Hat-trick na oczach nowo narodzonej córki. "Nieważne ile mam bramek, każda i tak jest analizowana trzy minuty"

PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński

Po hat-tricku ze Stalą Mielec Łukasz Zwoliński ma już 14 goli w tym sezonie. Tyle samo co Karol Angielski i jest to najlepszy wynik wśród polskich zawodników w PKO Ekstraklasie. Z kolei Lechia Gdańsk ma już na wyciągnięcie ręki europejskie puchary.

To był niezwykle dramatyczny mecz z perspektywy Lechii Gdańsk. Pierwsza połowa była koncertowa w ich wykonaniu. Stal Mielec została w pełni zdominowana, gdańszczanie stworzyli sobie mnóstwo sytuacji, ale skuteczność nie była na najwyższym poziomie i udało się strzelić tylko dwa gole.

Po przerwie niemal standardowo już Lechia podłączyła rywala do tlenu. Stal doprowadziła do remisu i wydawało się, że po raz kolejny zespół Tomasza Kaczmarka w spektakularny sposób straci punkty, ale w doliczonym czasie gry po raz kolejny pokazał się Łukasz Zwoliński i zapewnił swojej drużynie niezwykle ważne trzy punkty w kontekście walki o czwarte miejsce na koniec sezonu.

Było przy tym trafieniu jednak bardzo dużo zamieszania. Sędzia Paweł Malec początkowo gola uznał, później dostał sygnał z wozu VAR, że był minimalny spalony, ale po kolejnych kilkudziesięciu sekundach VAR zmienił pierwotną decyzję i ostatecznie bramka została zaliczona jako zdobywa prawidłowo.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol jak z... gry komputerowej! Nie było czego zbierać

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Wygrany w dramatycznych okolicznościach mecz ze Stalą, do tego twój pierwszy hat-trick w Ekstraklasie. Sporo się działo w niedzielne popołudnie.

Łukasz Zwoliński, napastnik Lechii Gdańsk: Pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Smakuje to bardzo dobrze. Mogłem jeszcze w pierwszej połowie strzelić trzeciego gola, idealnie dograł mi Joseph Ceesay, jednak nie dokręciłem tej piłki przy słupku. Czasem odbije się od słupka i wpadnie, a czasem nie, jak w tym przypadku.

W twoim przypadku wszystko idealnie się zgrało. Zwycięstwo drużyny, trzy bramki, no i kołyska.

Już w Lubinie chłopacy pytali się, czy robimy kołyskę, ale powiedziałem, że nie, że to ja muszę strzelić. Cieszę się, że udało się to zrobić w Gdańsku, przed naszymi kibicami i przede wszystkim na oczach mojej żony oraz dwóch córek. Na meczu byli też moi rodzice. To wspaniały dzień dla mnie. Tego hat-tricka dedykuję właśnie moim rodzicom, żonie i dzieciom.

Znowu zagraliście bardzo dobrą pierwszą połowę, ale po przerwie nie przekonywaliście jako zespół. Prowadzicie 2:0 i kolejny raz pozwalacie rywalowi wyrównać.

Dominowaliśmy i spokojnie mogliśmy pokusić się o strzelenie jeszcze przynajmniej dwóch goli w pierwszej połowie. Ten pierwszy gol dla Stali jest dla mnie trudny do wytłumaczenia. Wcześniej nie byli praktycznie pod naszym polem karnym i nagle tracimy bramkę. Chyba lubimy zabierać naszych kibiców na taki prawdziwy rollercoaster.

Jak z twojej perspektywy wyglądała sytuacja z golem na 3:2? Najpierw został uznany, potem sędziowie go anulowali, ale ostatecznie podjęli decyzję, że wszystko było prawidłowo. Było sporo zamieszania.

Całe szczęście, że zareagowaliśmy jako drużyna. Gdybyśmy tego nie zrobili, to nie wiadomo czy sędzia cofnąłby decyzję. Z boiska trudno było mi się odnieść czy był ten spalony czy nie. Śmiałem się, że nieważne ile mam bramek w lidze, każda i tak jest analizowana przez 2-3 minuty. Koniec końców była w zespole duża radość, bo chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę jak ważne było zdobycie trzech punktów w tym meczu.

Zrównałeś się tym samym z Karolem Angielskim. Macie po czternaście goli, a więc najwięcej wśród polskich zawodników w lidze.

Niestety Iviego Lopeza już nie dogonię [18 goli - red.], a jestem bardzo ambitny i zawsze chcę być najlepszy. Mam nadzieję, że będę przynajmniej najskuteczniejszym Polakiem. Wiem, że koledzy z drużyny na pewno mi w tym pomogą.

A nie przeszkodzą nieprzespane noce? Nowo narodzona córka daje się wysypiać?

Przede wszystkim moja żona dba o to, żebym się wysypiał i zawsze był w pełni gotowy do treningów oraz meczów. Mieliśmy ostatnio to szczęście, że tuż po narodzinach małej przyjechali do nas teściowie, teraz przyjechali moi rodzice, więc nie było żadnego problemu. Zresztą... ojcowie doskonale wiedzą, że przy tak małych dzieciach my nie mamy zbyt wiele do roboty (śmiech).

Za tydzień macie fajny mecz z Pogonią Szczecin, twoim byłym zespołem, któremu lubisz strzelać gole. Poza tym, jest to mecz na przypieczętowanie pucharów w Gdańsku.

Wszystko jest w naszych nogach. Wygrana ze Stalą była dużym krokiem w kierunku pucharów, ale to nie jest jeszcze koniec walki. Nie będzie żadnego rozluźnienia w naszym zespole. Zostały dwie kolejki, w których chcemy zdobyć sześć punktów. Tylko na tym się koncentrujemy. Nie chcemy patrzeć na innych, bo już nie raz pokazaliśmy, że jeśli patrzymy tylko na siebie, to jesteśmy najlepszą wersją Lechii.

Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Jak on to zmieścił? Piłkarz Lecha zaskoczył bramkarza (wideo)
Drużyna Lecha zaimponowała Maciejowi Skorży. Waldemar Fornalik zwraca uwagę na błąd sędziego

Źródło artykułu: