Ten mecz przeszedł do historii reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni pokonali w barażu Szwecją 2:0 i tym samym awansowali do mistrzostw świata. To duży sukces naszej kadry. Tylko 45 minut w spotkaniu ze Szwedami zagrał Jacek Góralski. Zaczął w podstawowym składzie i w przerwie opuścił boisko.
Powodem nie była jednak słaba gra. Góralski ze swoich zadań wywiązywał się w stu procentach. Został jednak ukarany żółtą kartką i Czesław Michniewicz nie zamierzał ryzykować tego, że Polacy będą kończyć mecz w dziesiątkę.
Po meczu znów pojawiły się opinie, że Góralski gra zbyt brutalnie. Do tych słów odniósł się sam piłkarz. Stwierdził, że za ten faul "czerwona kartka byłaby totalną przesadą".
ZOBACZ WIDEO: Mocne sparingi Polaków przed mundialem w Katarze. "Trochę się tych meczów boję"
- Poślizgnąłem się na lewej nodze i chcąc zgarnąć piłkę przejechałem Szwedowi po nodze. Analizowałem tę akcję kilkanaście razy! Nie było to wejście za które karą mogło być wyrzucenie mnie z boiska. Zahaczyłem gościa, jednak nie atakowałem go wyprostowaną nogą. Zresztą po reakcji i minie sędziego widziałem, że nie uznał tego za wyjątkowo agresywne, złośliwe wejście i chęć zrobienia krzywdy Szwedowi - powiedział Góralski.
Do Michniewicza nie ma pretensji o to, że go zmienił po żółtej kartce. Takie były zresztą przedmeczowe ustalenia piłkarza ze szkoleniowcem.
- Nie dam też sobie wmówić, co próbują niektórzy "fachowcy", że jestem łamignatem i nic więcej. W życiu nie dostałem bezpośredniej, czerwonej kartki! A do żółtej ze Szwedami grało mi się naprawdę dobrze i uważam, iż swoje zadanie wykonywałem sumiennie - dodał.
Czytaj także:
FC Barcelona czeka na Lewandowskiego. Są nowe informacje
Czesław Michniewicz wyjeżdża z Polski na Wielkanoc. "Rodzina zawiedziona"