Nieoczekiwana sytuacja podczas treningu reprezentacji. Do dziennikarzy nagle podszedł ochroniarz

Czesław Michniewicz poprowadził pierwszy trening z kadrą narodową, na głównej płycie Stadionu Śląskiego. Tuż przed końcem zajęć zaskoczył wszystkich zgromadzonych. Poprosił o wyłączenie kamer i aparatów. Dlaczego?

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
reprezentacja Polski WP SportoweFakty / Marek Bobakowski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, pierwszy dzień zgrupowania polskiej reprezentacji na Górnym Śląsku, a na dodatek pierwszy trening pod wodzą nowego selekcjonera Biało-Czerwonych - Czesława Michniewicza. W poniedziałek (21.03) wszystko było pierwsze.

Od rana do Katowic zjeżdżali piłkarze powołani przez Michniewicza. Miejscowi taksówkarze zacierali ręce, bo kursów z lotniska w Pyrzowicach było naprawdę sporo - selekcjoner powołał aż 33 piłkarzy! Dariusz Dziekanowski i Jerzy Dudek krytykowali go za takie "rozpasanie" (pisaliśmy o tym TUTAJ >>), ale Michniewicz w swoim stylu odpowiedział na konferencji prasowej, która odbyła się na Stadionie Śląskim. - Wiecie, ilu piłkarzy na zgrupowanie powołali Włosi? No, ilu? 33. Dokładnie tylu, ile my. A oni też walczą o przepustkę na mundial w Katarze - mówił z triumfalną miną.

Kadrowicze ćwiczą karne

Gwoździem poniedziałkowego programu był wieczorny trening na głównej płycie Śląskiego. Bo to właśnie w Chorzowie nasi piłkarze zmierzą się 29 marca w barażu o prawo gry podczas mistrzostw świata w Katarze (2022). Rywal? Szwedzi lub Czesi - przeciwnika poznamy 24 marca, wówczas obie reprezentacje grają w I fazie barażowej.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"

My nie musimy, bo wkroczenie wojsk rosyjskich do Ukrainy spowodowało, że FIFA i UEFA wykluczyły Rosję z rozgrywek międzynarodowych. A właśnie z Rosją (na wyjeździe) mieliśmy się mierzyć.

Wracając do treningu... Odbył się dość klasycznie: najpierw trucht wokół boiska, potem ćwiczenia rozciągające, gierka polegająca głównie na wyjściu spod presji i odpowiednim rozegraniu ataku, a na koniec rzuty karne.
Czesław Michniewicz podczas treningu reprezentacji Polski. Czesław Michniewicz podczas treningu reprezentacji Polski.
Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by dojść do wniosku, że baraż ze Szwecją lub Czechami może zakończyć się remisem, dogrywka nie da rozstrzygnięcia i to właśnie karne zdecydują o awansie na mundial. Z pewnością dlatego Michniewicz zarządził festiwal jedenastek.

"Proszę wyłączyć kamery i nie robić zdjęć"

I kiedy kamery telewizyjne oraz obiektywy aparatów były wymierzone w bramkę, do grona dziennikarzy podszedł rosły ochroniarz i grzecznie, acz stanowczo nakazał wyłączyć sprzęt. - Proszę wyłączyć kamery i nie robić zdjęć, taka jest decyzja selekcjonera - powiedział.

Sprawa okazała się na tyle poważna, że ochroniarz osobiście sprawdzał, czy dziennikarze posłuchali. Widać, że gra nerwów przed najważniejszym meczem w ostatnich latach została rozpoczęta. I nie ma szans, by coś przeciekło do naszych potencjalnych rywali.

Z dziennikarskiego obowiązku należy dodać, że Polacy bardzo skutecznie wykorzystywali rzuty karne. Nie ma powodów do obaw. Bramkarze? W kilku wypadkach również pokazali klasę.
Chwila na uzupełnienie płynów podczas treningu reprezentacji Polski. Chwila na uzupełnienie płynów podczas treningu reprezentacji Polski.
Tylko cztery pełne treningi

Poniedziałkowy trening był jednym z czterech, które Michniewicz ma do dyspozycji w pełnym wymiarze czasowym. Wyjazdowe spotkanie towarzyskie ze Szkocją (24 marca) powoduje, że nie ma na więcej czasu.

- Ale mecz ze Szkocją jest ważny - przekonywał selekcjoner. - Da mi odpowiedź na kilka pytań i wątpliwości. I nie chodzi mi tylko o personalia, ale również i o system gry.

Michniewicz waha się między: 3-4-3, a 3-5-2. Gra trzema napastnikami? Czemu nie? Przecież Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik oraz Krzysztof Piątek są w ostatnich tygodniach naprawdę w wyśmienitej formie. Kiedy z nich nie skorzystać, jak właśnie teraz: walcząc o wyjazd do Kataru.

Mecz z ostro grającymi Szkotami będzie również sprawdzianem dla Grzegorza Krychowiaka. "Krycha" przez zamieszanie z zawieszeniem ligi rosyjskiej, a potem odejściem do greckiego AEK Ateny stracił trochę czasu. Ostatnio zadebiutował w Grecji (pisaliśmy o tym meczu TUTAJ >>), rozegrał 90 minut, jego ekipa przegrała.

Drogowcy zdążą?

Prawie 1,5-godzinne zajęcia zakończyły się fotografiami z szefami Stadionu Śląskiego. Zarówno prezes Jan Widera, jak i dyrektor generalny chorzowskiego obiektu - Bartłomiej Kowalski skorzystali z okazji, że mogli wejść na murawę i zrobić sobie kilka selfie z najlepszymi piłkarzami w Polsce.
Przebieżka polskich piłkarzy na początku poniedziałkowego treningu. Przebieżka polskich piłkarzy na początku poniedziałkowego treningu.
Na trybunach znaleźć można było również łowców autografów (głównie dzieci), które jakimś cudem znalazły się na obiekcie i czekały na swoich idoli.

- Stadion Śląski jest fantastycznie przygotowany, murawa gładka, piękna, aż chce się grać - cieszył się Michniewicz. - Nie ukrywam, że liczę na magię tego obiektu. Pamiętam, jak w 2007 roku byłem na trybunach podczas meczu Polska - Belgia. Wygraliśmy wówczas po dwóch bramkach Euzebiusza Smolarka i awansowaliśmy po raz pierwszy do finałów mistrzostw Europy. Kibice eksplodowali. Liczę na powtórkę 29 marca.

A dziennikarze zastanawiali się, czy ci kibice w ogóle dojadą na Śląski. Bo vis a vis obiektu, na ulicy Chorzowskiej trwa remont. Na bardzo długim odcinku (pewnie dobrze ponad kilometr) nie ma asfaltu. Oby drogowcy zdążyli, bo przecież wejściówki na "mecz roku" zostały wyprzedane w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut i na trybunach zasiądzie prawie 55 tysięcy widzów. A znakomita większość z nich będzie chciała dojechać samochodem.

Z Chorzowa, Marek Bobakowski




 

Czy polscy piłkarze awansują do MŚ 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×