W tym artykule dowiesz się o:
PION SPORTOWY LEGII WARSZAWA
Za "Bereśgate" i odłożenie o kolejny rok marzeń o awansie polskiej drużyny do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a na przedstawiciela T-Mobile Ekstraklasy w tych elitarnych rozgrywkach czekamy już od 1996 roku... "Sprawa Bereszyńskiego" ma swój początek 12 grudnia 2013 roku, gdy w meczu 6. kolejki fazy grupowej Ligi Europejskiej 2013/2014 z Apollonem Limassol Bartosz Bereszyński obejrzał czerwoną kartkę za popchnięcie Gastona Sangoy'a, a UEFA nałożyła na niego trzymeczową dyskwalifikację. [ad=rectangle]
Mecz z Cypryjczykami był ostatnim Legii w rozgrywkach UEFA 2013/2014, więc "Bereś" miał odcierpieć karę przy najbliższej okazji, czyli w trzech pierwszych pucharowych meczach Legii w edycji 2014/2015. I faktycznie nie wystąpił w dwumeczu z St. Patrick's Athletic FC w ramach II rundy el. LM i w pierwszym spotkaniu z Celtikiem Glasgow w III rundzie, ale że przez brak zgłoszenia go do gry w II rundzie el. LM jego absencja w spotkaniach z Irlandczykami nie została zaliczona na poczet kary.
Choć przepis jest w tej kwestii jasny, nikt w Legii tego nie kontrolował i w rewanżowym meczu III rundy el. Ligi Mistrzów z Celtikiem Bereszyński pojawił się na boisku. Mimo że Wojskowi pokonali The Bhoys na boisku 4:1 i 2:0, do kolejnej fazy przeszli Szkoci, bowiem wynik drugiego spotkania został zweryfikowany na 3:0 dla Celtiku, a mistrzowie Polski wylądowali w IV rundzie el. Ligi Europejskiej.
W związku ze sprawą do dymisji podało się czterech pracowników Legii, w tym dyrektor sportowy Jacek Mazurek, który zachował posadę i kierownik drużyny Marta Ostrowska, którą zastąpił Konrad Paśniewski.
Legia odwołała się od tej decyzji UEFA do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie, wraz z apelacją składając wniosek o przywrócenie jej do Ligi Mistrzów w ramach zastosowania środka zabezpieczającego przed arbitrażem. UEFA początkowo zgodziła się na zastosowanie przyspieszonej procedury arbitrażu, ale potem wycofała się z tej deklaracji. W związku z tym na posiedzeniu, do którego doszło 18 sierpnia, TAS zajął się jedynie wnioskiem polskiego klubu o zastosowanie środka zabezpieczającego, który odrzucił.
Dziś wiadomo, że rozprawa Legia vs UEFA przed TAS odbędzie się 28 stycznia. Orzeczenie TAS będzie wiążące dla UEFA, a klubowi z Łazienkowskiej 3 nie będzie już przysługiwało od niego odwołanie. Wojskowi mogą liczyć w tej chwili już na tylko na ewentualne odszkodowanie od piłkarskiej centrali.
MARIUSZ RUMAK
Pierwszym szkoleniowcem, który w sezonie 2014/2015 stracił pracę w T-Mobile Ekstraklasie, był właśnie Mariusz Rumak. 37-latek został zwolniony z Lecha Poznań nie za wyniki osiągane przez Kolejorza w lidze, a przez kompromitację - już trzecią z rzędu - jakiej pod jego wodzą Lech doznał w Lidze Europejskiej. Rumak był trenerem Kolejorza od 27 lutego 2012 roku, gdy przejął zespół po Jose Maria Bakero, którego wcześniej był asystentem.
Po odejściu z Kolejorza Rumak szybko został opiekunem Zawiszy Bydgoszcz. Teraz tylko cud może uratować bydgoską drużynę przed spadkiem do I ligi. Szkoleniowiec objął Zawiszę Bydgoszcz w trakcie rundy jesiennej i w 12 spotkaniach uzbierał sześć punktów, co daje zaledwie pół oczka na mecz. Były opiekun Lecha Poznań ma też bardzo niski procent zwycięstw (8,3). Bydgoszczanie pod jego wodzą pełną pulę zainkasowali tylko raz (w starciu u siebie z PGE GKS-em).
To na pewno nie był udany rok dla tego szkoleniowca. Niektórzy zarzucali mu buńczuczne i aroganckie wypowiedzi, trener nie cieszył się też poparciem kibiców Kolejorza i nasłuchał się od nich wielu gorzkich słów. W Zawiszy Bydgoszcz wcale się nie odbudował.
