Marcin Kamiński: Są rzeczy ważniejsze niż kasa

Getty Images / Roland Krivec/DeFodi Images / Na zdjęciu: Marcin Kamiński
Getty Images / Roland Krivec/DeFodi Images / Na zdjęciu: Marcin Kamiński

- W Schalke odnalazłem siebie na nowo. Nie jestem na zgrupowaniu tylko po to, aby tylko być i spędzić fajny czas - zapowiada Marcin Kamiński. 30-letni obrońca wie, że dostał ostatnią szansę na to, by zaistnieć w reprezentacji Polski.

Marcin Kamiński zadebiutował w reprezentacji jako 20-latek, a dekadę później ma na koncie raptem 7 występów w koszulce z białym orłem na piersi. Na powrót do drużyny narodowej czekał ponad 1000 dni i tym razem chce zagościć w kadrze na dłużej. Dotąd grał tylko w meczach towarzyskich, a teraz może wystąpić w najważniejszym spotkaniu ostatnich lat - finale baraży o awans do MŚ 2022 w Katarze.

W rozmowie z "Piłką Nożną" Kamiński mówi też o zerwaniu przez jego klub więzów z Gazpromem i o tym, jak w czasie inwazji na Ukrainę w szatni Schalke 04 traktowany jest Rosjanin Jarosław Michajłow.

- Szybko podjęto odważne kroki, rozwiązano umowę z dużym rosyjskim sponsorem i nikt nie kalkulował. Trzeba było pokazać swoje twarde stanowisko. Wiele osób mówiło, że Schalke dostaje bardzo dużo pieniędzy od sponsora, ale klub pokazał, że są rzeczy ważniejsze niż kasa - mówi.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w Grecji na dłużej niż kilka miesięcy? "Sprawa cały czas jest otwarta"

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nozna": Byłeś zaskoczony powołaniem na marcowe zgrupowanie?

Marcin Kamiński, piłkarz Schalke 04 Gelsenkirchen: Zaskoczony to złe słowo, byłem bardzo szczęśliwy. Przed sezonem zakładałem sobie kilka celów i jednym z nich był powrót do reprezentacji Polski. Udało się, zobaczymy co będzie dalej.

Do tej pory rozegrałeś siedem spotkań w pierwszej reprezentacji, wszystkie były towarzyskie. Gdyby udało się zagrać w tak ważnym starciu jak to 29 marca...

...to byłoby coś wyjątkowego! Każdy występ w reprezentacji Polski jest wyjątkowy, więc w ogóle nie patrzę na to, że do tej pory grałem tylko w sparingach. Za każdym razem chciałem i dawałem z siebie tyle, ile mogłem. W reprezentacji każdy chce wygrywać nawet mecze towarzyskie, to są inne sparingi niż te klubowe.

Występowałeś już kiedyś na Stadionie Śląskim w Chorzowie?

Nie grałem, ale byłem na ławce rezerwowych przy okazji meczów Ligi Narodów. Atmosfera była fantastyczna, więc liczę, że 29 marca będzie jeszcze lepsza i publiczność poniesie nas po awans. Kiedy słuchałem różnych opowieści sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, jaka atmosfera panowała na Stadionie Śląskim, to jestem przekonany, że jesteśmy gotowi napisać kolejny piękny rozdział na tym obiekcie.

Selekcjoner uprzedził cię przed ogłoszeniem powołań?

Nie rozmawialiśmy już w ostatnich dniach przed ogłoszeniem powołań. Selekcjoner Czesław Michniewicz odwiedził mnie wcześniej, oglądał mój występ w 2. Bundeslidze, a po meczu się spotkaliśmy i porozmawialiśmy. Dostałem jasny komunikat, że trener nie może mi nic obiecać, ale będzie mnie obserwował w kolejnych spotkaniach i jeśli uzna za przydatnego do reprezentacji, to mogę spodziewać się powołania. Dla mnie już sam sygnał od selekcjonera był bardzo ważny. Przyjechał do mnie, rozmawialiśmy na żywo i dla mnie był to znak, że może coś z tego wyjść fajnego, ponieważ jestem w gronie zawodników obserwowanych w kontekście baraży.

