Diego Simeone jako piłkarz był nieustępliwy i zadziorny. Gdy w 1998 roku Argentyna rywalizowała z Anglią w 1/8 finału mistrzostw świata, Simeone sfaulował Davida Beckhama. To jednak... Anglik otrzymał czerwoną kartkę. Pomocnik Albicelestes wykonał prowokację, a Beckham go kopnął. Argentyna wygrała wówczas mecz z Anglią po serii rzutów karnych, a Beckham był głównym winowajcą porażki.
Diego Simeone swoim ogólnym zachowaniem sprawiał, że trenerzy się go "bali".
O charakterze Argentyńczyka zdołał się przekonać m.in. Sven-Goran Eriksson. Według jego relacji Simeone powiedział pewnego w szatni Lazio: "Jeśli ten Szwed nie wystawi mnie w kolejnym meczu, to przysięgam, że go zabiję". Ostatecznie nie doszło do tragedii, gdy Siemone usiadł na ławce rezerwowych.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
Niektórzy nie chcieli mieć z nim do czynienia. Momentami miał szalone pomysły. W 2001 roku, gdy był zawodnikiem Lazio, w Derbach Rzymu pokazał obsceniczny gest wobec kibiców Romy. Wówczas był już poza boiskiem, ponieważ został z niego zdjęty w 55. minucie. Jego zespół przegrywał 2:0, ale w trakcie drugiej połowy zdołał wyrównać, co wprowadziło Argentyńczyka w ekstazę.
Jako piłkarz zasłużył się nie tylko dla Lazio oraz Interu Mediolan. W sezonie 1995/1996 zdobył mistrzostwo Hiszpanii z Atletico Madryt. Zapewne wtedy nie marzył jeszcze o tym, aby poprowadzić ten zespół w roli trenera.
Początki jak z koszmaru
Diego Simeone grał w Atletico Madryt w latach 1994-1997 oraz w latach 2003-2004. Miał zostać wprowadzany do klubu w roli trenera, ale na początku miał szkolić dzieci. Podjął jednak inną decyzję. Ostatni sezon w roli zawodnika spędził w rodzimym Racing Club de Avellaneda. Później wpadł na karuzelę... trenerską.
Argentyńczyk po zakończeniu kariery od razu został szkoleniowcem pierwszej drużyny. Przez kilka lat błąkał się jednak po klubach, nie mogąc zagrzać nigdzie miejsca na dłużej. Co prawda zdobył po drodze mistrzostwo Argentyny z Estudiantes La Plata, ale nie radził sobie wybitnie w San Lorenzo i River Plate. W 2010 roku Simeone postanowił zgłosić się do... Wisły Kraków.
Argentyńczyk był jednym z głównych faworytów do objęcia funkcji szkoleniowca "Białej Gwiazdy". W Krakowie miał sobie zbudować podwaliny pod przyszłość na scenie międzynarodowej. Ostatecznie Wisła zatrudniła Roberta Maaskanta. Simeone nie pozostawał długo bez pracy. W 2011 roku trafił do Catanii. Współpracował m.in. z Błażejem Augustynem.
W późniejszym czasie polski obrońca w rozmowie z "Weszło" został zapytany o to, jakim trenerem jest Simeone. "Chu***ym" - odpowiedział wprost Augustyn.
Catania również nie okazała się szczęśliwym przystankiem dla Simeone, który później ponownie spróbował swoich sił w Racing Club, gdzie dokończył sezon. Znów jednak długo miejsca tam nie zagrzał. Jako trener nie miał dobrej opinii.
Podróż w nieznane
Grudzień 2011 roku. Atletico Madryt pogrążone w kryzysie. Gregorio Manzano już wie, że nie utrzyma posady szkoleniowca ekipy ze stolicy Hiszpanii. Kibice pragną, aby nowym trenerem został Luis Aragones lub Rafael Benitez. Szok. Wybór pada na Diego Simeone, który dotychczas niczym wielkim nie zasłynął. 23 grudnia Argentyńczyk oficjalnie wraca do klubu, w którym kiedyś święcił sukcesy jako piłkarz.
Simeone zastał drużynę na 10. miejsce w tabeli Primera Divison. Atletico odpadło już z Pucharu Króla. Jedyną szansę na trofeum miało w Lidze Europejskiej. Na barkach Simeone zaczęła spoczywać olbrzymia odpowiedzialność.
- Na pewno nie zostałem tak odebrany jako trener, którym później mogłem się okazać, lecz jako piłkarz, który był tutaj idolem. Ale wtedy czułem większą odpowiedzialność, niż ta, którą w rzeczywistości miałem. Poza tym wszystkim, wraz z moim przyjściem w złym dla klubu okresie, ludzie widzieli we mnie rewolucję. Dlatego z każdym dniem ta odpowiedzialność wzrasta - wspomniał po kilku latach Simeone w rozmowie z "Marcą".