WIDZEW ŁÓDŹ Z RAFAŁEM PAWLAKIEM NA CZELE
Kibice Widzewa Łódź nie będą mieli pozytywnych wspomnień z tego roku. W poprzednim sezonie Widzew spadł z T-Mobile Ekstraklasy do I ligi. Szybko miał wrócić do piłkarskiej elity. W klubie było jednak źle. Jesienne występy drużyny były tak fatalne, że Widzew najprawdopodobniej wyląduje w II lidze. Polska piłkarska legenda na dnie tabeli to widok mało optymistyczny. Jedno zwycięstwo, sześć remisów i aż jedenaście porażek - ten bilans woła o pomstę do nieba i Widzew Łódź jest pod względem sportowym głównym kandydatem do spadku. Zaczęło się od trenera Włodzimierza Tylaka, który na koniec swojego mizernego epizodu poszedł na dziwną wojenkę z dziennikarzami. Jego następcą został Rafał Pawlak.
Temu trenerowi trzeba poświęcić kilka osobnych słów. Bilans byłego piłkarza Widzewa w roli szkoleniowca łódzkiego zespołu, delikatnie mówiąc, nie należy do najkorzystniejszych. Pawlak dwukrotnie próbował swoich sił jako opiekun pierwszego zespołu - zeszłej jesieni, gdy klub z al. Piłsudskiego grał jeszcze w ekstraklasie oraz obecnej. W obu tych okresach łącznie poprowadził Widzew osiemnaście razy. Tylko dwa z tych meczów zakończyły się zwycięstwami, dwukrotnie łodzianie remisowali, a w pozostałych szesnastu spotkaniach schodzili z boiska pokonani.
Teraz w Widzewie nadchodzi czas Wojciecha Stawowego. Czy jemu uda się wyciągnąć klub z dna? Co ciekawe, Stawowy jeszcze pojawi się w naszym rankingu.
LECHIA GDAŃSK
Widok cieszących się piłkarzy Lechii Gdańsk? To wcale nie był częsty obrazek. Poprzednie rozgrywki gdańszczanie mogą jeszcze uznać za udane, bowiem zakończyli je na czwartym miejscu. Jak jednak wiadomo, dla sportowca to najgorsza pozycja z możliwych. Wszystko miało się jednak zmienić w tym sezonie - i zmieniło, ale na gorsze. Latem do Lechii sprowadzono ogromną jak na polskie warunki liczbę zawodników. W większości te transfery okazały się jednak niewypałami. Dziś Lechia to największe rozczarowanie. Gdańszczanie udowodnili, że pieniądze i transfery nie gwarantują sukcesu. W tej chwili Lechia w tabeli T-Mobile Ekstraklasy też jest czwarta, ale od końca. Miało być zupełnie inaczej. Do tego frekwencja na pięknym stadionie nikogo nie rzuca na kolana. Jakie zmiany dla tego klubu przyniesie 2015 rok?
KIBICE LEGII WARSZAWA
Kibice Legii Warszawa często są 12. zawodnikiem Wojskowych, ale w 2014 roku kilka razy strzelali samobóje, przez które ucierpiał wizerunek klubu z Łazienkowskiej 3 i jego budżet.
2 marca doprowadzili do przerwania meczu z Jagiellonią Białystok. Fani Wojskowych przedostali się do sektora gości i stoczyli z nimi regularną bitwę, w wyniku czego spotkanie zostało przerwane, a Komisji Ligi Ekstraklasy SA wynik meczu zweryfikowała na 3:0 dla Jagi, a ponadto ukarała stołeczny klub grzywną w wysokości 150 tys. zł oraz nakazem rozegrania jednego meczu ligowego bez udziału publiczności, co wypadło akurat na klasyk z Wisłą Kraków. Był to pierwszy od dziewięciu lat mecz w polskiej ekstraklasie, który nie został dokończony. Ostatni taki przypadek miał miejsce 1 kwietnia 2005 roku, gdy spotkanie 16. kolejki sezonu 2004/2005 Lech Poznań - Pogoń Szczecin zostało przerwane z powodu - fałszywej jak się później okazało - informacji o śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II.
Mecz przy pustych trybunach to ok. milion złotych straty, a kolejne setki tysięcy złotych pochłonęła renowacja i ulepszenie zdemolowanego sektora gości na PEPSI Arenie, który na czas prac został wyłączony z użycia, co przyniosło kolejne straty w postaci braku wpływów od kibiców gości.
