Co do postawy Piotra Reissa i Marcina Klatta przed sezonem można było mieć sporo obaw. Pierwszy nie grał w piłkę przez pół roku, a drugi przez większą część pobytu w Warcie rozczarowywał. Przełamał się jednak w końcówce poprzedniego sezonu, co dawało nadzieję na zwyżkę formy. Martwienie się o dyspozycję tych zawodników okazało się bezpodstawne. Reiss gra jak profesor, a Klatt jest niezwykle skuteczny.
Po dziewięciu kolejkach I ligi Warta ma na swoim koncie 19 bramek - najwięcej spośród wszystkich drużyn. - Wypada się cieszyć, że strzelamy tyle goli - mówi Klatt, który ma w tym największą zasługę. Dotychczas siedmiokrotnie wpisywał się na listę strzelców i razem z Maciejem Tatajem prowadzi w klasyfikacji strzelców. Nieco skromniejszym dorobkiem może pochwalić się "Rejsik", który pięć razy pokonywał bramkarzy rywali - za każdym razem na własnym stadionie. - Cieszę się, że jesteśmy skutecznymi napastnikami, bo Warta ma najwięcej zdobytych bramek w lidze - mówi były zawodnik Lecha.
Obaj swój bilans poprawili w ostatnim meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Reiss dwukrotnie pokonał Joachima Miklera, a Klatt zdobył jednego gola. - Piotrek zagrał mi świetną piłkę. Oby było więcej takich podań, to jeszcze kilka bramek strzelę - zapowiada Klatt, który ma w tym sezonie duże szanse, aby zostać królem strzelców. Kciuki za kolegę trzyma Reiss. - Chciałbym, żeby Marcin został królem strzelców. Jest to zawodnik w miarę młody i perspektywiczny. Duża ilość bramek dla Warty pozwoli mu wyskoczyć do wielkiej piłki. Postaram się mu pomóc - dodaje "Rejsik".
Reiss świetnie rozumie się z Klattem. Nie tylko sami strzelają bramki, ale asystują przy swoich trafieniach. Mają więc sporo powodów do radości. Uwagę zwracają jednak głównie na dobro drużyny. - Najważniejsze, że punkty zostały w Poznaniu, bo były nam bardzo potrzebne - stwierdził po meczu z Podbeskidziem Klatt.
"Rejsik" w tym spotkaniu strzelił dwie bramki, zaliczył asystę i wywalczył rzut wolny, po którym kapitalnym uderzeniem gola zdobył Marcin Wojciechowski. Reiss również miał ochotę na próbę pokonania bramkarza, ale ostatecznie dał uderzyć partnerowi. - Na treningach widzę, że "Wojciech" też potrafi uderzyć. Ja wykonywałem pierwszy rzut wolny, gdy trafiłem przeciwnika w głowę, więc przy drugim przyszedł czas na niego. Uderzył bardzo pięknie i w końcu zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Cieszę się, że dołożyłem jakieś cegiełki do zwycięstwa - zakończył Reiss.