W tym artykule dowiesz się o:
Z nieba do piekła
Piłkarze i kibice Paris Saint-Germain na długo zapamiętają środowy wieczór na Camp Nou. Po tym, jak przed tygodniem zmiażdżyli Barcelonę 4:0, nikt w Paryżu nie dopuszczał do siebie myśli o wielkiej remontadzie Katalończyków. Tym bardziej, że w historii Ligi Mistrzów nikt jeszcze nie awansował dalej, przegrywając pierwszy mecz różnicą czterech bramek.
Dramat Unaia Emery'ego
Hiszpański szkoleniowiec PSG przyjechał na rewanż w glorii chwały i opinią tego, który w pierwszym meczu taktycznie upokorzył Luisa Enrique. Camp Nou opuszczał jako jeden z największych przegranych w historii futbolu. Twarz ukryta w rękach zaraz po szóstej bramce Barcelony najlepiej obrazuje, co czuł Emery. W kontekście wtorkowej kompromitacji, wydana przez niego w ubiegłym roku biografia "Mentalność zwycięzcy" brzmi, jak niesmaczny żart.
Płacz i niedowierzanie
Decydujący gol o awansie Barcelony padł w niecodziennych okolicznościach. Nie chodzi o to, że była to ostatnia akcja meczu. Wszystko zaczęło się od faulu Marco Verrattiego na Marcu-Andre ter Stegenie na połowie PSG. Neymar wrzucił piłkę w pole karne, a Sergi Roberto wprawił kibiców Barcy w ekstazę. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni. Oszołomiony Verrati nie dowierzał, osunął się na murawę niczym zamroczony bokser po nokautującym ciosie.
Koszmar bramkarza
Kevin Trapp od kilku tygodni był jednym z najlepszych zawodników PSG. Bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach, emanował pewnością siebie i spokojem. Na Camp Nou dostosował się do poziomu kolegów z pola. Puściła sześć goli i chociaż trudno całą winę zwalić na niego za którąś z bramek, ale jednocześnie Niemiec nie zrobił nic za co można byłoby go pochwalić. Zaraz po ostatnim gwizdku, jeszcze długo siedział załamany na murawie.
Gol, który miał zabić Barcelonę
Bramka Edinsona Cavaniego w 62. minucie miała zamknąć mecz. Angel Di Maria był przekonany, że jest "pozamiatane", podczas radości przy linii bocznej uciszał nawet kibiców Barcelony. Kilka minut później Cavani miał jeszcze sytuację sam na sam z Ter Stegenem. To była okazja na 2:3, ale bramkarz obronił, a niedługo później gospodarze sprawili, że Urugwajczyk do końca kariery będzie żałował tamtej sytuacji.
Bezsilność i wściekłość
We wtorek nie tylko piłkarze PSG się skompromitowali. Fatalny występ zaliczył również sędzia meczu Deniz Aytekin. 38-letni niemiecki arbiter podyktował dwa kontrowersyjne rzuty karne dla Barcelony. O ile jedenastka podyktowana za starcie Neymara z Thomasem Meunierem znajduje swoich obrońców, o tyle karny po ewidentnej "symulce" Luisa Suareza i komiczna reakcja Urugwajczyka, łapiącego się za szyję stała się bohaterem memów.