W tym artykule dowiesz się o:
"Ludo" grał nad Sekwaną tylko do końca stycznia, po czym odszedł do Werderu Brema. W Ligue 1 zaliczył 21 występów, spędzając na murawie 1696 minut. Miał dość pewne miejsce w składzie, co przełożyło się na cztery zdobyte gole. W tym względzie ustępował tylko Henriemu Saivetowi (sześć), Jussie (dziewięć) oraz Cheickowi Diabate (dwanaście).
W statystykach Obraniakowi zapisano również dwie asysty (w pojedynkach z Olympique Marsylia i AC Ajaccio) oraz cztery żółte kartki.
Ostatni mecz w barwach Girondins Bordeaux reprezentant Polski zanotował 18 stycznia, a jego drużyna uległa wówczas SC Bastii 0:1.
24-latek spędził nad Sekwaną cały sezon i był jednym z etatowych graczy swojego zespołu. Zaliczył aż 35 występów, przebywając na boisku 2821 minut. Pełnił rolę defensywnego pomocnika, ale podobnie jak Obraniak uzbierał aż cztery bramki (dwie z gry, dwie z rzutów karnych). Najważniejsze były te w starciach z OSC Lille i SC Bastią, bo właśnie wtedy ekipa Huberta Fourniera zainkasowała komplety punktów.
Krychowiakowi zapisano też jedną bardzo ważną asystę, a miało to miejsce w październikowej konfrontacji z Olympique Marsylia. Drużyna Polaka triumfowała wówczas na Stade Velodrome 3:2, a 24-latek wykonał ostatnie podanie przy golu Prince'a Oniangue w 91. minucie.
Reprezentant naszego kraju grał dużo, więc był też często karany żółtymi kartkami. W całym sezonie zebrał ich dziewięć, ale udało mu się uniknąć wykluczeń.
Zdecydowanie najmniej spośród wszystkich Polaków grał Dominik Furman. 21-latek trafił do Tuluzy w połowie stycznia i od tego czasu przyszło mu wystąpić w zaledwie pięciu pojedynkach. Na murawie spędził tylko 156 minut (jedna żółta kartka) i nie udało mu się trafić do siatki.
Były zawodnik Legii Warszawa przez całą rundę wiosenną rywalizował o miejsce w składzie z Etienne Didotem oraz Pantxi Sirieixem. Ta dwójka grała częściej, więc latem Polak będzie musiał solidnie popracować, by wygryźć ich ze składu.
Co zrozumiałe, przy małej liczbie szans Furmanowi nie udało się strzelić żadnego gola, ani też zaliczyć asysty. Miał jednak pecha, bo 11 lutego w pojedynku z SC Bastia (1:3) już na początku trafił w słupek. Szkoda tego pudła, bo właśnie wtedy reprezentant Polski zaliczył debiut w nowym zespole, a bramka z pewnością by go uskrzydliła.
"Grosik" przeniósł się do Francji kilka dni później niż Furman, lecz jego losy potoczyły się lepiej. Trener Philippe Montanier postawił na niego w trzynastu potyczkach, dzięki czemu spędził na murawie 708 minut. Efekt? Dwie asysty - w meczach z Girondins Bordeaux i Montpellier HSC. Co ciekawe, w obu przypadkach Stade Rennes remisowało ostatecznie 2:2. W statystykach "Grosika" zapisano ponadto dwie żółte kartki.
Jakie są perspektywy naszego reprezentanta? Dość dobre, choć wciąż ma on sporą konkurencję - przede wszystkim w osobie Paul-Georgesa Ntepa. 25-letni Polak ma jednak określone zadania, które mogą mu pomóc. Przede wszystkim chodzi o obsługiwanie dośrodkowaniami rosłego Oli Toivonena (on także trafił do Rennes zimą). Nie będzie tego raczej robić Romain Allessandrini, który częściej schodzi ze skrzydła i sam próbuje wykańczać akcje.
Co ciekawe, Grosicki już w pierwszym półroczu nad Sekwaną mógł zdobyć trofeum. Jego drużyna zaszła bowiem aż do finału Pucharu Francji. Przegrała jednak decydującą potyczkę z EA Guingamp 0:2.