Ten sezon Villarreal zapamięta na bardzo długo. Klub ze wschodu Półwyspu Iberyjskiego dotarł aż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów i w pierwszej jego odsłonie zaprezentował się fantastycznie.
6 kwietnia "Żółtej łodzi podwodnej" przyszło mierzyć się na własnym stadionie z Bayernem Monachium. Wielu skazywało ich na pożarcie już przed pierwszym gwizdkiem, ale oni rozegrali bardzo dobre spotkanie i ostatecznie wygrali z Bawarczykami 1:0.
Wynik rywalizacji otworzył w ósmej minucie Arnaut Groeneveld. Jednak jedno trafienie nie zadowalało gospodarzy i próbowali swoich szans w kolejnych etapach pojedynku. W 41. minucie umieścili piłkę w siatce drużyny gości, jednak po konsultacji "VAR", gola nie uznano z powodu spalonego.
ZOBACZ WIDEO: Mocne sparingi Polaków przed mundialem w Katarze. "Trochę się tych meczów boję"
Nic więc w tym dziwnego, że media na całym świecie zaczęły zachwycać się grą tej ekipy. "Wspaniały Villarreal pozwolił Bayernowi uciec żywcem! Świetny mecz 'Żółtej łodzi podwodnej', która zepsuła szanse na sprawienie jeszcze większej sensacji" - tak napisała o tym pojedynku "Marca".
Ojciec sukcesu
Mówiąc o fenomenie Villarrealu w europejskich pucharach, nie można nie wspomnieć Unaim Emery'im. Hiszpan na pokładzie "Żółtej łodzi podwodnej" pracuje dopiero od 2020 roku, a już odniósł pasmo imponujących sukcesów.
Już w swoim debiutanckim sezonie w tym klubie przeszedł do historii. Zapisał się w niej jako pierwszy szkoleniowiec, który wygrał z Villarrealem Ligę Europy. Jego podopieczni mierzyli się wówczas w Gdańsku z Manchesterem United.
Regulaminowy czas gry oraz dogrywka nie dały rozstrzygnięcia w wielkim finale, więc potrzebny był wówczas konkurs rzutów karnych. A w nim lepsi okazali się być zawodnicy w żółtych strojach, tym samym zachwycając sobą całą Europę.
Emery wcześniej prowadził Arsenal. Jednak po pasmach niezadowalających wyników władze "Kanonierów" zdecydowali się na zrezygnowanie z jego usług. Oficjalnie pożegnał się on z pracą w Londynie tuż po porażce na własnym stadionie z Eintrachtem Frankfurt (1:2) w ramach piątej kolejki Ligi Europy. Dziś jednak w ojczyźnie udowadnia swoją wartość jako szkoleniowiec, sterując fenomenem tegorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów.
Gablota nie świeci pustkami
Klub ze wschodu Hiszpanii przez większość swojej historii występował w niższych ligach. Dopiero lata 90. XX wieku przyniosły im awans do wymarzonej najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju.
W Primera Division "villarealczycy" zameldowali się dokładnie w 1998 roku. W barażach o hiszpańską ekstraklasę zmierzyli się z Sociedad Deportiva Compostela. Pierwsze spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0 na własnym terenie. W rewanżu także padł remis, jednak tym razem 1:1, co dało awans "Żółtej łodzi podwodnej".
W XXI wieku klub odniósł także kilka sukcesów. W 2003 oraz 2004 roku zdobył Puchar Intertoto, a w 2008 roku wywalczył wicemistrzostwo kraju. Z kolei w najnowszej swojej historii dorzucił do swojej gabloty wspomniane wcześniej trofeum Ligi Europy.
Teraz stoją przed szansą na wyrównanie osiągniecia z 2006 roku. Wówczas zespół w żółtych trykotach dotarł aż do półfinału Ligi Mistrzów. W pogoni za pucharem zatrzymał ich wtedy Arsenal, który zwyciężył w dwumeczu wynikiem 1:0.
Klub o ciekawej kulturze
Pogromca Bayernu to klub z dość małego miasta. Liczba ludności Vila-realu jest porównywalna do polskiego Raciborza czy Ostrołęki. Miejscowość wchodząca w skład wspólnoty autonomicznej Walencji, umiejscowiona jest blisko morza Balearskiego. Od wspomnianych wód dzieli ich blisko 11 km.
Villarreal to klub o bardzo zauważalnych na pierwszy rzut oka tradycjach. Na przykład od wielu lat koszulki domowe są w kolorze żółtym. A sam klub przybrał przydomek "Żółta łódź podwodna". Nawet stadion przypomina z zewnątrz właśnie ten rodzaj okrętu.
Tremendo partido, papá .
— Villarreal CF (@VillarrealCF) April 6, 2022
#UCL pic.twitter.com/NSM23vkwBd
Wszystko za sprawą popularnego niegdyś utworu "Yellow Submarine" (w tłumaczeniu "Żółta łódź podwodna"), autorstwa The Beatles. Piosenka ta na tyle spodobała się w zaledwie blisko 50 tys. mieście, że zbudowała całą kulturę kibicowania Villarrealowi.
Jednak nie tylko oni przybrali taki przydomek, ale i także Cadiz. To właśnie ich kibice twierdzą, że to oni są pierwszą "Żółtą łodzią podwodną". Dyskusja na ten temat trwa do dziś.
Koniec imponującej serii "Lewego". Już nie jest talizmanem
Utytułowany angielski klub nad przepaścią. Grozi mu spadek po 71 latach