Pavol Stano w latach 2008-09 grał w Jagiellonii Białystok, później kilka razy wracał na Stadion Miejski jako piłkarz innych klubów. Tym razem po raz pierwszy zrobił to jako trener i... lepiej nie mógł sobie tego wyobrazić. W debiucie w roli szkoleniowca Wisły Płock ustawił zespół tak, że przeciwnicy nie mieli zbyt wiele do powiedzenia.
"Vis a vis" Słowaka, czyli Piotr Nowak podobnie jak przed poprzednimi meczami mocno namieszał w swojej drużynie. Widząc skład klubu z Podlasia trudno było rozgryźć nie tylko założenia, ale nawet to jakie pozycje przewidział niektórym zawodnikom. Dopiero boisko pokazało, że na przykład Tarasowi Romanczukowi wyznaczył rolę stopera, a Fiedorowi Cernychowi... wahadłowego.
Przez chwilę wydawało się, że kombinacje 57-latka mają sens. Gospodarze zaczęli mecz z werwą, mocno zaatakowali, ale ostatecznie szybko zostali skarceni. Już po niespełna pięciu minutach goście wyprowadzili bowiem zabójczy kontratak prawą stroną. Po rajdzie prawym skrzydłem Kristian Vallo podał płasko w pole karne, a Marko Kolar bez problemu strzelił obok wychodzącego niepewnie Zlatana Alomerovicia.
Po stracie gola przez Jagiellonię początkowy czar prysł, a niesamowicie obnażyły się jej kłopoty. Cernych zupełnie nie radził sobie w nowej roli i szybko został posłany do ataku, a jego miejsce zajął... Przemysław Mystkowski. To również nie zdało jednak egzaminu. Na dodatek środek pola zupełnie nie radził sobie z kreowaniem gry, napastnicy pozostawali odcięci od podań. Błąd za błędem popełniał nawet Michał Pazdan. Gdyby piłkarze Wisły zaatakowali śmielej lub przynajmniej mieli lepsze celowniki to mecz mógłby spokojnie zostać rozstrzygnięty już w pierwszej połowie.
Podczas przerwy w szatni białostoczan musiało być niezwykle gorąco. Aż trzech zawodników nie wyszło już na drugą połowę, a ponadto od startu drugiej połowy Nowak zmienił ustawienie. Efekty były jednak mizerne. Co prawda gra w ataku nieco się polepszyła, dość aktywny był wprowadzony Narek Grigorjan. Niemniej wiele zagrożenia nie było, a z tyłu było jeszcze gorzej. W ciągu kilkunastu minut Wisła stworzyła sobie kilka wybornych okazji, które powinna zamienić na gole. Dwukrotnie świetnie bronił jednak Alomerović, raz fatalnie pomylił się Rafał Wolski.
Po godzinie gry sytuacja na boisku nieco się wyrównała. Wisła kontrolowała jednak sytuację i nie dopuszczała rywali pod swoją bramką. Dopiero w ostatnich sekundach regulaminowego czasu zrobiło tam się cieplej. Pazdan upadł po starciu w polu karnym, a sędzia Tomasz Musiał po konsultacji z wozem VAR pobiegł sprawdzić powtórkę na monitorze. Niemniej ostatecznie nie wskazał na rzut karny i można powiedzieć, że na tym emocje się skończyły.
Jagiellonia Białystok - Wisła Płock 0:1 (0:1)
0:1 - Marko Kolar 5'
Składy:
Jagiellonia Białystok:
Zlatan Alomerović - Tomas Prikryl, Miłosz Matysik, Michał Pazdan, Taras Romanczuk, Fiodor Cernych (68' Radosław Zyśk) - Michał Nalepa (46' Narek Grigorjan), Martin Pospisil (46' Bartłomiej Wdowik), Karol Struski - Przemysław Mystkowski (77' Maciej Twarowski) - Filip Piszczek (46' Paweł Olszewski).
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Damian Zbozień, Damian Michalski, Anton Krywociuk, Piotr Tomasik - Dominik Furman - Kristian Vallo (90+2' Dusan Lagator), Mateusz Szwoch (76' Damian Rasak), Rafał Wolski (84' Filip Lesniak), Radosław Cielemęcki (76' Fryderyk Gerbowski) - Marko Kolar (84' Patryk Tuszyński).
Żółte kartki: Pazdan - Krywociuk.
Sędzia: Tomasz Musiał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana scena! Klubowa maskotka ruszyła do piłkarza