W sierpniu przy okazji meczu z FK Aktobe fani Legii znów dali o sobie znać. Mecz z Kazachami był pierwszym Legii przy Łazienkowskiej 3 po decyzji UEFA o ukaraniu mistrzów Polski walkowerem za występ Bereszyńskiego w rewanżowym spotkaniu III rundy el. Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow, co poskutkowało odpadnięciem Wojskowych z walki o awans do fazy grupowej Champions League.
Zgodnie z przewidywaniami kibice Legii wykorzystali ten moment na manifestację swojego niezadowolenia z decyzji UEFA, wywieszając transparent dedykowany piłkarskiej centrali ("Futbol nie ma znaczenia - pieniądze mają") i używając środków pirotechnicznych. Istniała poważna obawa, że UEFA nie tylko ukarze Legię finansowo, ale też ze względu na użycie pirotechniki odwiesi karę rozegrania jednego spotkania w europejskich pucharach bez udziału publiczności, którą nałożyła na stołeczny klub we wrześniu ubiegłego roku. Ostatecznie na Legię nałożono "tylko" grzywnę w wysokości 80 tys. euro za "niewystarczającą organizację meczu".
Jednak co się odwlecze, to nie uciecze... Po meczu 5. kolejki fazy grupowej Ligi Europejskiej z KSC Lokeren na Legię znów posypały się kary w związku zakłóceniem porządku, aktami wandalizmu, użyciem środków pirotechnicznych oraz przede wszystkim zachowaniem rasistowskim, jakiego w czasie spotkania dopuścili się kibice mistrzów Polski
UEFA surowo ukarała polski klub nakazem rozegrania dwóch meczów przy pustych trybunach, zakazem wyjazdowym dla kibiców do końca bieżącej edycji rozgrywek i grzywną w wysokości 105 tys. euro. Na rozegraniu przy pustych trybunach meczu 6. kolejki z Trabzonsporem Legia straciła ok. 1,5 mln zł, a bez udziału publiczności zmierzy się też w 1/16 finału rozgrywek z Ajaksem Amsterdam.
MŁODE ORŁY
Dominik Furman, Tomasz Kupisz, Seweryn Michalski, Bartłomiej Pawłowski, Wojciech Pawłowski, Paweł Dawidowicz, Paweł Wszołek... Z polskich talentów, które cały rok 2014 albo jego drugą połowę spisały na straty, można stworzyć pół drużyny, o której w grudniu 2013 grudnia powiedzielibyśmy, że jest obiecująca... Furman, który w styczniu przeniósł się z Legii do Toulouse FC za 2,7 mln euro, w całym 2014 roku zaliczył pięć występów, spędzając na boisku 156 minut... Były kapitan młodzieżowej reprezentacji Polski po raz ostatni wystąpił w maju. Kupisz grał jeszcze mniej. 24-letni skrzydłowy w całym roku rozegrał tylko 29 minut w swoim jedynym występie w I zespole Chievo Werona, którego zawodnikiem jest od września 2013 roku.
Michalski wiosnę spędził na wypożyczeniu z KV Mechelen do Jagiellonii Białystok, w której zaliczył jeden mecz w T-ME i dwa w Pucharze Polski. Latem wrócił do Belgii, ale ostatnie pół roku spędził w rezerwach Mechelen. W grudniu na zasadzie wolnego transferu wrócił do GKS-u Bełchatów, z którego w lipcu 2013 roku ruszył na podbój Belgii.
Bartłomiej Pawłowski rok zaczął jako rezerwowy hiszpańskiej Malagi, a skończyło jako rezerwowy... Lechii Gdańsk. 22-letni skrzydłowy zaliczył jeden z największych zjazdów w polskiej piłce ostatnich lat. Wojciech Pawłowski natomiast w styczniu związał się ze Śląskiem Wrocław z nadzieją na regularną grę w T-ME, tymczasem najpierw przegrał rywalizację z Marianem Kelemenem, a potem z Mariuszem Pawełkiem i do Udinese wróci bogatszy o raptem trzy występy w polskiej lidze.
Wszołek już wiosną stracił miejsce w składzie Sampdorii, ale wtedy jeszcze sporadycznie pojawiał się na boisku. Jesienią natomiast Sinisa Mihajlović nie skorzystał z jego usług ani razu tak w Serie A, jak i w Coppa Italia.
Wreszcie Dawidowicz, czyli bohater jednego z najbardziej zaskakujących transferów z polskiej ligi ostatnich lat. Benfica Lizbona zapłaciła za niego Lechii Gdańsk ok. 2 mln euro, ale 19-latek do dziś nie doczekał się debiutu w I zespole, jesień spędzając głównie na ławce rezerwowych II-ligowych rezerw mistrzów kraju.
