespołem. Poprawiliśmy się w wielu elementach. Na dodatek pojawiło się u nas kilku nowych, wartościowych piłkarzy - mówił Xavi przed spotkaniem z Athletic.

Każdy z kibiców Barcelony zna elementy, o których mówił trener Barcelony. Wysoki pressing, znacznie szybsze rozgrywanie piłki, inteligentne poruszanie się po boisku, więcej improwizacji i gry na jeden kontakt pod polem karnym rywala - o tym wszystkim jeszcze jesienią fani mogli tylko pomarzyć.

Popisowy pod względem pressingu była zwłaszcza pierwsza połowa rewanżowego spotkania z SSC Napoli. Barca wręcz zgniotła gospodarzy, atakując regularnie zawodników z piłką już po ich polem karnym. I robiła to raz za razem, dusząc wręcz ich ofensywne możliwości już w zarodku.

A jeszcze jesienią, pytany o postawę zawodników Barcelony napastnik Bayernu Monachium Thomas Mueller odpowiadał, że rywale są znakomici technicznie, jednak brakuje im fizyczności. W lutym podopieczni Xaviego wyglądali znakomicie motorycznie, grali na wysokiej intensywności. Niewiele wskazuje, by akurat to miało się wkrótce zmienić.

Transfery na plus

Xavi musi jednak oddać Joanowi Laporcie, że zimą otrzymał naprawdę konkretne wzmocnienia. Zawodników, którzy stali się wartością dodaną, choć przecież nie było to takie oczywiste. Najmniej wątpliwości i krytycznych głosów było przy sprowadzaniu z Manchesteru City Ferrana Torresa, którego wykupienie za 55 mln euro, przy tak gigantycznych długach Barcelony, należy uznać za olbrzymi sukces dyrektora Mateu Alemany'ego.

Torres świetnie wypełnia przestrzenie, cofa się do rozegrania, przez co daje więcej możliwości w rozegraniu akcji. Co nie znaczy, że nie widać go w polu karnym. Wręcz przeciwnie, bardzo często dochodzi do sytuacji, jednak jego największym problemem jest skuteczność, czego najlepszym dowodem był pierwszy mecz z SSC Napoli (1:1).

Czy jednak ktoś mógł przypuszczać, że tak znakomite wejście do zespołu zaliczą Pierre-Emerick Aubameyang i Adama Traore? W czterech ligowych meczach dla Barcelony Gabończyk strzelił cztery gole - tyle samo, co przez całą jesień w barwach Arsenalu.

Z kolei Traore, o którym wypowiadano się, że robi dużo wiatru, ale nie przynosi konkretów (23 mecze, 0 asyst i goli w Wolverhampton), już w debiucie przeciwko Atletico zaliczył ostatnie podanie. Co ważne, hiszpański skrzydłowy sprawdza się nie tylko mając przed sobą przestrzeń, ale i w ataku pozycyjnym.

Dodajmy, że lepiej niż można się było spodziewać wygląda 38-letni już Dani Alves. Brazylijczyk miał być rezerwowym i dbać o atmosferę w szatni, tymczasem zaskakuje formą fizyczną i wciąż potrafi dać drużynie konkrety w grze ofensywnej.

Xavi ma w tym momencie wręcz bogactwo w ataku. Aubameyang, Torres, Traore, Ousmane Dembele, wracający Memphis Depay, zaskakująco dobrze grający Luuk de Jong - sześciu kandydatów na trzy pozycje. A przypomnijmy, że kontuzjowany jest być może mający największe możliwości w drużynie Ansu Fati.

Rośnie nowy geniusz

Być może, bo w tym momencie na ustach całej piłkarskiej Hiszpanii jest Pedri. 19-letni pomocnik robi w ostatnich tygodniach furorę swoimi akcjami. Jesienią było u niego widać zmęczenie ekstremalnie długim poprzednim sezonem, po którym miał wyjątkowo krótkie wakacje. Teraz Hiszpan złapał świeżość. Efekt?

Nie ma żadnej przesady, że eksperci już porównują go do Andresa Iniesty. Technika, balans ciała, wyobraźnia - te cechy na pewno już teraz łączą go z legendą Barcelony i reprezentacji Hiszpanii. Do swojego kolegi porównał go już nawet Xavi.

- To jak rozumie grę, jak porusza się między liniami, jak się ustawia... Tym bardzo przypomina mi Andresa - ocenił trener Barcelony. Podobieństwo jest widoczne gołym okiem.

A mówimy przecież o nastolatku, który już potrafi brać na siebie ciężar gry Barcelony. Wspomniany Iniesta potrzebował do tego znacznie więcej czasu - będąc w jego wieku zaliczał dopiero pierwsze występy, nie mógł nawet marzyć o takiej pozycji, jaką już wywalczył sobie Pedri, czy choćby 17-letni Gavi.

- Jeśli będzie trzeba, wszyscy wyłożymy pieniądze, żeby Gavi został w klubie - mówił w grudniu ubiegłego roku Xavi, mając na myśli rozmowy nastolatka z Barcą ws. przedłużenia kontraktu. Szkoleniowiec wierzy w zawodnika, regularnie na niego stawia a efekty widać na boisku. Gavi strzela, asystuje i ma wielki wpływ na grę Blaugrany.

Radość i energia

Doniesienia katalońskich mediów pokazują jasno, że atmosfera w zespole jest rewelacyjna, a piłkarze przyjeżdżają do ośrodka treningowego nawet w dniu wolnym od pracy, ćwicząc indywidualnie. Znów widać radość i energię, co potem przekłada się na boisko.

Wzrosło morale w zespole, które za kadencji Ronalda Koemana było wdeptywane w ziemię i to przez samego szkoleniowca. Holender przekonywał, że gra wygląda tak a nie inaczej, bo ma takich a nie innych piłkarzy. Publicznie krytykował zawodników na konferencjach prasowych, wbijając im szpilki bo błędach.

I tak, Koeman nie miał w drużynie Torresa, Aubameyanga czy Traore. Xavi też jednak zaczynał w ataku z Ferranem Jutglą czy Abde a zespół i tak wyglądał już lepiej, także pod względem liczby zdobywanych punktów. Zasługa tak dobrej gry zespołu to jednak nie tylko transfery - postępy widać niemal u każdego piłkarza. Przecież zaskakująco dobrze spisują się tacy zawodnicy jak Serginho Dest czy wspomniany już De Jong. A tego już trudno było oczekiwać.

Podobnie jak tego, że w barwach Barcelony wciąż będziemy oglądać Ousmane'a Dembele. Francuz był już jedną nogą poza klubem, nie było dla niego miejsca w kadrze, jednak Xavi postanowił dać mu szansę. I w starciu z Athletic Bilbao zaliczył koncertowy występ (piękny gol i dwie asysty), choć przebywał na boisku raptem przez 23 minuty!

Wydaje się, że jeśli jest na świecie trener który może przemówić do nieobliczalnego skrzydłowego, to jest nim Xavi, starający się otoczyć zagubionego 24-latka ojcowską opieką.

W La Liga Duma Katalonii jest na czwartym miejscu, z jednym punktem straty do Betisu i jednym zaległym meczem. Do drugiej Sevilli Barca traci już znacznie więcej, bo dziewięć oczek, jednak na pewno nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte.

Miejsce w czołowej trójce na koniec sezonu La Liga i tak byłoby dla klubu sukcesem. Awans do Ligi Mistrzów jest na Camp Nou celem numer jeden. Nim Barca wróci do Champions League, ma do wygrania Ligę Europy.

W czwartek, w pierwszym meczu 1/8 finału tych rozgrywek, Duma Katalonii podejmie Galatasaray Stambuł. Początek spotkania o godz. 21:00. Transmisja w Viaplay, relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Komentarze (0)