- Nie wiem, co się stało. Tylko w pierwszych dziesięciu minutach graliśmy tak, jak to sobie założyliśmy - mówił trener Zagłębia Piotr Pierścionek. Faktycznie, na początku meczu sosnowiczanie narzucili swój styl i byli bliscy objęcia prowadzenia. Później Lechia zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce i o sytuacje podbramkowe gospodarzom było już trudniej. Mimo to, do przerwy powinni prowadzić. Znakomitej okazji nie wykorzystał Tomasz Szatan, który w sytuacji sam na sam z Rafałem Dobrolińskim, uderzył wprost w bramkarza gości.
Druga połowa zaczęła się dla Zagłębia koszmarnie. Dżenan Hosić starł się w polu karnym z Mirosławem Topolskim. Sędzia bez wahania pokazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki Adama Bensza, a pewnym egzekutorem okazał się Brazylijczyk Galdino. - Biegliśmy bark w bark. Przeciwnik upadł, a sędzia dopatrzył się karnego - mówił po meczu Hosić, który długo nie chciał się pogodzić z decyzją arbitra. Obrońca Zagłębia kilkanaście minut później osłabił zresztą drużynę, bo powstrzymał faulem kontrę Lechii i zobaczył drugą żółtą kartkę.
Sosnowiczanie znaleźli się w tragicznej sytuacji. Grali w dziesięciu, przegrywając z najsłabszą drużyną w lidze. Mimo to rzucili się do ataku. Brakowało jednak skuteczności, mimo że młodzi, niedoświadczeni zawodnicy Lechii robili wiele by im pomóc. Fatalne błędy popełniał Dobroliński, który kilkakrotnie wypuszczał piłkę z rąk, a jeden z obrońców tak wybijał piłkę, że ta trafiła w poprzeczkę jego bramki. Zawodnicy z Zielonej Góry mieli też kilka okazji na podwyższenie prowadzenia, ale fatalnie rozgrywali kontrataki. Nawet w sytuacji, gdy wychodzili trzech na jednego nie potrafili zagrozić bramce Zagłębia.
Sosnowiczanie wyrównali, gdy część kibiców opuszczała trybuny przekonana, że nic nie odwróci już losów meczu. Trwała właśnie ostatnia z trzech doliczonych minut, gdy przy linii bocznej faulowany został Michał Filipowicz. Do piłki podszedł wprowadzony w drugiej połowie Adrian Pajączkowski i uderzył bezpośrednio na bramkę. Któryś z jego kolegów przeskoczył jeszcze nad futbolówką i ta wpadła obok niepewnie interweniującego Dobrolińskiego. - Po raz kolejny straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Szkoda, bo naprawdę mogliśmy dzisiaj wygrać - żałował piłkarz Lechii Mariusz Bacławski.
Zaskoczony wynikiem nie był trener gości Maciej Murawski. - Ostatnio gramy coraz lepiej, szczególnie na wyjazdach. Już w meczu z Czarnymi Żagań powinniśmy wygrać, a pechowo przegraliśmy - mówił. Słabej postawy swoich piłkarzy nie potrafił wytłumaczyć Piotr Pierścionek. - Zawodnicy otrzymują pieniądze na czas, nie ma żadnych zaległości. Przy całym szacunku dla rywala, powinniśmy ten mecz wygrać. Będę rozmawiał z zawodnikami, bo przed nami ważne spotkania, których nie możemy zagrać w ten sposób.
Zagłębie Sosnowiec - Lechia Zielona Góra 1:1 (0:0)
0:1 - Galdino (k.) 52'
1:1 - Pajączkowski 90+3'
Zagłębie: Bensz - Strojek, Balul, Hosić, Pietrzak (64' Pajączkowski), Filipowicz, Bodziony, Szatan (72' Marek), Dorobek (64' Łuczywek), Lachowski, Jaromin (46' Ryndak).
Lechia: Dobroliński - Zawadzki, Tyktor, Wojtysiak, Pawliczak, Topolski (73' Piskorski), Galdino, Pikul (86' Sztonyk), Głowania, Dorniak, Bacławski (90' Kaczorowski).
Żółte kartki: Bodziony, Strojek, Lachowski, Hosić (Zagłębie) oraz Galdino, Bacławski (Lechia).
Czerwona kartka: Hosić (za dwie żółte).
Sędzia: Piotr Gajewski (Małopolski ZPN).
Widzów: 1500.
Najlepszy piłkarz Zagłębia: Adrian Pajączkowski.
Najlepszy piłkarz Lechii: Galdino.
Piłkarz meczu: Galdino.