Antybohater tygodnia - Grzegorz Lato

Reprezentacja Polski ma jeszcze matematyczne szanse na awans do mistrzostw świata w piłce nożnej. Żaden z kibiców jednak już w to chyba nie wierzy. Po tym, co nasi reprezentanci zaserwowali nam podczas pojedynku ze Słowenią, wiara w narodzie upadła. Oliwy do ognia dolał prezes PZPN, który w dziwny sposób dokonał zmiany na stanowisku selekcjonera reprezentacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielki piłkarz, trener i polityk

Grzegorz Lato, bo o nim mowa, urodził się 8 kwietnia 1950 r. Przez większą część kariery związany był ze Stalą Mielec, w której występował przez 22 lata. Potem wyjechał za granicę, gdzie nie zapomniał jak się zdobywa gole. Uczestniczył trzy razy w mistrzostwach świata, dwa razy zdobywając srebrny medal, ponadto dwa razy grał na igrzyskach olimpijskich. W 1972 r. w Monachium zdobył razem z kolegami z kadry prowadzonej przez Kazimierza Górskiego złoty medal. Cztery lata później zdobył z reprezentacją srebro. W kadrze rozegrał 100 meczów i zdobył 45 goli. Na mundialu w RFN w 1974 r. został królem strzelców.

Tak wielkim trenerem jak piłkarzem już nie był. Pracował w Stali Mielec, Olimpii Poznań, Amice Wronki i Widzewie Łódź. Był ponadto politykiem. Przez cztery lata zasiadał w Senacie z ramienia SLD. Potem próbował swoich sił w wyborach parlamentarnych, ale już bez powodzenia.

W końcu został prezesem PZPN

30 października 2008 r. został wybrany prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zgromadził 57 głosów, a jego kontrkandydaci: Zdzisław Kręcina i Zbigniew Boniek odpowiednio 36 i 19 głosów. Wydawało się, że w końcu mogą nadejść lepsze czasy dla związku i polskiej piłki. Czy tak jest? Niech każdy sam odpowie na to pytanie. Lato z korupcją w polskim futbolu sobie nie poradził. Wpadał w ostre konflikty, które nie przysparzały mu chwały.

Dlaczego on?

Wybór antybohatera tygodnia nie należał do najtrudniejszych. Wśród kontrkandydatów Grzegorza Laty byli m. in. Adrian Świątek z ŁKS Łódź, który w 94. minucie nie strzelił rzutu karnego i tym samym podarował jeden punkt Flocie Świnoujście. Oprócz niego kandydowała też dwójka piłkarzy Floty - Damian Staniszewski i Charles Nwaogu Uchenna, którzy w czwartkowy spotkaniu się pobili. Najdziwniejsze jest to, iż obaj grają w jednej drużynie. Podłożem bójki miało być ubliżanie przez Staniszewskiego czarnoskóremu napastnikowi Floty. Wśród nominowanych znaleźli się ponadto dwaj trenerzy - Dusan Radolsky z Polonii Warszawa i Dariusz Kubicki z Wisły Płock. Pierwszy z nich objął zespół ze stolicy trzy tygodnie temu i w dwóch spotkaniach dwa razy przegrał. Chyba nie tego chciał właściciel Czarnych Koszul Józef Wojciechowski. Z kolei Kubicki nadal nie potrafi stworzyć silnego zespołu z Wisły Płock. W ekipie z Mazowsza mówiło się przed sezonem o chęci awansu, a jak na razie wiślacy zupełnie zawodzą i znajdują się w strefie spadkowej.

Wybór był więc łatwy. Co o nim zadecydowało? Dwa aspekty. Pierwszym z nich była reakcja i wypowiedź Laty na temat zwolnienia Leo Beenhakkera. Prezes PZPN zaraz po spotkaniu ze Słowenią powiedział, że to był ostatni mecz Beenhakkera jako selekcjonera reprezentacji Polski. Lato zbyt emocjonalnie podszedł do sprawy zwolnienia trenera i potem musiał go przepraszać. Drugą kwestią, która zadecydowała o wyborze Laty jako antybohatera tygodnia, był wybór nowego - tymczasowego - opiekuna kadry. Został nim, zgodnie z przewidywaniami, Stefan Majewski. Kandydatów było bardzo dużo, m. in. z zagranicy. Miał być młody, perspektywiczny szkoleniowiec. Dlaczego więc Majewski, który w polskim futbolu nie osiągnął zbyt wiele, poza dość dawnymi sukcesami w Amice Wronki? Cracovię Kraków doprowadził na skraj przepaści i tylko decyzja władz związkowych sprawiła, że Pasy nie spadły do I ligi. Czyżby kolesiostwo?

Źródło artykułu: