Pojedynek Stali Stalowa Wola z Sandecją Nowy Sącz był wyrównany. Przez 70 minut obie ekipy miały mniej więcej podobną ilość sytuacji bramkowych. Gospodarzom udało się jako pierwszym zdobyć gola, co niewątpliwie ułatwiło im grę. - Uważam, że spotkanie polegało na tym, że kto pierwszy zdobędzie gola, ten wygra. To się potwierdziło. Straciliśmy bramkę, potem próbowaliśmy wyrównać. Stal zaatakowała i zadała drugi cios - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl pomocnik Sandecji Rafał Berliński.
Sandecja liczyła na przełamanie wyjazdowej niemocy. Jak na razie nowosądeczanie pozostają jedyną ekipą, która nie zdobyła punktu poza domem. Na domiar złego po środowej potyczce mają fatalny bilans bramkowy 0:10. Nastawienie przed pojedynkiem ze Stalą było zdecydowanie inne niż wynik. - Niestety, ale to Stal się przełamała a nie my. Do Stalowej Woli jechaliśmy po trzy punkty. Takie były założenie przed spotkaniem. Nie udało się. Mecz był taki sobie. Więcej było kopaniny niż jakiegokolwiek grania. Chodziło tylko o punkty - kontynuuje Berliński.
Sandecja miała swoje szanse, ale nie potrafiła ich wykorzystać. W 71. minucie wyborną okazję zmarnował Arkadiusz Aleksander. Gdyby napastnik gości trafił do siatki, to nie wiadomo jak potoczyłyby się losy tego meczu. - To przykre, że kolejne zawody na wyjeździe zakończyliśmy bez zdobyczy bramkowej i punktowej. Sytuacje mamy, ale nie umiemy ich wykorzystać. Zabrakło przede wszystkim precyzji i spokojnej głowy - dodaje pomocnik beniaminka I ligi.
Sandecja na własnym obiekcie prezentuje się zupełnie inaczej niż na wyjazdach. Zawodnicy nie wiedzą dlaczego tak jest. - U siebie gramy bardzo fajnie, ofensywnie, mile dla oka. Naszą bolączką są wyjazdy, na których musimy w końcu zacząć gromadzić punkty. Musimy grać konsekwentnie i wykorzystywać nadarzające się okazje. Nie możemy też popełniać takich błędów jak w środę w Stalowej Woli - zakończył Rafał Berliński.