Argentyńczyk sprawił, że piłkarze Atletico zaczęli dawać z siebie maksimum. Jeszcze w sezonie 2011/2012 wygrali Ligę Europejską. Pierwsze skrzypce w zespole grał Radamel Falcao.
Duopol przerwany
Podopieczni Diego Simeone sprawiali takie wrażenie na boisku, jakby wszyscy byli kopią swojego trenera. "Gryźli" murawę, uprzykrzali rywalom życie. Potrafili cierpieć za zespół.
Argentyńczyk sprawił, że Atletico nie grało pięknie, ale skutecznie. Punktów i zwycięstw nie przyznaje się za styl. Simeone wziął to sobie mocno do serca. Zawodnicy z Madrytu przypominali nieco drużyny prowadzone przez Jose Mourinho. Kilka brutalnych fauli, niezbyt miła dla oka gra, ale na tablicy wyników, rezultat, który się zgadza.
Diego Simeone zaczął działać impulsywnie podczas każdego spotkania. Tak jakby zaraz sam miał wejść na boisko. W sezonie 2013/2014 Atletico dokonało czegoś niezwykłego, przerywając dziewięcioletni duopol Realu Madryt i FC Barcelona na zdobywanie mistrzostwa Hiszpanii. To podopieczni Simeone sensacyjnie zdobyli tytuł.
Ba, Atletico było o krok od wygrania Ligi Mistrzów, ale Sergio Ramos zdobył dla Realu Madryt bramkę w końcówce dogrywce, a w niej Atletico już się rozsypało, przegrywając 1:4.
Mur obronny
Diego Simeone wpadł na pomysł, aby obrona jego drużyny murowała bramkę, a za akcje ofensywne odpowiadali skrzydłowi. Jednocześnie w środku pola panował spokój, co pozytywnie wpływało na drużynę. Argentyńczyk często używał jednego ze swoich powiedzeń: "W piłce nożnej nie możesz się zatrzymać i napawać się tym, co osiągnąłeś. Gdy ty śpisz, ktoś inny pracuje".
System wprowadzony przez Simeone zapewnił drużynie kolejny awans do finału Ligi Mistrzów - tym razem w sezonie 2015/2016. Znów to Real Madryt okazał się lepszy od Los Colchoneros, lecz do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne.
Simeone miał prawo czuć się wielkim przegranym. Doprowadził swój zespół do drugiego finału Ligi Mistrzów w ciągu trzech lat, ale nie zdołał zdobyć trofeum. Postanowił zatem, że jego zawodnicy będą pracować na treningach jeszcze ciężej.
Piłkarze mieli przyzwyczaić się do tego, że to najczęściej rywale utrzymują się dłużej przy piłce, co oznacza zwiększony ruch bez piłki. Oscar Ortega, odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne miał sprawić, że zawodnicy Atletico będą chodzić jak w szwajcarskim zegarku. Tempo podczas treningów było tak ogromne, że niektórzy mieli problem, aby ukończyć zajęcia. Wśród takich piłkarzy był choćby Luciano Vietto, który wielkiej kariery nie zrobił.
Simeone przez lata nie zdecydował się na zmianę. Dalej grał antyofensywny futbol, ale sprawiający, że groźni rywale wpadali w zakłopotanie. Często w kadrze Atletico dochodziło do wielu rotacji, ale Argentyńczyk potrafił wszystko poskładać. Kieruje się zasadą, by nikogo nie wywyższać. Los Colchoneros dokonują też przemyślanych transferów.
Tak było m.in. z Luisem Suarezem. Urugwajczyk dołączył do Atletico w 2020 roku. Barcelona go nie chciała, a on był ważną częścią układanki w zespole Simeone. Atletico znów zadziwiło świat i w sezonie 2020/2021 ponownie wygrało mistrzostwo Hiszpanii. Simeone skakał z radości. Jego zespół nie gra przyjemnej piłki, ale to nie jest najważniejsze. Zawsze liczy się wynik.
Argentyńczyk do dziś pozostaje na stanowisku szkoleniowca Atletico. To aż niebywałe, ze po tylu zmianach miejsc pracy prowadzi klub z Madrytu już 11 lat. Simeone już zapisał się w historii piłki nożnej, a zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
28 kwietnia Diego Simeone kończy 52 lata.
Dawid Franek, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Brak większych flag na finale Pucharu Polski? Mamy komentarz prezesa PZPN po kolejnych rozmowach!
"Marciniak niewidoczny na Anfield". Eksperci skomentowali mecz w Liverpoolu