Odrodzenie Orlen Wisły Płock. W tydzień z piekła do nieba
Istną huśtawkę nastrojów w ciągu ostatniego tygodnia zafundowali swoim kibicom szczypiorniści Orlen Wisły Płock. Zespół Xaviera Sabate dokonał w krótkim odstępie czasu rzeczy wręcz niebywałej.
Na rozczulanie się i regeneracje nie było jednak czasu. Szybka podróż do Lizbony, bowiem w ostatni weekend maja (28-29) Orlen Wisła Płock rywalizowała w Final Four Ligi Europejskiej, mając duże nadzieje na awans do wielkiego finału tych rozgrywek. Nadzieje kibiców rozbudził styl, w jakim Nafciarze awansowali drugi rok z rzędu do najlepszej czwórki w Europie. Od fazy grupowej płocczanie wygrali aż 12 z 14 meczów (jedna porażka z Fuechse Berlin i remis z TBV Lemgo w 1/8 finału) i wielu kibiców wierzyło, że historyczny sukces w europejskich pucharach jest na wyciągnięcie ręki.
Marzenie te brutalnie przerwała jednak Benfica Lizbona, która wygrała półfinałowe starcie 26:19, a w ogólnym rozrachunku po dogrywce - także finał z Magdeburgiem. Podopieczni Xavier Sabate byli w tym meczu cieniem samego siebie, a hiszpański szkoleniowiec tuż po spotkaniu przyznał, że odkąd pracuje w Płocku, to był najgorszy występ Wisły pod jego wodzą. Nafciarze szybko się jednak pozbierali i prezentując już pełnię swojego potencjału, w finale pocieszenia pokonali chorwackie Nexe Nasice i stanęli na najniższym stopniu podium w Lidze Europejskiej, co jest ich najlepszym wynikiem w europejskich pucharach.
ZOBACZ WIDEO: Niezwykła stylizacja miss Euro. Trudno oderwać wzrokPrzeciwności losu im nie straszne
Konia z rzędem temu, kto stawiał na Wisłę, że w obliczu maratonu meczowego i perturbacji kadrowych (Niko Mindegia) zdoła się podnieść i będąc na oparach wykrzesać z siebie ostatnie pokłady energii. W Tarnowie Nafciarze odrodzili się niczym feniks z popiołów i grali jak natchnieni. Trener Sabate świetnie odrobił lekcję z meczu w Płocku o mistrzostwo Polski i nie dał się ponownie zaskoczyć taktyką kielczan, jaką była gra 7:6 w ataku. Defensywa Wisły funkcjonowała wyśmienicie, o czym najlepiej świadczy fakt, że przez pierwszy kwadrans Łomża Vive zdołała rzucić Wiśle raptem cztery bramki.
Kibice w hali Jaskółka przecierali oczy ze zdumienia, a Wisła rozgrywała mecz sezonu, podobnie jak Krystian Witkowski, który dosłownie "zamurował" płocką bramkę. Byliśmy świadkami okazałego zwycięstwa Wisły nad odwiecznym rywalem (34:27) i przerwanie jego imponującej serii, która trwała od 2009 roku, gdy kielecki hegemon dzierżył palmę pierwszeństwa w krajowym pucharze. W Płocku kibice czekali na krajowe trofeum aż 11 lat, a na triumf w Pucharze Polski jeszcze dłużej, bowiem 14.
Lepszego pożegnania z Wisłą nie mógł wymarzyć sobie Adam Morawski, który latem przeniesie się do niemieckiego Melsungen i będzie grać w najsilniejszej lidze świata - Bundeslidze. Każda dominacja kiedyś ma swój kres - ta kielecka w PP miała miejsce 4 czerwca. Zmiana na tronie może dać impuls innym klubom. Mocna Wisła to także mocne Vive, a bardzo ciekawe ruchy transferowe wykonują ostatnimi czasy także mające medalowe aspiracje Azoty Puławy czy Górnik Zabrze.
Orlen Wisła Płock dokonała w zaledwie siedem dni rzeczy niebywałej. Jeszcze tydzień temu poturbowana po półfinałowej klęsce z Benfiką Lizbona podniosła się, wbrew przeciwnościom losu pokazała charakter i w ostatnim meczu sezonu zagrała tak, że ręce same składały się do oklasku. Wisła przetrwała ciężki terminarz, problemy kadrowe i w pięknym stylu wywalczyła puchar, który za postawę w całym sezonie 2021/22 w pełni jej się należał.
Czytaj także:
Mocny cios dla THW Kiel