W tym artykule dowiesz się o:
Polskie kluby co okienko transferowe sprowadzają piłkarzy z zagranicy. Głównie są to gracze, których nazwiska zwykłemu zjadaczowi chleba nic nie mówią. Oczywiście zdarzają się transferowe strzały w dziesiątkę, ale do naszej ligi trafiają też takie "ananaski", po zagraniach których każdy kibic na stadionie czy przed telewizorem łapie się za głowę. A prezesi klubów? Prezesi klubów znów plują sobie w brodę, zastanawiając się, kto i dlaczego takiego zawodnika ściągnął. [ad=rectangle] Kwestia transferów polskich zawodników wewnątrz T-Mobile Ekstraklasy czy z I ligi to inna sprawa. Bardziej jednak ciekawi temat tych piłkarzy, którzy do naszej ligi trafiają z innych krajów. - Póki co, to menadżerowie z trenerami rządzą sobie, sprowadzając jakichś takich niekonkretnie dobrych zawodników i mamy to co mamy - nasza liga jest miedzy Wyspami Owczymi, a jakimś Bangladeszem - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jan Tomaszewski.
Poszczególni zawodnicy mieli być wielkimi wzmocnieniami, pokładano w nich spore nadzieje, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Poza nielicznymi wyjątkami, sprowadzeni do naszej ligi gracze okazali się być typowym piłkarskim szrotem. Bo jak inaczej ich określać?
W przypadku niektórych jest to tym bardziej zaskakujące, gdyż mogą się oni pochwalić całkiem przyzwoitym CV. W Polsce chyba zapomnieli jednak jak gra się w piłkę nożną. W jakim klubie takiego piłkarskiego szrotu jest najwięcej?
Latem do Zawiszy Bydgoszcz sprowadzono wielu piłkarzy, którzy mieli szturmem wziąć T-Mobile Ekstraklasę. Kilku z nich w klubie już nie ma. - Językiem dominującym jest język polski, bo Zawisza to klub, który znajduje się w Polsce. Tutaj nie ma co się rozwodzić na ten temat. Wszyscy nasi nowi koledzy z zagranicznych drużyn muszą nauczyć się naszego języka, a my im w tym pomagamy. Radzą sobie całkiem nieźle. Wiadomo, że raz jest gorzej, a raz lepiej - mówił jeszcze przed rozpoczęciem sezonu Wahan Geworgian.
- Mieszkaliśmy w systemie Polak - Portugalczyk, żeby się lepiej poznać. Ja mieszkałem z Jorde Kadu, z którym rozmawialiśmy dużo o treningach i dziewczynach. On jest ich kolekcjonerem, więc tematów było wiele! - śmiał się piłkarz nawiązując do obozu przygotowawczego.
Jak sytuacja wygląda zimą? Zawisza w tabeli jest ostatni i praktycznie tylko cud może uratować go przed spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej. W klubie trwa też wielkie sprzątanie. Po długich negocjacjach za porozumieniem stron kontrakt z Zawiszą Bydgoszcz rozwiązał Anestis Argyriou. Grek był zawodnikiem tego klubu od lipca 2014 roku. Umowy rozwiązali też zawodzący od początku sezonu Joshua Silva i David Fleurival. Obaj piłkarze zostali na początku rozgrywek ściągnięci na wyraźnie życzenie byłego trenera Jorge Paixao. Cały czas w klubie jest jeszcze choćby "wybitny" snajper Rafael Porcellis. Osiem meczów w T-Mobile Ekstraklasie, siedem w podstawowej jedenastce, trzy pełne spotkania, a goli? Zero!
Do czego doprowadziło Zawiszę hurtowe sprowadzanie obcokrajowców? Wystarczy spojrzeć na tabelę.
Kolejnym klubem, który po prostu przeszedł sam siebie, jest Lechia Gdańsk. Po zmianach właścicielskich latem do biało-zielonych trafiło tylu zawodników, że już sami kibice klubu stracili dokładną rachubę kto kiedy do Lechii przybył.
Którzy najbardziej zawiedli? Takich jest wielu. Wystarczy wymienić takich graczy, jak choćby Mavroudis Bougaidis, Diego Hoffmann, Henrique Miranda, Rudinilson Silva, Tiago Valente, Adłan Kacajew, Filip Malbasić, Danijel Aleksić czy Diogo Ribeiro. To prawie cała jedenastka!
Niektórzy szybko złapali kontuzję, inni nie potrafili się zaaklimatyzować, a kolejni nawet nie łapali się do kadry meczowej. Z tych wszystkich zawodników najwięcej grał Tiago Valente, lecz to zawodnik niepewny i "elektryczny" w defensywie.
Niesłychanie ciekawym przypadkiem jest natomiast Henrique Miranda. To lewy obrońca. 21-latek na swoim koncie ma 3 mecze w reprezentacji Brazylii U-20. Do tej pory defensywny zawodnik występował tylko w swoim kraju. Jego umowa obowiązuje do końca czerwca 2015 roku. Miranda po kilku dniach treningu pojawił się w wyjściowym składzie Lechii na mecz z Zawiszą. Na boisku przebywał do 32. minuty, kiedy został z niego zdjęty. Przez ten czas popełnił niezliczoną ilość błędów, a jego stroną boiska Zawisza przeprowadzał akcję za akcją. Obrońca był z łatwością ogrywany.
Skutki polityki Lechii także są widoczne od razu. Znów wystarczy tylko spojrzeć w tabelę.
Kolejnym klubem, gdzie nie do końca mogą być zadowoleni z każdego transferu, jest Piast Gliwice. Ten zespół całkiem przyzwoicie radzi sobie w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy, ale ma w swojej kadrze zawodników, z posiadania których na pewno nie może się szczycić. O kogo chodzi?
Z piłkarzy, którzy regularnie pojawiali się na boisku, wiele zastrzeżeń było zwłaszcza do Alberto Cifuentesa. Hiszpan, który podpisał roczny kontrakt z Piastem potrafił popełnić fatalne błędy, które skutkowały utratą gola przez gliwiczan. Oczywiście zdarzały mu się i dobre występy, ale jak wiadomo, wszelakie wpadki pamięta się zdecydowanie dłużej.
Umowy z klubem z Okrzei podpisali także kolumbijski obrońca Armando Nieves oraz tunezyjski pomocnik Mohamed Amine Hadj Said. Ten pierwszy jest środkowym obrońcą, reprezentującym dotąd barwy kolumbijskiego Barranquilla FC oraz CD America de Cali, a także meksykańskiego Tiburones Rojos de Veracruz. Z gliwickim klubem związał się aż dwuletnią umową. Ten drugi reprezentował dotąd barwy tunezyjskich Etoile Sportive du Sahel, Stade Gabesien, JS Kairouanaise, Esperance Sportive de Zarzis, ES Hammam Sousse oraz hiszpańskiego CD Badajoz. Ostatnio tunezyjski zawodnik grał w lokalnym Club Africain, w rundzie wiosennej notując zaledwie trzy występy w pierwszym zespole czołowej ekipy ligi tunezyjskiej. Już same nazwy klubów zwykłemu kibicowi zbyt wiele nie mówią.
Obaj zbytnio w Piaście zbytnio się nie nagrali, a klub w pewnym momencie przesunął ich do zespołu rezerw...
Zapomnieć nie można też o takim zawodniku, jak Boliguibia Ouattara z Korony Kielce, który nim wyleciał ze składu złocisto-krwistych, zdecydowanie był jednym z najgorszych obrońców biegających po boiskach T-Mobile Ekstraklasy. O ile nie najgorszym.
Ouattara to środkowy defensor rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej, który związał się z Koroną rocznym kontraktem z możliwością przedłużenia go o kolejnych 12 miesięcy. W przeszłości reprezentował barwy m.in. rosyjskiego FK Chimki oraz jordańskich Al-Arabia, Al-Ramtha SC i Al-Wehdat SC. Zawodnik ten ma na swoim koncie także 4 występy w młodzieżowej reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej.
