W tym artykule dowiesz się o:
Wielki pechowiec
W 25. minucie niedzielnego meczu 19. kolejki Lotto Ekstraklasy z Cracovią (1:0) Darko Jevtić uruchomił Macieja Makuszewskiego prostopadłym podaniem, ale dobrze zapowiadająca się akcja miała dosłownie opłakany skutek. Rozpędzony skrzydłowy Lecha Poznań postawił stopę na piłce tak nieszczęśliwie, że kolano wygięło się w nienaturalny sposób.
Od razu było wiadomo, że lechita doznał poważnego urazu stawu kolanowego. Schodząc z boiska, Makuszewski zalał się łzami, bo miał świadomość, że to uraz, który uniemożliwi mu wyjazd na MŚ 2018. Niestety, w poniedziałek czarny scenariusz się potwierdził: 28-latek skręcił staw kolanowy i zerwał więzadło poboczne strzałkowe oraz więzadło krzyżowe przednie.
Makuszewski lada dzień przejdzie operację, po której będzie się rehabilitował od sześciu do dziewięciu miesięcy. W przypadku lechity nie będzie miał zastosowania kazus Arkadiusza Milika, który po podobnym urazie wrócił na boisko już po czterech miesiącach. - "Maki" ma poważniejszy uraz niż Milik - powiedział nam lekarz Lecha, dr Andrzej Pyda.
Nawet jeśli sprawdzi się optymistyczny scenariusz i Makuszewski wznowi treningi po sześciu miesiącach, to jego szanse na udział w mundialu będą zerowe. Ostatnia kolejka sezonu 2017/2018 zostanie rozegrana w weekend 19-20 maja, więc nie ma możliwości, by Makuszewski pojawił się na boisku przed mistrzostwami, a Adam Nawałka nie weźmie do Rosji rekonwalescenta po półrocznym rozbracie z piłką.
Makuszewski jesienią przebojem wywalczył sobie miejsce w drużynie narodowej. Selekcjoner skorzystał z jego usług w pięciu z sześciu rozegranych w ostatnim kwartale spotkań. Wobec problemów Sławomira Peszki, Pawła Wszołka i Bartosza Kapustki lechita wyrósł na pierwszego zmiennika Jakuba Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego, ale mundial w Rosji obejrzy w telewizji.
Zawodnik może mówić o sporym pechu, ale nie jest oczywiście pierwszym reprezentantem Polski, któremu uraz uniemożliwi udział w mundialu bądź Euro. Oto najwięksi pechowcy w historii polskiego futbolu.
Włodzimierz Lubański - MŚ 1974
Polacy byli rewelacją MŚ 1974, z których wrócili ze srebrnym medalami za zajęcie trzeciego miejsca, ale kto wie, czy Biało-Czerwoni nie zdobyliby nad Renem mistrzostwa świata, gdyby Kazimierz Górski miał do dyspozycji Włodzimierza Lubańskiego. Gwiazdor Górnika Zabrze i reprezentacji Polski Weltmeisterschaft obejrzał w telewizji, rehabilitując się po kontuzji kolana, która na blisko dwa lata przerwała karierę jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii.
Podczas rozegranego 6 czerwca 1973 roku meczu el. MŚ 1974 z Anglią w Chorzowie (2:0) Lubański zdobył drugą bramkę, w zasadzie pieczętując awans Polski do mundialu, ale na początku drugiej połowy doznał skomplikowanego urazu kolana. Kapitan reprezentacji Polski ucierpiał w starciu z Royem McFarlandem, ale nie obwiniał Anglika za tę sytuację.
"Stawiając nogę, trafiłem na jakąś nierówność boiska. Całym ciężarem rozpędzonego ciała, mając lekko skrzywione kolano, usiadłem dosłownie na nodze. Trzask był okrutny, jakby ktoś złamał gałąź. Tak głośny, że słyszałem go mimo wiwatów tłumu. Poczułem potworny ból. Cały stadion zawirował i już wiedziałem, że stało się coś złego" - wspominał w swojej biografii.
Gdy doznał urazu, miał ledwie 26 lat i był na szczycie. O powrót do zdrowia walczył niespełna dwa lata - ponownie wybiegł na boisko dokładnie 655 dni po pechowym meczu w Chorzowie. Dawnej formy już nie odzyskał. W reprezentacji Polski zagrał jeszcze tylko 13 razy i strzelił zaledwie cztery gole. Wziął udział w MŚ 1978, ale bramki na mundialu nie zdobył.
