W poniedziałkowym finale Pucharu Polski kibice zobaczyli dobre widowisko z czterema bramki. Ostatecznie Raków Częstochowa zdobył trofeum, pokonując Lecha Poznań 3:1 (więcej przeczytasz TUTAJ). Pod PGE Narodowym doszło jednak do przykrych scen.
W trakcie spotkania i już po nim kibice "Kolejorza" starli się z policją. Bilans zamieszek? Dwóch rannych policjantów oraz koń służbowy, który został obrzucony kamieniami i butelkami. Doszło nawet do próby wtargnięcia na obiekt.
Zatrzymano łącznie dwadzieścia osób za czynną napaść na funkcjonariusza. Dotychczas Lech Poznań nie wydał żadnego oświadczenia w tej sprawie. Według informacji "Interii" na razie do tego nie dojdzie. Sprawę skomentował także rzecznik prasowy klubu, Maciej Henszel.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Wiemy, co Bayern zaproponuje Lewandowskiemu. Polak nie będzie zadowolony!
- Gdy wracałem po meczu z Warszawy do Poznania, rozmawiałem na stacjach benzynowych z kibicami Lecha i to takimi, którzy udali się na mecz w rodzinnym gronie. Opowiadali okropne rzeczy o tym, co się działo pod stadionem. Teraz to wszystko sprawdzamy i weryfikujemy - mówił w rozmowie z "Interią".
Wpływ na sytuację miała decyzja administracyjna, według której kibice nie mogli wnieść flag większych niż 2x1,5m na trybuny. Do Warszawy przyjechało ok. 20 tysięcy miłośników "Kolejorza" i zdecydowana większość nie obejrzała finałowego spotkania o Puchar Polski.
Zobacz też:
Kameruńczyk opuści latem Górnika? Znamy cenę jego wykupu. Dla Górnika to ogromna kwota
Guardiola nie mógł uwierzyć w pytanie od dziennikarza. "Przepraszam?"