Niedawno część portali pisała o poście Szymona Marciniaka w mediach społecznościowych, który rzekomo odpowiedział Thomasowi Tuchelowi po ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Sęk w tym, że instagramowe konto arbitra było nieprawdziwe.
Ktoś podszył się pod polskiego sędziego. Dodatkowo krew w żyłach mrozi historia Przemysława Rudzkiego opisana na Facebooku. Redaktor naczelny "Przeglądu Sportowego" opowiedział o konwersacji z oszustem.
Trwała ona kilka tygodni. Ostatecznie obaj "umówili się" nawet na spotkanie w celu przeprowadzenia wywiadu już po finale Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań a Rakowem Częstochowa. Dziennikarz niczego nie podejrzewał.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
Konto bowiem wyglądało normalnie. "Ten psychopata - bo chyba inaczej nie można określić kogoś takiego - robi to od dawna. Wziął zdjęcia z profilu FB żony Szymona i wstawił je dla podbicia naturalności na Instagram" - napisał Przemysław Rudzki w mediach społecznościowych.
"Pisze jako on do jego znajomych, do piłkarzy, do dziennikarzy. I jest bezkarny. Żadne zgłoszenia nie pomagają. (...) Niby nic się nie stało, nie będzie audycji, którą zrobimy pewnie w innym terminie, ale sam fakt, że ktoś robi takie rzeczy musi być okropny dla Szymona" - dodał.
Do spotkania nie doszło z wiadomych przyczyn. Szymon Marciniak o niczym nie wiedział. Poprosił tylko, żeby nagłośnić całą sprawę, która najprawdopodobniej w najbliższym czasie trafi na policję.
Zobacz też:
Guardiola nie mógł uwierzyć w pytanie od dziennikarza. "Przepraszam?"
Liverpool broni zaliczki. "Nie popadamy w samozachwyt"