City i United biją się o wielki talent. Na stole 100 milionów funtów

To będzie nowy trener PSG?! Znany szkoleniowiec zaoferował swoje usługi

Ostatnie okienka transferowe otrzymały dodatkowego kolorytu poprzez walkę o nowych zawodników przez Manchester City i Manchester United. To Czerwone Diabły wygrały dwie ważne walki i do nich trafili ostatecznie Alexis Sanchez i Cristiano Ronaldo. Teraz te dwa kluby walczą o wielki talent.

A jest nim Declan Rice. 23-latek to wielka gwiazda West Ham United. Jest prawdopodobne, że podczas najbliższego okienka transferowego zmieni klub. O zawodnika już w poprzednim roku bił się Manchester United, ale z marnym skutkiem. Jak informuje "Daily Mail" teraz do gry wkroczyło Manchester City.

Szefostwo obywateli jest w stanie sięgnąć głęboko do kieszeni i zapłacić za zawodnika 100 milionów funtów (118,7 mln euro). City ma dużą finansową przewagę nad swoim rywalami, a ta zwiększy się jeszcze, gdy Czerwone Diabły nie awansują do Ligi Mistrzów. Staje się to coraz bardziej prawdopodobne, bowiem tracą do czwartego Arsenalu już sześć punktów i do tego mają jedno rozegrane spotkanie więcej.

Na korzyść City mają przemawiać także względy sportowe, walka o najwyższe trofea oraz współpraca z Pepem Guardiolą. Mowa jest także o powrocie pomocnika do Chelsea FC, które wypuściło Rice'a, gdy ten miał 14 lat, ale sytuacja klubu z Londynu jest niejasna przez sankcje, które zostały nałożone na jej właściciela Romana Abramowicza.

Jednak sam West Ham nie jest skory do sprzedania Rice'a za tak "niewielką" kwotę. Menadżer drużyny David Moyes przed kilkoma tygodniami wspomniał, że minimum za pomocnika to 150 milionów funtów. West Ham liczy na wygraną w Lidze Europy, która dałaby im przepustkę do Champions League. To miałaby być dodatkowa karta przetargowa, która mogłaby nakłonić Rice'a do pozostania w klubie.

Czytaj więcej:
Gwiazda Chelsea na wylocie. Nie chce rekordowego kontraktu
To im Mourinho kibicuje w walce o mistrzostwo. Ciepłe słowa trenera

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: awantura na boisku. Trener posunął się za daleko