W czwartek, w stolicy Kataru, odbył się Kongres FIFA, na którym - według wcześniejszych, nieoficjalnych informacji - miało dojść do zawieszenia, albo nawet wykluczenia Rosji ze struktur FIFA. Ostatecznie nic takiego nie nastąpiło, co wielu przyjęło z dużym rozczarowaniem.
Michał Listkiewicz, były działacz FIFA, uważa jednak, że rosyjski futbol i tak poniesie wielkie straty, bo choć federacja nie została wykluczona, to obowiązuje wcześniejsza decyzja o tym, że rosyjskie zespoły nie mogą grać w rozgrywkach międzynarodowych.
Właśnie ta wcześniejsza decyzja sprawiła, że Rosja została wyrzucona z baraży o finały mistrzostw świata, co oznaczało bezpośredni awans Polski do finału, w którym Biało-Czerwoni pokonali Szwecję.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski wytrzymał presję przy rzucie karnym. "Odwróciłem głowę"
A kiedy Rosjanie wrócą do gry w piłkę z innymi krajami? Czy możliwe jest ich przeniesienie do Azji? Dlaczego w pewnym sensie "zawdzięczamy" im EURO 2012? O tym rozmawiamy z byłym prezesem PZPN.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Przed Kongresem FIFA pojawiły się nieoficjalne informacje, że Rosja może zostać wykluczona ze struktur tej organizacji, ale nic takiego nie nastąpiło. Jak pan to skomentuje?
Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, działacz UEFA i FIFA: Należy rozróżnić dwie rzeczy. Zawieszenie od wykluczenia. Oczywiście, bardziej bolesne jest to drugie, zdarza się też niezwykle rzadko. Skutek jest taki, że jeśli dana federacja zostanie wykluczona, to przywrócić ją może tylko Kongres FIFA. A ten odbywa się raz na dwa lata.
Czyli wykluczenie oznacza co najmniej dwa lata poza piłkarską rodziną. Natomiast zawieszenie jest czymś lżejszym, bo odwiesić można daną federację w każdej chwili. Do tego wystarczy decyzja Komitetu Wykonawczego.
No tak, ale FIFA podtrzymała decyzję o zawieszeniu federacji Pakistanu, Kenii i Zimbabwe, za ingerencję czynników państwowych, natomiast nie zdecydowano się na choćby podobne kroki przeciw Rosjanom.
Nawet gdyby to było zrównanie ingerencji czynników państwowych z najazdem na niepodległe państwo, to oczywiście można to odebrać jako skandal. Co mogę powiedzieć: pewnie FIFA chce sobie zostawić furtkę, licząc na to, że Putin się opamięta, a sytuacja poprawi. Poza tym prawda jest taka, że inaczej traktuje się supermocarstwa, a inaczej choćby wspomniane Zimbabwe. Choć znów: za takie przewinienia jak ingerencja polityków to można przywrócić federację z dnia na dzień, gdy przyczyna ustanie.
Natomiast decyzja o wykluczeniu Rosji na pewno miałaby ważny, symboliczny wymiar. Skoro to jednak nie nastąpiło, to dobrze, że w praktyce piłkarskie sankcje i tak działają. Bo przecież rosyjskie zespoły zostały wykluczone z międzynarodowej rywalizacji. A to oznacza spustoszenie rosyjskiego futbolu. I nawet nie chodzi o pierwszą reprezentację, ale wszystkie inne drużyny.
To bardzo mocno uderzy w rosyjską piłkę. Putin strzelił swojemu futbolowi największego samobója w historii. Żadna porażka ZSRR czy potem Rosji na piłkarskim boisku nie była tak bolesna jak to, co Putin zrobił ich piłce teraz.
Nie wiemy, jak długo Rosja będzie poza międzynarodowymi rozgrywkami, ale pana zdaniem jak długo powinna być?
Patrząc na obecną sytuację, nie wydaje się, aby szybko wrócili. Nawet zakończenie działań wojennych nie zamyka przecież sprawy. Bo co z reparacjami wojennymi, co z wieloma innymi tematami, które będzie trzeba wyjaśnić? Czas leci, a zaraz międzynarodowa piłka będzie się szykować do nowego sezonu.
