W tym artykule dowiesz się o:
Za nami piętnaście kolejek Lotto Ekstraklasy. Na półmetku sezonu zasadniczego pierwsze miejsce w tabeli zajmuje rewelacyjny beniaminek, Górnik Zabrze. 14-krotni mistrzowie Polski nie byliby liderem, gdyby nie rewelacyjna postawa 33-letniego napastnika, Igora Angulo.
Hiszpan już w poprzednim sezonie został królem strzelców Nice I ligi. Po awansie zabrzan do Lotto Ekstraklasy nie przestał zdobywać goli - wprost przeciwnie - jeszcze podkręcił tempo. Na swoim koncie ma już szesnaście goli. Bramki strzela i z gry, i z rzutów karnych. To w tej chwili lider Górnika Zabrze i największa gwiazda tego zespołu. Co ważne, Hiszpan niedawno przedłużył kontrakt z beniaminkiem. Poprzednia umowa Igora Angulo z Górnikiem Zabrze obowiązywała do końca czerwca 2018 roku. Obecna wygasa w połowie 2020 roku.
Bez wątpienia Igor Angulo to największe pozytywne zaskoczenie tego sezonu Lotto Ekstraklasy. Konia z rzędem bowiem temu, kto przed sezonem zakładał, że to właśnie napastnik Górnika Zabrze aż tak zdominuje klasyfikację najlepszych strzelców. Ale to niejedyny Hiszpan, którego postanowiliśmy wyróżnić, a także niejedyny zawodnik zespołu prowadzonego przez Marcina Brosza.
Hiszpan z Wisły Kraków również wszedł do Lotto Ekstraklasy razem z futryną. Zachwyca dryblingami i niekonwencjonalnymi wyborami, potrafi w pojedynkę odwrócić losy meczu, jego bramki są ozdobami kolejek. Niech przykładem będzie trafienie po szalonym rajdzie w derbach z Cracovią, gdy na małej przestrzeni minął czterech rywali.
Strzelił aż 11 z 19 goli Wisły Kraków. A przecież mowa o piłkarzu, który wcześniej ani razu nie wystąpił w najwyższej klasie rozgrywkowej! Do tej pory Carlitos pałętał się w drugich ligach w Hiszpanii, Rosji i na Cyprze. Na zawołanie trafiał tylko na trzecim poziomie.
ZOBACZ WIDEO To był dzień Paco Alcacera. Piłkarz Barcelony pogrążył Sevilla FC [ZDJĘCIA EVELEN]
Wisła powoli staje się dla niego za ciasna. Wirtuoza Białej Gwiazdy zapewne w swoim składzie chciałoby mieć wiele klubów. I to nie tylko z Polski.
Kilka sezonów temu widziano w nim reprezentacyjnego napastnika na lata. Wyjechał do niemieckiego Kaiserslautern jeszcze przed 20. urodzinami, gdzie zaczął nieźle, zadebiutował w Bundeslidze, ale wkrótce utknął w rezerwach. W międzyczasie dwa razy zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i spisano go na straty.
Karierę odbudował w pierwszoligowym GKS-ie Tychy i po napastnika sięgnęło KGHM Zagłębie Lubin. Świerczok w krótkim czasie został królem obiektu Miedziowych. Zaczął od wejścia smoka w derbach ze Śląskiem Wrocław. A potem już poszło. Do 14. kolejki strzelał wprawdzie tylko przed własną widownią, co nie przeszkodziło mu zajmować miejsca w czołówce snajperów (9 goli). Jego wielką formę dostrzegł selekcjoner Adam Nawałka. Świerczok doczekał się upragnionego powołania do kadry, pewnie kilka lat później niż się spodziewał, ale po jego doświadczeniach nie ma prawa narzekać. W końcu przez ostatnie sezony pracował głównie na tytuł zmarnowanego talentu.
Górnik Zabrze to nie tylko Igor Angulo. To bowiem jeszcze choćby Damian Kądzior i Rafał Kurzawa. Potencjał obu dostrzegł selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka, powołując ich do kadry narodowej.
Pokazuje to siłę Górnika oraz to, jak dobrze w tym sezonie spisuje się ten zespół. A zabrzanie mają w swoim składzie zawodników, którzy nie dość, że sami potrafią decydować o wynikach meczów, to jeszcze idealnie współpracują z Igorem Angulo. Kurzawa to bowiem mistrz asyst. Jego dośrodkowania ze stałych fragmentów sieją postrach w szeregach drużyn przeciwnych, a ten zawodnik potrafi również idealnie dograć piłkę "z gry". Nazbierał już jedenaście asyst, a drugi w tej klasyfikacji jest... jego kolega z zespołu, Łukasz Wolsztyński (6 asyst).