Piłkarz Korony popełniał mnóstwo błędów w ustawieniu, kryciu, wiecznie był spóźniony, a do tego zdarzały bezsensowne faule. W ekstraklasie po raz ostatni zagrał w 11. kolejce. Po tym, jak wypadł ze składu, kielczanie zaczęli odnosić zwycięstwa. Co taki gracz robi w naszej lidze?
Całe szczęście, że zimą z zespołu z Kielc odszedł już Siergiej Chiżniczenko, który także niczym na naszych boiskach nie zachwycił.
Także w innych klubach nie brakowało zawodników, których zakontraktowanie można uznać za pomyłkę. W Ruchu Chorzów potencjalnym następcą Macieja Sadloka miał być Senad Karahmet. Ten z zespołu Niebieskich zdążył już odejść, ale warto poświęcić mu kilka słów. To piłkarz, którego chcieli działacze, ale nie widział w kadrze ówczesny trener Niebieskich Jan Kocian. Bośniak zaliczył kilka występów w drugiej drużynie, przez pewien czas leczył uraz, a we wrześniu... wyjechał na wesele do rodzinnego kraju, skąd nie wracał przed niemal dwa tygodnie. W tym czasie w Chorzowie doszło do zmiany trenera. Drużynę przejął Waldemar Fornalik, ale sytuacja gracza nie zmieniła się. Ostatecznie Karahmet postanowił rozwiązać kontrakt z Niebieskimi.
Ruch wiosną w ogóle będzie zespołem bardziej polskim. Zimą z drużyny odejdą Ukrainiec Wołodymyr Tanczyk, którego kontrakt nie zostanie przedłużony oraz Słowak Jan Chovanec. Niebiescy skorzystają z zapisu w umowie i podziękują za usługi temu zawodnikowi.
Transferowy niewypał ma na swoim koncie także Legia Warszawa. W stołecznym klubie wiele obiecywano sobie po ściągnięciu Ronana. Ten trafił na Łazienkowską 3 w czerwcu. Przedstawicielom warszawskiego zespołu wpadł już w oko rok wcześniej podczas turnieju Generali Deyna Cup. Wobec piłkarza z Kraju Kawy wiązano spore oczekiwania, a zawodnik miał być alternatywą dla Tomasza Brzyskiego. Nic z tego jednak nie wyszło.
Brazylijczyk w trakcie swojego półrocznego pobytu nie zdołał nawet zaliczyć debiutu w drużynie Wojskowych. Piłkarz więcej czasu niż na boisku spędzał w gabinetach lekarskich. W trakcie przedsezonowego obozu przygotowawczego w Gniewinie naderwał mięsień czworogłowy i od tamtej pory nie wrócił do optymalnej dyspozycji. Ronan to spore rozczarowanie, bo ten zawodnik na pewno miał "papiery" na grę na wysokim poziomie. Nieprzypadkowo otrzymywał bowiem powołania do młodzieżowej reprezentacji Brazylii.
W Pogoni Szczecin nie potrafił zaistnieć Shohei Okuno, który podpisał roczny kontakt z opcją przedłużenia o następne dwa sezony. Japończyk rozpoczynał przygodę z Europą na Łotwie, w Audzie Ryga, skąd trafił do Slobody Uzice. Okuno rozegrał w serbskiej ekstraklasie 29 meczów, w których zdobył gola. W T-ME nie zaliczył pełnego występu.
W grudniu za porozumieniem stron z Jagiellonią Białystok kontrakt rozwiązał Povilas Leimonas. 27-latek w sumie w barwach Jagiellonii zagrał czterokrotnie. Głównie grywał w III-ligowych rezerwach. Już pod koniec jesieni Michał Probierz oznajmił, że Leimonas wiosną nie będzie brany pod uwagę w kontekście gry w pierwszym zespole.