W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o oficjalnym powołaniu?

Jechałem samochodem z synem i dostałem kilka wiadomości z gratulacjami od rodziny oraz znajomych. Miałem w głowie, że zbliża się godzina, w której selekcjoner ogłosi nazwiska powołanych zawodników, więc kiedy już się oficjalnie dowiedziałem o powrocie do reprezentacji, bardzo się ucieszyłem.

Ulżyło?

Była radość, nie ulga. Zdawałem sobie sprawę, że mogę ostatecznie nie znaleźć się na tej liście i byłem na to przygotowany. Przez blisko trzy lata nie byłem na zgrupowaniu, więc tak naprawdę liczyłem się z tym, że ta sytuacja może się i teraz utrzymać. Na szczęście jednak selekcjoner zdecydował inaczej.

Co selekcjoner mówił w trakcie spotkania?

Stwierdził, że moim dużym atutem jest gra lewą nogą i potrafię rozgrywać akcje od tyłu. Oczywiście kwestie taktyczne i szczegółowe pomysły nie były tak dokładnie omawiane, ale trener nakreślił ogólnie jak chce grać i czego będzie od nas wymagał. Rozmawialiśmy jeszcze przed decyzjami FIFA i UEFA o wykluczeniu Rosji z międzynarodowych rozgrywek, więc pewnie już po tych sankcjach rozmowa wyglądałaby nieco inaczej.

Bardzo się stęskniłeś za reprezentacją?

Bardzo! W tym sezonie gram praktycznie we wszystkich meczach, z dwóch spotkań wykluczył mnie koronawirus i jestem bardzo szczęśliwy, że wszystko poszło we właściwym kierunku - najpierw pewne miejsce w klubie, potem powrót do kadry narodowej.

Pamiętasz swoje ostatnie zgrupowanie?

Czerwiec 2019 roku jeszcze za kadencji trenera Brzęczka. Najpierw znalazłem się na ławce rezerwowych w meczu z Macedonią Północną, a później usiadłem na trybunach w starciu z Izraelem. Pamiętam, że były przygotowane specjalne koszulki na setną rocznicę powstania Polskiego Związku Piłki Nożnej. Trochę czasu od tamtych spotkań minęło, sporo się zmieniło.

Jak oceniasz swoje szanse na występ w finale baraży?

Mamy nowego selekcjonera z głową pełną nowych pomysłów i planów na to spotkanie. Jadę na zgrupowanie z takim nastawieniem, aby się jak najlepiej pokazać w treningach i zobaczymy, co to przyniesie. Nie jestem na zgrupowaniu tylko po to, aby tylko być i spędzić fajny czas. Jeśli trener uzna, że zasługuję na szansę, to będę przygotowany w stu procentach na występ.

Widzisz dla siebie miejsce w pierwszej jedenastce, patrząc na pełną listę powołanych?

W systemie gry z trzema obrońcami, mogę grać jako pół-lewy stoper, jestem lewonożny, więc na pewno jest to mój atut. Nie można jednak nic przewidzieć. Selekcjoner ma swój pomysł, będzie chciał sprawdzić kilka rozwiązań w treningach, więc zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Marcin Kamiński ma w CV 7 występów w reprezentacji Polski
Marcin Kamiński ma w CV 7 występów w reprezentacji Polski

[b]Dostałeś jakieś materiały przed zgrupowaniem?

[/b]

Nie. Gdyby był mecz z Rosją to na pewno trener by nam wysłał sporo rzeczy przed zgrupowaniem. Sytuacja się jednak zmieniła, trzeba było się w tym odnaleźć. Do finału baraży będziemy mieli nieco ponad tydzień, więc na pewno zdążymy się przygotować na Czechów lub Szwedów. Po drodze zagramy jeszcze ze Szkocją mecz towarzyski. Wydaje mi się, że trener ma większy komfort i będzie miał o wiele więcej czasu do przygotowania nas pod ten jeden konkretny mecz. Gdyby baraż z Rosją nie był odwołany, to faktycznie sztab miałby w zasadzie dwa treningi i rozruch przedmeczowy. Teraz ten czas się wydłużył, co powinno wszystkim pomóc. W dodatku zagramy sparing, w którym będziemy mogli sprawdzić swoje założenia z realnym przeciwnikiem.

Jak podchodziłeś do zamieszania z FIFA i UEFA po rozpoczęciu wojny przez Rosję na Ukrainie? Długo nie było żadnej decyzji.

Na początku nie wiedziałem, w którym kierunku to wszystko pójdzie, ale kiedy zobaczyłem oświadczenie PZPN to wiedziałem, że tego spotkania na pewno nie zagramy. Uważam, że to jedyna właściwa decyzja. Zresztą u mnie w klubie też szybko podjęto odważne kroki, rozwiązano umowę z dużym rosyjskim sponsorem i nikt nie kalkulował. Trzeba było pokazać swoje twarde stanowisko. Wiele osób mówiło, że Schalke dostaje bardzo dużo pieniędzy od sponsora, ale klub pokazał, że są rzeczy ważniejsze niż kasa.

Wasze pensje będą niższe?

Nie. Otrzymaliśmy zapewnienie z klubu, że piłkarzy to nie dotknie w żaden sposób i Schalke znajdzie właściwe rozwiązanie. My mieliśmy się skupić na tym, co jest dla nas najważniejsze, czyli na boisku. Nikt nawet przez chwilę nie zasugerował nam, że będą oszczędności, cięcia wypłat i tym podobne.

Masz w drużynie jednego Rosjanina. Jak wyglądają teraz relacje z nim?

Ten Rosjanin to bardzo młody chłopak, w tamtym roku dopiero skończył 18 lat. Nikt go nie naciska, nie dopytujemy o szczegóły. Jestem przekonany, że on sam czuje na sobie wzrok i wie, że mamy do niego setki pytań, ale nikt nie chce go stresować. To nie jest tak, że nagle wszyscy go przestali lubić. Zupełnie nie o to chodzi. Każdy chciałby z nim porozmawiać, dopytać, ale po prostu nie wypada. Jemu na pewno też nie jest wygodnie w tej sytuacji i przeżywa to na swój sposób. Ma dostęp też do innych źródeł informacji niż Rosjanie, którzy są w swoim kraju, ale mają odcięte inne media i znają tylko jedną obowiązującą wersję wojny.

Schalke walczy o awans do Bundesligi, tracicie tylko kilka punktów do lidera, ale szefowie zmienili ostatnio trenera. Rozumiem, że prezesi nie są usatysfakcjonowani wynikami w tym sezonie?

Po porażce z Hansą Rostock nasza strata wzrosła do siedmiu-ośmiu punktów, dlatego szefowie zdecydowali się na zmianę trenera. Na tym etapie sezonu to dość spora różnica, mogłaby być trudna do odrobienia, ale na szczęście udało się ją trochę zniwelować w ostatniej kolejce. Mamy poczucie niedosytu, bo moim zdaniem powinniśmy mieć więcej punktów. Przed nami ostatnia prosta sezonu, wciąż mamy szanse na bezpośredni awans, ale wszystko jest w naszych nogach i głowach. 2. Bundesliga jest specyficzna, każdy może wygrać z każdym, więc musimy się skupić na tym, aby stracić jak najmniej punktów.

Gelsenkirchen okazało się ziemią obiecaną dla ciebie?

Odnalazłem siebie na nowo. Wywalczyłem silną pozycję, regularnie gram, jestem szczęśliwy. Przychodziłem do Schalke z założeniem, aby wrócić do regularnych występów i pomóc klubowi w powrocie do Bundesligi. Na razie wszystko zmierza we właściwym kierunku. W ostatnim meczu przed wyjazdem na zgrupowanie nie mogłem wystąpić z powodu pauzy za nadmiar żółtych kartek, ale mimo to i tak wspierałem zespół z trybun. Mogłem wyjechać wcześniej do Polski, dostałem nawet zaproszenie z Lecha Poznań na obchody jubileuszu stulecia klubu, ale musiałem odmówić. Nie wyobrażałem sobie, aby opuścić mecz Schalke, który jest rozgrywany u siebie.