RADOSŁAW OSUCH I JEGO ZAWISZA
Piękny sen w Bydgoszczy od momentu zakupu akcji klubu w 2011 roku przez Radosława Osucha już dawno się skończył. Owszem, klub triumfował w Pucharze Polski, co na pewno było sporym osiągnięciem, lecz potem tak kolorowo już nie było. Zawisza w ostatnich miesiącach w niczym nie przypomina drużyny, która przez ostatnie lata szybko pięła się po szczeblach krajowego futbolu. W 19 meczach tego sezonu bydgoszczanie zdobyli ledwie dziewięć punktów, odnosząc dwa zwycięstwa i trzy spotkania remisując. Porażka w ostatnim tegorocznym spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2) oznacza, że Zawisza Bydgoszcz udał się na zimową przerwę z 12-punktową stratą do pierwszego bezpiecznego miejsca w tabeli T-ME. Zawisza tym samym wyrównał niechlubny rekord polskiej ekstraklasy, który w sezonie 1995/1996 ustanowił GKS Bełchatów. Był to pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej, w którym za zwycięstwo przyznawano trzy "oczka", a Brunatni udawali się na zimową przerwę mając aż 12 punktów straty do pierwszego bezpiecznego miejsca w tabeli. To największa strata przed rundą wiosenną, odkąd w polskiej ekstraklasie wygrana premiowana jest trzema punktami.
Zawisza dołączył też do mało chlubnego grona drużyn, które w rundzie jesiennej nie zdołały odnieść ani jednego zwycięstwa w roli gościa. Bydgoszczanie są 34. zespołem T-ME w XXI wieku, który kończy jesień bez wyjazdowego zwycięstwa. Bilans zespołu trenera Rumaka poza Bydgoszczą to w tym sezonie 0-2-7.
To jeszcze nie koniec. Od klubu odwrócili się kibice, z którymi skonfliktowany jest właściciel Zawiszy. Frekwencja na meczach jest bardzo, bardzo niska. Do tego zespół gra fatalnie, a letnie transfery okazały się totalnymi niewypałami. Po sukcesie, jakim był triumf w Pucharze Polski, przyszły bardzo, bardzo gorzkie miesiące dla Radosława Osucha.
LUDOVIC OBRANIAK
Co prawda trafił z ligi francuskiej do mocniejszych rozgrywek, czyli niemieckiej Bundesligi, ale tej próby nie wytrzymał. Werder utrzymał się w ekstraklasie, ale bez jego udziału. Trener Robin Dutt, który był gorącym zwolennikiem sprowadzenia "Ludo", sam odstawił go od składu na finiszu sezonu.
Ponadto Obraniak zmarnował szansę na powrót do reprezentacji Polski. W maju 2013 roku Francuz polskiego pochodzenia zrezygnował z gry w kadrze, dopóki selekcjonerem będzie Waldemar Fornalik. Adam Nawałka przekonał go do powrotu na łono reprezentacji i - jak się okazało - tylko po to, by po dwóch meczach samemu zrezygnować z wychowanka Metz ze względów sportowych.
Obraniak, który w końcówce rundy został odstawiony na boczny tor także i przez trenera Viktora Skripnika, teraz szuka sobie nowego klubu. Bremeńczycy zapłacili za niego Bordeaux ok. 2 mln euro, ale w ciągu 10 miesięcy reprezentant Polski rozegrał tylko 13 spotkań w I zespole, a w bieżącym sezonie zaliczył tylko trzy występy - ostatni 8 listopada. Obraniak ma ważny kontrakt z Werderem do 30 czerwca 2016 roku.
WOJCIECH STAWOWY
W 2013 roku popularny "Wąs" był jednym z wygranych. W końcu pozbierał Cracovię po tym, jak z hukiem spadły z T-Mobile Ekstraklasy i wprowadził ją ponownie do elity już przy pierwszym podejściu, a rundę jesienną już na najwyższym szczeblu Pasy najlepszą od lat, przerwę zimową spędzając na 7. miejscu.
Przed rundą wiosenną Cracovia się jednak rozsypała. Do KV Mechelen sprzedany został Milos Kosanović, a w jego miejsce nie pozyskano wartościowego następcy. Do tego wypadli Dawid Nowak (kontuzja ścięgna Achillesa) i Marcin Budziński (operacja jamy brzusznej), a na samym początku rundy wiosennej urazu oka doznał Saidi Ntibazonkiza.
W tych okolicznościach Pasy Wojciecha Stawowego przegrały trzy pierwsze wiosenne mecze. Po falstarcie krakowianie jeszcze się pozbierali, ale po czterech porażkach w czterech pierwszych meczach fazy finałowej Janusz Filipiak podziękował Stawowemu za współpracę.
Latem 47-letni szkoleniowiec objął Miedź Legnica, ale po 11 kolejkach jego zespół miał na koncie tylko dziewięć punktów i władze klubu poszukały innego rozwiązania. Rok 2014 Stawowy zamknął, podejmując się straceńczej misji ratowania I ligi dla Widzewa Łódź.
W 23 ligowych meczach w 2014 roku drużyny Stawowego zdobyły tylko 18 punktów z 69 możliwych do zdobycia - to raptem 26 proc. Cztery wygrały, sześć zremisowały i aż 13 przegrały.
JACEK BEDNARZ
Były prezes Wisły Kraków zaczął rok od wkroczenia na wojenną ścieżkę ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków. Przed startem rundy wiosennej minionego sezonu stronom nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie sformalizowania współpracy i w czasie rozegranych w lutym derbów Krakowa fani Wisły z trybuny północnej obrzucili boisko odpalonymi racami, a w czasie kolejnego spotkania z Ruchem Chorzów, na który decyzją Komisji Ligi Ekstraklasy SA nie mogli wejść, ostrzelali boisko i trybuny spoza stadionu. Bednarz po tym bezprecedensowym akcie chuligaństwa wydał ok. pół tysiąca zakazów stadionowych, a SKWK w odwecie ogłosiło bojkot spotkań drużyny Franciszka Smudy, który trwał do sierpnia - do dymisji Bednarza. Przez bojkot frekwencja na domowych meczach Wisły była najniższa w "erze Bogusława Cupiała" - na objętych nim ośmiu meczach pojawiło się średnio 5470 widzów.
Biorąc pod uwagę sytuację finansową klubu tak restrykcyjna polityka była strzałem w stopę. Próbując doprowadzić do pojednania ze środowiskiem kibicowskim, 25 lipca Rada Nadzorcza oddelegowała do zarządu w randze wiceprezesa ds. komunikacji społecznej Tadeusza Czerwińskiego - byłego prezesa krakowskiego, a obecnie wiceprzewodniczącego Rady Nadzorczej, który od 2005 roku jest... honorowym prezesem SKWK i w przeciwieństwie do Bednarza jest akceptowany przez kibiców.
Co ciekawe, gdy Czerwiński obejmował stanowisko wiceprezesa klubu ds. komunikacji społecznej, zapewnił, że odwołanie Bednarza nie będzie kartą przetargową. - Tego tematu nie będzie. Temat pana prezesa Bednarza jest jasny i zamknięty. Jeśli kibice będą żądali jego dymisji, to nasze spotkanie potrwa 30 sekund. Nie będę podejmował żadnych rozmów, jeśli pojawią się tego typu żądania - mówił Czerwiński 25 lipca, siedząc przy stole konferencyjnym w Myślenicach ramię w ramię z Bednarzem.
W podobnym tonie wypowiadał się wtedy wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej klubu dr Mirosław Pawełczyk: - Pan prezes Bednarz jest na tyle bezpieczny, na ile będzie realizował politykę RN i wolę właściciela. Na tę chwilę jego ocena jest pozytywna. Zauważyliśmy potrzebę wzmocnienia roli komunikacji społecznej i w tym zakresie powołaliśmy do zarządu Tadeusza Czerwińskiego.
Tymczasem miesiąc później Bednarz został odwołany z funkcji prezesa Wisły. Jego odejście było równoznaczne z końcem ogłoszonego w marcu bojkotu, a dzięki wpływom z meczów z Legią Warszawa i Lechem Poznań klubowi udało się spłacić sporą część długów.
Dlaczego były sternik Białej Gwiazdy jest w gronie przegranych 2014? Nie tylko przez porażkę w walce ze środowiskiem kibicowskim, ale też ze względu na formę prowadzenia tej rozgrywki, w wyniku czego odwrócili się od niego najwięksi sojusznicy.
Bednarz oddał sprawy marketingowe Wisły zewnętrznej firmie na mocy niekorzystnej, niemal nierozwiązalnej umowy. Ani on, ani jego partner nie potrafili znaleźć nowych, poważnych źródeł finansowania klubu, tymczasem Robert Gaszyński, który 5 stycznia obejmie fotel prezesa Wisły, ma już gotowe dwie wielomilionowe umowy sponsorskie.