ZOBACZ WIDEO: Tylko remis Napoli, Zieliński zmarnował dwie okazje. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Zygmunt Anczok - MŚ 1974
Włodzimierz Lubański był wielkim nieobecnym mundialu w Niemczech, ale podczas MŚ 1974 reprezentacja Polski była osłabiona także brakiem Zygmunta Anczoka - według wielu najlepszego lewego obrońcy w historii polskiego futbolu. Zawodnik Górnika Zabrze był absolutnie podstawowym graczem zespołu Kazimierza Górskiego, ale na mundialu w RFN-ie nie zagrał z powodu kontuzji kości śródstopia.
Z urazem, który odnawiał mu się cztery razy (!), zmagał się już od 1972 roku i ostatecznie przegrał tę nierówną walkę. Gdy Polacy świętowali zdobycie srebrnego medalu MŚ 1974, on oswajał się z myślą o zakończeniu kariery.
Ostatni mecz w reprezentacji zagrał w marcu 1973 roku. Pół roku później zrobiono mu przeszczep, co oznaczało trzy miesiące w gipsie. Górski mimo to liczył na to, że jego podopieczny wróci do formy przed mistrzostwami, ale 24 kwietnia 1974 roku nadzieja umarła. W ligowym meczu z Odrą Opole, i to na oczach selekcjonera, Anczokowi odnowił się uraz.
- Piękna pogoda, przed końcem pierwszej połowy przyszedł taki ruch, lewa noga, prawa, oparłem się na na prawej nodze i poczułem, że strzeliło wszystko. Najpierw pomyślałem: "Na mistrzostwa nie jadę". A chwilę później doszło do mnie, że to chyba w ogóle koniec - mówił po latach legendarny zawodnik Górnika.
Złoty medalista IO 1972 na emeryturę musiał przejść już w wieku 28 lat.
Stanisław Terlecki - MŚ 1978
O ile Zygmunt Anczok i Włodzimierz Lubański mieli dużo czasu, by oswoić się z myślą o tym, że nie zagrają na MŚ 1974, to Stanisław Terlecki wykluczającego go z udziału w MŚ 1978 urazu kolana doznał w przedostatnim meczu sezonu 1977/1978 z Polonią Bytom.
Gwiazdor Łódzkiego Klubu Sportowego był wtedy w reprezentacji przedstawicielem nowej fali, do której należeli też Zbigniew Boniek, Adam Nawałka czy Andrzej Iwan. Gdyby nie kontuzja, na pewno zagrałby w Argentynie - miejsce na skrzydle reprezentacji zwolnił bowiem Robert Gadocha, który po IO 1976 zakończył międzynarodową karierę.
W przeciwieństwie do Anczoka i Lubańskiego Terlecki wrócił do formy sprzed kontuzji, ale nigdy nie zagrał na MŚ bądź ME. Jego reprezentacyjną karierę przerwała słynna "afera na Okęciu". Po tym, jak wstawił się za Józefem Młynarczykiem, PZPN zdyskwalifikował go na rok. Podobny los spotkał też Zbigniewa Bońka i Władysława Żmudę, ale ci pokajali się przed federacją i szybko wrócili do łask. Tymczasem 25-letni Terlecki poszedł z PZPN na wojnę totalną i w reprezentacji nigdy już nie zagrał.
Bartosz Karwan - MŚ 2002
Miał nie tylko pewne miejsce w drużynie Jerzego Engela, która w dobrym stylu wywalczyła awans do MŚ 2002, ale był w ogóle jednym z bohaterów eliminacji. Do Japonii i Korei Południowej jednak nie poleciał - z eskapady do Azji wyeliminował go uraz mięśnia dwugłowego uda, którego doznał dwa miesiące przed turniejem.
Co ciekawe, gdy sztab kadry uznał, że kontuzja jest zbyt poważna, by postawić Karwana na nogi przed mistrzostwami, ten jako świeżo upieczony gracz Herthy Berlin udał się do Niemiec, gdzie uraz został wyleczony w dwa tygodnie.
Wydawało się, że ledwie 26-letni wówczas Karwan jeszcze wystąpi na mundialu bądź Euro, ale nigdy nie dostąpił tego zaszczytu.