Jeśli do czerwca Rosja nie wróci do gry, to straci cały kolejny sezon, bo ruszą różne rozgrywki, w tym puchary. Piłkarski pociąg po prostu Rosji odjedzie. A to oznacza, że co najmniej do lata 2023 nie wrócą.
Pana zdaniem, ile powinni być na aucie?
Najmniej właśnie ten rok. To naprawdę będą bardzo bolesne straty dla nich na wielu płaszczyznach.
[b]Nieoficjalnie krążyły informacje, że może Rosja będzie się chciała przenieść z UEFA do Azji.
[/b]
W teorii to możliwe. Mamy przecież odwrotne przypadki. Izrael i Kazachstan grają na przykład w Europie. Ale... nie wierzę w to. Przecież w Azji są poważne federacje, takie jak japońska czy koreańska. I po co im na swoim terenie takie śmierdzące jajo, taki gorący kartofel?
Z drugiej strony Rosja potwierdza, że złoży aplikację o organizację EURO 2028 lub EURO 2032.
To ruska propaganda, na wewnętrzny użytek, przekaz dla swoich: że niby teraz nas wyrzucili z rozgrywek, ale zobaczcie: składamy wniosek o EURO, czyli zaraz wrócimy. No gdzie! Pan też może wysłać totolotka, w piątek akurat jackpot, ale przecież nie znaczy to, że pan wygra.
Niestety, ani pewnie nie wyślę, ani tym bardziej nie wygram. A jeszcze słówko o trwającym kongresie FIFA. Pan ich trochę "przeżył", tych kongresów. Któryś… wątroba najbardziej zapamiętała?
A tu jest właśnie ciekawa kwestia dotycząca Rosjan. U nas, jak wiadomo, Zdzisław Kręcina zawsze był gotowy, organizowaliśmy coś na kształt polskiego wieczoru przy okazji tych kongresów. Czy to w pokoju, czy w jakimś wynajętym lokalu. No i przybywali z reguły przedstawiciele naszego regionu, 10-12 państw.
Bywali Litwini, Estończycy, Łotysze, Mołdawianie, Ukraińcy, Bułgarzy, Rumuni, Słowacy, nawet Czesi się pojawiali, zdarzało się też tak, że w tym naszym pokoju godziliśmy Serbów z Chorwatami… Ale nie chodziło tylko o to, żeby się napić wódeczki. Wtedy ustalaliśmy strategię, kogo poprzeć w wyborach i tak dalej.
A Rosjanie bywali?
No właśnie nie! Mimo naszych zaproszeń nigdy nie wpadli. Generalnie to zawsze się wywyższali. W swoim mniemaniu spali w lepszych hotelach, pili lepszą wódkę. Uważali się za przedstawicieli wielkiego państwa. Zresztą, może nie wszyscy pamiętają, ale w jakimś sensie Rosjanom "zawdzięczamy" EURO 2012.
Faktycznie, zatarło się to w pamięci…
Hryhorij Surkis najpierw zwrócił się do nich. Bardzo chciał zrobić EURO w Ukrainie, ale liczył na Rosję jako współgospodarza. A Rosjanie go "olali". Powiedzieli mu, że zrobią dużą imprezę sami, bez niego. Dopiero wówczas Surkis zwrócił się do nas. I gdy teraz patrzę na to, jak Polska pomaga Ukrainie, jakie są nasze stosunki, to tak sobie myślę, że jakaś baza do tego została położona właśnie w 2012 roku.
Oczywiście, zachowując wszelkie proporcje, ale pamiętam młodych wolontariuszy z Polski i Ukrainy. Pracowali razem, bratali się, wtedy powstało wiele przyjaźni między nimi. To bardzo młodzi ludzie, niewracający już do tego, jak było kiedyś między naszymi narodami. To zbliżenie z 2012 roku to była taka mała namiastka tego, co obserwujemy teraz.
Piłkarze chcą mocnych rywali na mundialu
Skandaliczna decyzja FIFA