Warto jednak zatrzymać się jeszcze przy innym zawodniku lidera Lotto Ekstraklasy z Zabrza. Damian Kądzior to bowiem kolejny piłkarz, który podbija serca kibiców czternastokrotnych mistrzów Polski. Jeszcze w czerwcu ten zawodnik grał w Nice I lidze, później był blisko Cracovii, a ostatecznie wylądował w Górniku. I to był strzał w dziesiątkę. Kądzior do dwóch asyst dołożył kilka goli i świetną grę, a w nagrodę od Adama Nawałki otrzymuje powołania do reprezentacji Polski.
Legia szukała napastnika i znalazła go najbliżej gdzie tylko można, bo we własnej kadrze. Mistrzowie Polski są dziś wiceliderem tabeli, do Górnika Zabrze tracą jeden punkt, a ich najlepszym strzelcem jest właśnie Jarosław Niezgoda.
22-letni napastnik gra bez kompleksów i pokazuje, że warto na niego stawiać. Nie bał się rywalizacji, pokazał że potrafi grać w piłkę i wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie warszawskiego zespołu. I to miejsce ma nie w nagrodę za ładne oczy, ale za to, że ma to coś, co pozwala mu strzelać gole. W tym sezonie Lotto Ekstraklasy na razie zdobył ich pięć, ale jesteśmy w stanie zaryzykować twierdzenie, że na tym nie poprzestanie. Ciekawe perspektywy rysują się przed tym piłkarzem.
Do niedawna uznawany za topornego obrońcę. W Ekstraklasie rozegrał prawie 200 spotkań, z tym, że kojarzono go głównie z wpadkami za czasów Cracovii i KGHM Zagłębia Lubin. W tym sezonie na murawę wychodzi inny Rymaniak. Odnalazł się na prawej obronie, często włącza się do akcji ofensywnych, popisuje się technicznymi sztuczkami, o które nikt go nie posądzał, momentami wręcz ośmiesza rywali na swojej stronie.
Rymaniak stał się niezastąpionym piłkarzem rewelacyjnej Korony Kielce. Uzbierał trzy gole, czyli tyle samo, ile przez poprzednie dziewięć sezonów. Chyba największa metamorfoza ostatnich miesięcy w Lotto Ekstraklasie.
Podobnie jak i w przypadku Jarosława Niezgody, tak i tym razem okazuje się, że warto czasem postawić na młodego, zdolnego polskiego piłkarza. Bo o tym, że w Gumnym drzemie spory potencjał, nikogo nie trzeba przekonywać.
19-latek w poprzednim sezonie ogrywał się w Nice I lidze, by w tym śmiało wkroczyć do pierwszego składu Kolejorza, w którym nie brakuje przecież dobrych zawodników. Występujący na boku defensywy Gumny nie boi się grać do przodu, zaliczył już trzy asysty, a do tego solidnie prezentuje się w defensywie. Powód do dumy Kolejorza. To wychowanek klubu, który udanie zastępuje Tomasza Kędziorę i wygrał rywalizację o miejsce w składzie z bardziej doświadczonymi piłkarzami.
To kolejne zaskoczenie tego sezonu Lotto Ekstraklasy. Piłkarscy kibice powinni pamiętać jeszcze, że Michał Gliwa - lekko mówiąc - nie był ulubieńcem fanów KGHM Zagłębia Lubin. Ówczesny golkiper Miedziowych popełniał koszmarne błędy, które przekreśliły jego wcześniejszy dorobek. Dla lubińskiej widowni stał się kozłem ofiarnym słabych wyników zespołu.
Wydawało się, że bramkarz w 2013 roku na dobre pożegnał się z Ekstraklasą. Po czterech latach w wielkim stylu wrócił na najwyższy szczebel. Wywalczył miejsce w jedenastce Sandecji Nowy Sącz i nikt nie wyobraża sobie składu beniaminka bez Gliwy.
Od tego czasu właściwie nie zdarzają mu się błędy. To jednak nic. Gdyby bowiem nie ten bramkarz, Sandecja na pewno nie plasowałaby się w środku tabeli. Gliwa może czuć wewnętrzną satysfakcję, bo ze znakomitej strony zaprezentował się m.in. w trakcie spotkania w Lubinie. A do tego w innych spotkaniach popisał się kilkoma naprawdę świetnymi interwencjami. Dziś to jeden z lepszych bramkarzy, którzy występują na boiskach Lotto Ekstraklasy.