We wtorek Julia Greczko była w Sumach na północy Ukrainy. Tam z kolegami rozładowywała kartony z pomocą humanitarną dla mieszkańców miasta, które na początku wojny przetrwało intensywne natarcie Rosjan i kolejne bombardowania. Teraz sytuacja się poprawiła i mogli do niego wjechać wolontariusze ze środkami pierwszej potrzeby.
- Staramy się pomóc rodakom na terenach oddalonych od intensywnych walk. Wielu z nich opuściło swoje domy i przeniosło się do innych miast. Robimy wszystko, by przywrócić im spokój i udzielamy maksymalnej pomocy każdemu, kto na własnej skórze doświadczył terroru okupantów - mówi WP SportoweFakty Greczko, wiceprzewodnicząca Ogólnoukraińskiego Związku Zawodowego Piłkarzy.
Cały czas w terenie
Przed wojną również jeździła po kraju. Odwiedzała kluby i współprowadziła szkolenia dla piłkarzy. Doradzała, jak zarządzać swoją karierą, pomagała w sprawach dotyczących kontraktów i jak rozwiązywać spory zawodników z klubami.
Od dwóch miesięcy ma dużo większe wyzwania w terenie. Eleganckie ubrania zamieniła na ciemne bojówki i ciepły sweter. Razem z kolegami jeździ po Ukrainie i pomaga rozładowywać paczki z pomocą humanitarną. To Greczko koordynuje podczas wojny pomoc związku. A wsparcie przerosło jej oczekiwania. Na tyle, że nie potrafi doliczyć się osób zaangażowanych w działanie.
- Dołącza do nas każdy, kto ma siły i chęci. Wolontariuszami są wszyscy pracownicy związku, ich znajomi, rodziny i miejscowi, do których przyjeżdżamy - podkreśla.
Z najpotrzebniejszymi środkami dotarli już do Sum, Kijowa, Morszyna i Lwowa. Pomagają cywilom, dostarczają też opatrunki i leki żołnierzom. W zaopatrzeniu pomagają im europejskie fundacje. Do samej Winnicy przetransportowali 25 ton rzeczy, które przegrupowali i przekazali także do okolicznych miejscowości.
Treningi tuż przy schronie
Jej organizacja pomaga też zawodnikom uciec do bezpiecznych miejsc. W Winnicy przyjęli zawodniczki z oblężonego przez Rosjan Mariupola.
- Poprosiły nas o pomoc. Przejęliśmy je na dworcu. Daliśmy schronienie i żywność. Teraz szukamy miejsca, w którym mogłyby dalej grać - wyjaśnia wiceprzewodnicząca.
Na początku kwietnia prezes Igor Gataullin przemówił do swoich kolegów podczas zdalnej konferencji FIFPro. W tym samym czasie zorganizował treningi i mecz dzieci, które przyjechały do Winnicy z terenów objętych walkami i intensywnymi bombardowaniami. Przyjechali tam młodzi zawodnicy z m.in. Chersonia i Zaporoża. Trenują trzy razy w tygodniu.
- Pomagamy dzieciom na chwilę zapomnieć o wojnie. Przez nią musimy prowadzić proste zajęcia - tłumaczył Jurij Kowal, trener miejscowej drużyny.
Tuż obok uniwersyteckiego stadionu, na którym trenują, jest schron przeciwbombowy. W razie alarmu mogą się tam natychmiast schronić.
- Najtrudniejsze jest przekonywanie się o bólu, jakiego doświadczyli ludzie, których odwiedzamy i ściągamy do bezpiecznych miejsc. Patrzymy im w oczy i widzimy ekstremalnie trudne doświadczenia. Nie daje się powstrzymać łez, gdy opowiadają o ucieczce przed okupantami - tłumaczy Greczko.
- Wojna zmieniła sposób naszego działania. Od pierwszego dnia naszym głównym celem jest udzielenie pomocy wszystkim zawodnikom i pozostałym Ukraińcom - mówił na konferencji FIFPro Gataullin.
Według informacji Ogólnoukraińskiego Związku Zawodowego Piłkarzy z początku kwietnia, podczas rosyjskiej inwazji zginęło co najmniej siedmiu profesjonalnych zawodników.
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty
Zakaz gry dla Rosjan i Białorusinów. Decyzja organizatorów wzbudza wielkie emocje
To zapamiętają na długo! Zachowanie sędziego zaskoczyło kibiców