Były reprezentant Ukrainy Władysław Waszczuk przebywał w piwnicy wraz ze swoją córką i synem aż przez 15 dni. Hostomel był wówczas bombardowany przez armię rosyjską, która 24 lutego rozpoczęła wojnę w Ukrainie.
Łączność praktycznie została zerwana po trzech dniach, brakowało jedzenia, a pod koniec skończył się gaz, co sprawiło, że jeszcze trudniej było przygotowywać posiłki. Waszczuk starał się jednak nie panikować.
- Starałam się nie załamywać dzieci psychicznie. Poprawiałem im humor, wyznaczałem zadania. Na przykład musiały znaleźć jedzenie i usmażyć je, zanim zrobi się ciemno. Ponadto one myły ziemniaki i piekły je na ogniu, po tym jak go rozpaliliśmy na drewnie opałowym - powiedział Waszczuk na łamach fanday.net.
ZOBACZ WIDEO: Ukraińscy sportowcy pomagają i walczą na froncie. "Ta armia nas obroni"
Po ponad dwóch tygodniach ukrywania się przed bombardowaniami Waszczuk podjął decyzję o ucieczce. Były piłkarz wraz z dziećmi ruszył w drogę do Białogródki, gdzie spotkał się z bratem i wszyscy przenieśli się w bezpieczniejsze miejsce. Wyjazd z Hostomelu był bardzo ryzykowny, ponieważ nie było oficjalnych korytarzy humanitarnych. Kilkanaście aut w jednym czasie utworzyło kolumnę, która kierowała się do wyjazdu z miasta.
- Było wielu starszych ludzi, kobiety z małymi dziećmi, kobiety w ciąży, które nie mogły chodzić. Dlatego przez wszystkie 15 dni wszyscy czekali na możliwość wyjazdu samochodem. Nawiasem mówiąc, kiedy tam byliśmy, na sąsiedniej ulicy dziewczyna urodziła dziecko - opisał były reprezentant Ukrainy.
Hostomel jest bardzo zniszczony. Waszczuk wspomniał, że Rosjanie bez skrupułów ostrzeliwali budynki.
- Był taki moment, kiedy bombardowali nas przez 15 godzin z rzędu. Już czekałem, aż skończy im się amunicja - skwitował.
Waszczuk to 63-krotny reprezentant Ukrainy. Wystąpił z nią na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 r. (Ukraińcy dotarli wówczas do ćwierćfinału).
Czytaj także:
Poważny gracz walczy o kupno Chelsea. Na stole wielkie pieniądze