Na przełomie XX i XXI wieku Tomasz Hajto był jednym z najlepszych polskich obrońców. Grał w Schalke 04 Gelsenkirchen i był pewnym punktem reprezentacji Polski, w której rozegrał 62 mecze. Po zakończeniu kariery pracował jako trener w Jagiellonii Białystok czy GKS-ie Tychy, a obecnie jest telewizyjnym ekspertem.
Jako piłkarz Hajto był znany z nieustępliwości i waleczności. Nie było dla niego straconych piłek. Za to był doceniany w Niemczech, ale też i ustanowił niechlubny rekord otrzymanych żółtych kartek w jednym sezonie. Miał ich na swoim koncie aż 16.
Jego cechy charakteru chcieli wykorzystać właściciele jednej z organizacji zajmującej się freak fightami. Hajto miał być gwiazdą gali, ale ostatecznie w oktagonie się nie pojawił. Dlaczego? Wyjaśnił to w rozmowie z "Super Expressem".
- Miałem dwie propozycje za bardzo dobre pieniądze. Oferowano mi dużo więcej niż za mecz w Bundeslidze. Z racji tego, że mam już 50 lat i nigdy nie będę profesjonalnym fighterem, to nie będę się ośmieszał - stwierdził Hajto.
Nie ma zatem szans na to, by Hajto spróbował swoich sił w MMA. - Byłem profesjonalnym piłkarzem, za to mnie szanowali i nie będę z siebie idioty robił, i robił coś, czego nie umiem - dodał.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa: Wisła Kraków i Lech Poznań z niedosytem, może być nowy lider! Zobacz tabelę
Co za mecz Milika! Publiczność skandowała nazwisko Polaka
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co to było?! Fatalna wpadka bramkarza