Damian Gorawski - MŚ 2006
Może nie był najważniejszym ogniwem drużyny Pawła Janasa, ale miał swój udział w wywalczeniu awansu do MŚ 2006 i znalazł się w ścisłej kadrze na mundial. W Niemczech jednak nie wystąpił, ponieważ podczas rutynowych badań przeprowadzonych na zgrupowaniu reprezentacji wykryto u niego wadę serca.
Warto jednak wspomnieć, że kolejne badania, które wykonano już w Monachium, a nie w Polsce, wykazały, że grającemu wówczas w FK Moskwa skrzydłowemu... nic nie dolega. Bez problemów kardiologicznych kontynuował karierę jeszcze przez pięć lat, ale w reprezentacji Polski nie zagrał już nigdy.
Jakub Błaszczykowski - MŚ 2006, Euro 2008
Były kapitan reprezentacji Polski zadebiutował w drużynie narodowej w marcu 2006 roku i rzutem na taśmę miał znaleźć się w kadrze Polski na MŚ 2006, ale młodemu skrzydłowemu Wisły Kraków w wyjeździe do Niemiec przeszkodziła kontuzja pleców.
Podczas udanych el. Euro 2008 "Kuba" był jedną z wiodących postaci reprezentacji Polski, ale w Austrii i Szwajcarii zabrakło go z powodu urazu mięśnia dwugłowego uda, do odnowienia którego doszło na zgrupowaniu przed samym turniejem.
Do trzech razy jednak sztuka i na Euro 2012 Błaszczykowski już wystąpił, a cztery lata później reprezentował też Polskę na Euro 2016. MŚ 2018 będą jego trzecim turniejem rangi mistrzowskiej - pod tym względem 32-latek jest jednym z najbardziej doświadczonych podopiecznych Adama Nawałki.
Tomasz Kuszczak - Euro 2008
Na Euro 2008 zabrakło też Tomasza Kuszczaka. Broniący wówczas barw Manchesteru United golkiper nie był "jedynką" w drużynie Leo Beenhakkera, bo to miano było zarezerwowane dla Artura Boruca, ale 26-letni wówczas wychowanek Śląska Wrocław był jego pierwszym zmiennikiem. Do Austrii i Szwajcarii nie pojechał ze względu na uraz pleców, którego doznał tuż przed startem turnieju - już na zgrupowaniu kadry. Kuszczak grał jeszcze później w reprezentacji, ale na Euro 2012 się nie załapał - Franciszek Smuda zrezygnował z niego na ostatniej prostej przygotowań do mistrzostw.
Łukasz Fabiański - Euro 2012
MŚ 2018 będą dla niego już czwartym turniejem rangi mistrzowskiej, a niewiele brakło, by jego doświadczenie było jeszcze bogatsze. Golkiper Swansea City był uczestnikiem MŚ 2006 oraz Euro 2008 i 2016, ale z udziału w Euro 2012 wyeliminowała go kontuzja barku, której doznał tuż przed samymi mistrzostwami. Gdyby nie to, to właśnie Fabiański, a nie Przemysław Tytoń zastąpiłby Wojciecha Szczęsnego po tym, jak ten w meczu otwarcia z Grecją został ukarany czerwoną kartką.
Maciej Rybus - Euro 2016
Był absolutnie podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski w czasie el. Euro 2016 - wystąpił w aż ośmiu z dziesięciu spotkań Biało-Czerwonych i zaliczył cztery asysty. Adam Nawałka przekwalifikował go ze skrzydła na obronę i załatał nim dziurę na lewej stronie defensywy drużyny narodowej.
Z kolei poprzedzający turniej we Francji sezon 2015/2016 był jego najlepszym w karierze - dla Tereka Grozny zdobył aż osiem bramek i zanotował trzy asysty. Nad Sekwaną jednak nie wystąpił ze względu na uraz barku, którego nabawił się w samej końcówce ostatniego meczu sezonu ligowego z FK Rostów.
Paweł Wszołek - Euro 2016
O ile Maciej Rybus był ważnym ogniwem Biało-Czerwonych w el. Euro 2016, to Paweł Wszołek znalazł się w kadrze na turniej dosłownie rzutem na taśmę. Trzy miesiące przed mistrzostwami Adam Nawałka umożliwił mu powrót do drużyny narodowej i wychowanek Wisły Tczew wykorzystał szansę, w spotkaniu towarzyskim z Finlandią strzelając dwa gole i notując asystę. Niestety, podczas zgrupowania regeneracyjnego w Juracie doznał złamania ręki i do Francji nie poleciał.