Męczarnie Rhein-Neckar Lowen w Pucharze Niemiec

Chyba nikt się nie spodziewał, że drugoligowy zespół TV Bittenfeld może sprawić takie problemy trzeciej drużynie poprzedniego sezonu w Niemczech Rhein-Neckar Lowen. Po pierwszych 30 minutach zanosiło się na olbrzymią sensację.

W tym artykule dowiesz się o:

Już po kwadransie gry trener gości Ola Lindgren był zmuszony poprosić o czas. Jego podopieczni przegrywali 5:8, a gra Lwów wyglądała wprost żenująco. Co więcej, najgorsze miało dopiero nadejść. Niezliczone ilości błędów technicznych, rzuty z nieprzygotowanych i dziurawa obrona doprowadziły do tego, że drugoligowy TV Bittenfeld prowadził do przerwy 17:9! Już po meczu Lindgren przyznał, że w szatni musiał odbyć ze swoimi zawodnikami męską rozmowę, która w drugiej części gry przyniosła efekty.

Lwy zacieśniły obronę i zaczęły wreszcie trafiać do bramki rywala, który swoją znakomitą postawą zaskakiwał nawet zebranych w hali kibiców. Jednak z biegiem czasu gospodarze słabli, co skrzętnie wykorzystywali zawodnicy RNL. Wyrównanie padło na cztery minuty przed końcem pojedynku, a autorem gola był Karol Bielecki. W tym momencie zaczęły się prawdziwe emocje, bo gospodarze nie zamierzali składać broni. Dwie bramki z rzędu dla TV Bittenfeld i na tablicy pojawił się sensacyjny wynik 27:25. Kontaktowego gola zdobył Patrick Groetzki, a gospodarze mimo okazji nie potrafili "postawić kropki nad i". A to się musiało zemścić na drugoligowcu, który w trzech meczach 2.Bundesligi odniósł tylko jedno zwycięstwo. W ostatnich sekundach meczu piłka trafiła do Carlosa Prieto, który został nieprzepisowo zatrzymany i sędzia wskazał na siedem metrów. Rzut karny wraz z końcową syreną wykorzystał Olafur Stefansson, czym doprowadził do sensacyjnej dogrywki.

W doliczonym czasie gry wreszcie przypomniał o sobie Bielecki, który w tym okresie zdobył 4 z pięciu swoich bramek. To pozwoliło Lwom na 27 sekund przed końcem dogrywki wyjść na prowadzenie 33:31. Wynik na 33:32 ustalił zawodnik gospodarzy Alexander Heib. Bramki gości strzegł Sławomir Szmal, który wyszedł w podstawowym składzie, ale po kwadransie został zmieniony przez Henninga Fritza. Polak między słupki wrócił w 46. minucie.

THW Kiel natomiast bez problemu poradziło sobie z Fuchse Berlin. Mistrzowie Niemiec pokonali Lisy 34:26 i pewnie awansowali do trzecie rundy Pucharu Niemiec. Dwie bramki dla stołecznego zespołu zdobył Bartłomiej Jaszka. Oprócz niego, w ekipie gości wystąpił także Michał Kubisztal. Najskuteczniejszym graczem meczu został Kjetil Stand, który zapisał na swoim koncie dziesięć goli.

Dokończenie 2. rundy Pucharu Niemiec już w środę.

Komentarze (0)